Rozdział 8.

226 9 3
                                    

Mindy podała mi lusterko. Kiedy w nie spojrzałam, nie wiem czy bardziej chciało mi się płakać, czy raczej z siebie śmiać. Rozcięłam sobie łuk brwiowy i miałam śliwkę na oku. Jakby tego było mało, przechodnie zaczęli się ze mnie śmiać. No po prostu wspinały wieczór. Dziewczyny zaproponowały mi powrót do hotelu. Zgodziłam się, choć musiałyśmy wracać z jakieś pół godziny jak nie mniej. Ryzyko, że ktoś mnie jeszcze w takim stanie zobaczy, było gwarantowane, ale nie chciałam, żeby wdało mi się jakieś zakażenie.

Okazało się, że miałam rację. Jeszcze z parę ludzi, widziało moje pięknie podbite oko i rozcięcie na lewej brwi. Oczywiście nie obyło się bez wytykania palcami i chichrów z ich strony. Gdybym mogła, chętnie bym im tak pożądnie zajebała. Szłyśmy tak, już z 10 minut. Akurat mijałyśmy sklep z sukienkami. Musiałyśmy się zatrzymać, bo Mindy i Diana nie mogły nacieszyć się widokiem. Chciałam jak najszybciej dostać się do tego przeklętego hotelu, gdzie grozi mi tylko droczenie się z Lily i Aishą i nic poza tym.

Kiedy tak czekałam, aż dziewczyny łaskawie oderwą wzrok od tych kawałków materiału i ruszą swe szanowne cztery litery w stronę hotelu, ni z tąd, ni z owąd skoczył na mnie pies, jednocześnie przewracając moją osobę na zimny betonowy chodnik. Nie obyło się też, bez licznych, psich całusków. Bleh. To akurat w tych istotach lubiłam najmniej. Na szczęście, na pomoc ze zwierzakiem ruszyła mi Sally. Jedyna z naszej czwórki, która w ogóle zauważyła to zajście. Złapała burka za obrożę i podniosła ze mnie. W reszcie mogłam wstać. Nie ukrywam, że pies był ciężki. W sumie, co się dziwić jak miał chyba z 120 cm w kłębie.

Psina tylko spojżała się na mnie lekko przekrzywiając łeb, i jakby nigdy nic uciekła w stronę z której przybiegła.

Sally: Dziwny zwierzak.

Nicole: Ta. *patrząc na zegarek*Mindy, Diana ruszać dupy i wracamy szybko do hotelu.

Sally: Właśnie, ile można stać patrząc się na jedną sukienkę?

Diana: No już, chwila moment.

Nicole: Macie dwie minuty.

W tym momencie do Sally przyszła wiadomość z messengera. Odczytując ją, czule się uśmiechnęła, po czym zaczęła na nią chyba odpisywać. Kiedy chciałam zerknąć, od kogo ta wiadomość, ona szybko przyłożyła ekran do klatki piersiowej, w celu zakrycia imienia i nazwiska nadawcy wiadomość oraz jej treści.

Sally: Nie dla psa kiełbasa.

Nicole: Oj no weź... Zobaczyć nie można? Przecież nikomu nie powiem.

Sally: Sory Nicole, ale to moja prywatna sprawa. Obiecuję, że dowiesz się o niej w swoim czasie.

Nicole: Dobra, dobra... *odwracając się w stronę Mindy i Diany* Czas się skończył moje panny.

Diana: No już idziemy...

Mindy: Nicole, a tobie przypadkiem się coś nie pomyliło?

Nicole: Ehhh...... Czas się skończył moja panno Diano, i droga pani Mindy...

Mindy: Proszę, nie bierz tego, jako zbędne zawracanie dupy, ale naucz się poprawnej wymowy. Naprawdę przyda Ci się na przyszłość.

Diana: Wyobrażam sobie, co by było gdybyś powiedziała do 90-latki która żyje już 65 lat w małżeństwie "moja panno"...

Nicole: Dobra, dobra skończcie pierdolić i idziemy do hotelu. Im więcej ludzi zobaczy mnie z tą twarzą, tym większe szanse, na moje zdjęcie w takim stanie na pierwszej stronie gazet...

||Supa Strikas|| Nowa DrużynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz