33

212 13 0
                                    


- Wstawaj, spóźnisz się do szkoły.- to pierwsze zdanie, które usłyszałem nad ranem po przebudzeniu. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem, jak Levi stał do mnie tyłem i zapinał swoje czarne spodnie. Mój wzrok sunął po jego nagich, umięśnionych plecach i nie tylko... Nagle coś zwróciło moją uwagę.
- Co to za ślad?- zapytałem przypatrując się różowemu znamieniu długości kilku centymetrów, widniejącemu pod prawą łopatką mężczyzny.
- Pamiątka.- odpowiedział sięgając po koszulę leżącą na fotelu obok łóżka.
- Pamiątka?- powtórzyłem zdziwiony marszcząc brwi.

- Z dzieciństwa.- dodał po chwili. Zamilkłem. Ta informacja rozbudziła mnie niczym kubeł zimnej wody. Na myśl nasunęła mi się nasza ostatnia rozmowa oraz mrożąca krew w żyłach historia Rivaille... Ciemnowłosy odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Przestań rozmyślać o niebieskich migdałach i zacznij się w końcu ubierać!- warknął ostro oraz rzucił mi stertę ubrań na kolana.
- Dzięki...- Co go ugryzło? Aż tak ciężko mu uwierzyć, że ktoś przejmuje się jego losem? Że mi na nim zależy...?
- Eren.- usłyszałem syk dobiegający z pomieszczenia obok.

- Już! Już!- zawołałem i podniosłem się pospiesznie. Nagle poczułem ostry ból w okolicach moich lędźwi i upadłem z hukiem na podłogę. To jednak nie był dobry pomysł...
- Co robisz?!- czarnowłosy wyjrzał zza drzwi łazienki.

- Moje biodra...!- jęknąłem. Stałem na czworaka, z głową spuszczoną prawie przy ziemi. Bolały mnie mięśnie, kości i tyłek. Ogólnie wszystko po trochu.
- Chyba za bardzo wczoraj się zagalopowaliśmy...- My? Wypraszam sobie!- prychnąłem w myślach. Levi podszedł do mnie i uklęknął na jedno kolano. Poczułem na nagich plecach jego chłodną dłoń. Moje serce od razu zaczęło bić szybciej, a niespodziewany dotyk mężczyzny wywołał rozchodzące się po całym ciele dreszcze.

- Zamówię ci śniadanie, weźmiesz jakieś leki przeciwbólowe i ci przejdzie.- zapewnił oschle Rivaille. Jakby to było takie proste!
- Nie jestem głodny i nic mi nie jest.- Oprócz mojego tyłka!
- Nie mogę podać ci leków na pusty żołądek... Dasz radę wstać?

- Już mówiłem, że-
- Mattaku...- mruknął pod nosem Levi, a następnie objął mnie w pasie i podniósł na łóżko. Odetchnąłem i spojrzałem w niebieskie oczy mojego kochanka.
- Muszę wziąć prysznic.- Powinienem stąd wyjść. Nie wytrzymam... Jest zdecydowanie za blisko...!

- O własnych siłach? Mam ci pomóc?- zapytał ciemnowłosy i zaczął rysować swoimi szczupłymi palcami kółka na moim udzie. Przełknąłem głośno ślinę.
- O-Obejdzie się...- Przecież przed chwilą czołgałem się na ziemi! Miej litość!
- Rozumiem.- Levi szybko wstał i skierował się do wyjścia.

- Dokąd idziesz?- zapytałem zaniepokojony.
- Po śniadanie, ośle. Idź się umyć.- rzucił na odchodne i zniknął za drzwiami. Westchnąłem, a następnie zebrałem się w sobie, żeby dojść o własnych siłach do prysznica. Ciepły strumień zaczął kreślić drogi na moim ciele oraz próbował rozpuścić niezmazywalny dotyk ukochanego mężczyzny z ubiegłej nocy. Wziąłem do ręki drogi szampon i wylałem trochę na dłoń. Czy w tym jest brokat?- zastanawiałem się przez chwilę przypatrując się uważnie złotemu płynowi. Nieważne.- z westchnieniem wmasowałem go we włosy. Muszę w końcu wyjaśnić wszystko z Arminem, pogadać z Cristą o tym nieszczęsnym balu i dowiedzieć się czegoś więcej o afterparty Conniego. No i jeszcze Jean... Nie wiem co mam z nim zrobić. Pogadać?- Nie... Nigdy mnie nie posłucha. Naskarżyć na niego?- Prędzej skoczę z mostu! Więc... Zostawić go w spokoju i żyć dalej?- Tak. To dobry wybór.- spłukałem białą pianę z włosów i ciała. Co do Leviego... Nie mam cholernego pojęcia co ja robię. Kochaliśmy się. Znowu. I to nie była żadna pomyłka!

Pragnął mnie. Rzucił mnie na łóżko i...- na samo wspomnienie, ponownie poczułem znajomą iskrę, która aż się prosiła o odpowiednie miejsce do wzniecenia pożaru. Rivaille jest niesamowity w łóżku. Doprowadza mnie do szaleństwa. Nie potrafię się na niczym innym skupić. Jest tylko on i jego zimne oczy, chłodne usta, ciepły oddech oraz te nieziemskie odgłosy, jak dochodzi za sprawą moich warg...
- Jezu...- jęknąłem cicho i oparłem się ręką o kafelki prysznica. Muszę się opanować. Levi może wrócić w każdej chwili-

"Eren..."

- Cholera.- po raz pierwszy w życiu nieśmiało się dotykam... Było o wiele prościej, niż myślałem. Poruszałem rytmicznie dłonią, odtwarzając wczorajszą noc.
- Levi...!- powstrzymałem cisnący się na ustach krzyk i przygryzłem mocno dolną wargę. Po chwili zacząłem nabierać niezbędnego powietrza do płuc, uspokajać przyspieszone tętno i pozbywać się wszelkich dowodów wstydliwego zajścia. Jestem dziwny...

***

- Coś długo ci zeszło z tymi kanapkami...- mruknąłem wgryzając się w chrupiące pieczywo z dodatkami. Kiedy Levi wrócił, od razu opuściliśmy wynajęty pokój i skierowaliśmy się do windy.
- Okazało się, że hotel nie zajmuje się przygotowywaniem zwykłych, uczniowskich śniadań. Liczyliby sobie trzy razy drożej niż normalnie, dlatego podjechałem do najbliższego sklepu.- wyjaśnił czarnowłosy i nacisnął odpowiedni guzik na dotykowym panelu.

- P-Przepraszam. Nie wiedziałem...- miałem poczucie winy. Nie chciałem, żeby Rivaille wydawał na mnie tyle pieniędzy. Bycie ciężarem czy czymś w rodzaju... Nie. Nie chcę nawet o tym myśleć.
- Kończ jeść i wychodzimy.- gdy wyszliśmy z windy niebieskooki zaczął przeglądać wiadomości w telefonie.
- Masz dzisiaj dużo pracy?- zapytałem podążając jego śladem.
- A o co chodzi?- odparł nie wykazując szczególnego zainteresowania.
- Po prostu... chciałbym potem spędzić z tobą czas... Nie chcę ci przeszkadzać, gdybyś był zajęty...!

- Powinieneś trochę odpocząć, Eren. Nie znam się na tym, ale twoje ciało-
- Nie chodziło mi o seks! Czy nie możemy porozmawiać jak normalni ludzie?- uniosłem się nieumyślnie. Nerwowo rozejrzałem się po parkingu. Na szczęście nie było tam żywej duszy. Skierowałem swój wzrok na Rivaille.
- Po pierwsze- ucisz się. Po drugie- skup się na nauce. Niedługo masz egzaminy semestralne.- syknął.

- N-Nie zapomniałem o tym! Chodziło mi o to, że... chcę mieć z tobą lepszy kontakt, poznać cię bliżej...
- Jesteś gotowy na kolejną dawkę grozy? Wczoraj myślałem, że zejdziesz na zawał.- prychnął ciemnowłosy i otworzył drzwi auta od strony kierowcy.
- T-To nie tak!

- A jak?- Czemu zawsze musisz być taki dociekliwy?
- Zależy mi na tobie. Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Nawet to, co próbujesz ukryć za swoimi murami. Pragnę stać się kimś więcej niż tylko bachorem, którego musisz utrzymywać... Naprawdę tego nie rozumiesz?- zwierzyłem mu się. Wpatrywałem się w burzowe tęczówki z nadzieją. Sprawię, że poczujesz do mnie to, co ja do ciebie. O to mi właśnie chodzi...
- Hmm... Chyba jednak nie rozumiem.- mruknął po dłuższej chwili mężczyzna i wsiadł do samochodu.

- Levi!- zawołałem.
- Wsiadaj albo dotrzesz do szkoły na piechotę.- ostrzegł. Posłusznie wykonałem jego polecenie. Czyli jednak nic z tego nie wyjdzie...- pomyślałem zgnębiony zapinając pasy.
- O której dzisiaj kończysz?- zapytał odpalając silnik. A może jednak...?- uśmiechnąłem się do siebie w duchu.

Ⓓ︎Ⓐ︎Ⓓ︎Ⓓ︎Ⓨ︎  I Lᴏᴠᴇ ʏᴏᴜ sᴏ ᴍᴜᴄʜ • Eren x LeviWhere stories live. Discover now