Rozdział 6

396 28 1
                                    

VIVIAN

Przez ostatnie dni prawie w ogólne nie sypiam. A kiedy już na moment udaje mi się przymknąć oko, to budzę się zlana potem, ponieważ śni mi się ten sam pieprzony koszmar.

Mianowicie dwóch goryli wpadających do mojego wynajętego pokoju...

Żyję w ciągłej presji, z potężnym bólem głowy, co rusz zerkając na ekran telefonu.

Czekam na wiadomość, która nie nadchodzi.

Po rozmowie z Emily próbowałam to wszystko jeszcze raz przeanalizować. Zastanawiałam się, czy naprawdę podjęłam rozsądna decyzje, godząc się na bycie zabaweczką w czyichś rękach. Jak już wspominałam, nigdy nie byłam dobra w spełnianiu zachcianek innych, a już na pewno nie wtedy kiedy ktoś groził mi pieprzoną giwerą. Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł, wręcz czułam, że to dla mnie za dużo, a mimo to nie widziałam innego wyjścia z tej całej sytuacji.

Chciałam się sprzedać jak jakaś dziwka, nawet nie wiedząc, czy po tym wszystkim odzyskam wolność.

To zawsze ja ustalałam zasady gry. To ja inicjowałam pierwszy kontakt, pocałunek i seks. A teraz zostałam skazana na faceta, którego w życiu bym nie wzięła za swój cel.

Już na pierwszy rzut oka widać, że ten facet to istna droga do grobu. Na palcach jednej ręki mogę wymienić powody, dla których nigdy nie chciałabym go spotkać na własnej drodze. Po pierwsze jest zbyt doskonały, a to nie wróży nic dobrego. Pewnie ma jakaś obsesje na punkcie swojego wyglądu i dba o niego bardziej niż nie jedna kobieta. Po drugie ma się za jakiegoś pierdolonego Boga, który ma w garści cały świat. Po trzecie traktuje kobiety jak jakiś bezwartościowy przedmiot. Czyli szybki numerek, a później, cytuje ,,wypierdalaj". Po czwarte jest zwykłym chamem i burakiem, który pewnie ani razu w swoim życiu nie użył słowa ,,przepraszam". Myślę nawet, że nie zdaje sobie sprawy z tego, iż w słowniku języka polskiego istnieje właśnie taki wyraz.

No i najważniejsze sukinsyn mi się spodobał. Zrobiło mi się gorąco na sam jego widok. Po raz pierwszy od dawna ktoś zrobił na mnie takie wrażenie, samym swoim wyglądem. Oczywiście całe to zafascynowanie jego osobą uleciało w momencie, w którym użył na mnie szantażu i zagroził śmiercią.

Dlatego trzymałam się z daleka od takich mężczyzn. Nie chciałam mieć kłopotów, nie chciałam cierpieć, a już co najważniejsze nie chciałam stracić dla nich głowy.

Już jednego takiego faceta miałam, za kolejnego podziękuje.

Niespodziewanie mój telefon się podświetla, a na wyświetlaczu, widzę wiadomość z nieznanego numeru.

Podnoszę telefon, klikam w ekran drżącymi palcami, doskonale zdając sobie sprawę, kto jest nadawcą.

Christian: Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? Wspominałem ci coś o tym, że nie lubię gdy ktoś węszy i sobie ze mną pogrywa. To jest moje ostatnie ostrzeżenie Vivian. Inaczej zwyczajnie tego pożałujesz.

Przełykam gardłowo ślinę, a żółć podchodzi mi do gardła.

Dowiedział się o mojej rozmowie z Emily? Jak? Skąd?

Boże ten facet to jakiś totalny pojeb.

Vivian: Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Trzymam telefon w dłoniach, nie bardzo wiedząc, czy postąpiłam dobrze, odpisując na poprzednią wiadomość. Bóg wie co jeszcze może wpaść mu do tego łba, jeśli tylko bardziej go rozwściecze.

Cholera... Czemu jestem taką bezmyślną kobietą? Dlaczego najpierw coś zrobię, a dopiero później myślę?

Po chwili mój telefon ponownie wibruje.

Christian: Nienawidzę kłamców, Vivian. A ty chyba naprawdę musisz się o tym przekonać.

Kiedy tylko odczytuje tę wiadomość, mój oddech mocniej przyspiesza, a ciarki przechodzą po plechach. Opieram się o zagłówek kanapy, biorę kilka głębszych wdechów, próbując się przy tym trochę uspokoić.

Spokojnie Vivian. Tutaj nic ci nie grozi.

Tylko dlaczego czuje, że to nie były tylko puste słowa?

Następnego dnia ledwo zwlekam się z łóżka. Wkładam szlafrok i kapcie, a następnie wchodzę do łazienki umiejscowionej obok mojej sypialni.

Przecieram twarz dłońmi, patrzę w lustro i dopiero wtedy uświadamiam sobie, jak strasznie wyglądam. Podkrążone oczy, blada cera i ten narastający ból głowy.

Cholera już dłużej tak nie pociągnę. To wszystko jest ponad moje siły.

Od incydentu w kawiarni nie wyszłam ze swojego pokoju. Próbowałam znaleźć sobie różne zajęcia, byleby nie myśleć o tym całym bagnie, w którym tkwię po uszy. I może za dnia naprawdę udawało mi się o tym nie myśleć, ale kiedy nastawał zmrok, traciłam nad tym kontrolę. Miałam wrażenie, ze zaraz ktoś wparuje do mieszkania i zrobi mi coś złego.

A po wczorajszej wiadomości wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej.

Biorę szybki prysznic, wycieram się ręcznikiem, a następnie związuje włosy w niedbały kucyk. Ubieram czarne legginsy z podwyższonym stanem i krótki top do kompletu.

Zabieram telefon, zamykam drzwi i wybiegam z hotelu.

Niedaleko hotelu, w którym się zatrzymałam, mieści się ogromny park. Wbiegam do niego, robię rozgrzewkę, a kiedy moje myśli znowu zaczynają niebezpiecznie krążyć wokół tego całego syfu, najszybciej jak potrafię, biegnę na skraj i wracam do punktu, w którym zaczęłam.

Zatrzymuje się przy jednej z ławek i siadam na chwile, starając się uspokoić urwany oddech i szybsze tętno.

Cholera... Znowu przesadziłam z treningiem.

Ale co innego miałam zrobić? Kolejny dzień siedzieć w domu i myśleć, jak to się dla mnie skończy ? I tak czuje się tak, jakbym już dawno była martwa...

Kiedy czuje się na siłach, narzucam średnie tempo i biegnę w stronę hotelu.

Przed budynkiem coś dziwnego przykuwa moją uwagę, a mianowicie jakiś mężczyzna, który rozmawia przez telefon, skupiając swój wzrok tylko na mnie. Zatrzymuje się na chwile, mając nadzieje, że to jakaś pomyłka, że może facet spogląda na kogoś za mną, ale kiedy odwracam się za siebie, nie zauważam nikogo innego.

Próbuje się uspokoić. W końcu jest biały dzień, znajdujemy się pod jednym z największych hoteli w Nowym Jorku. Wszędzie roi się od kamer, więc jeśli zrobiliby mi krzywdę albo – co gorsza – porwali, to na pewno ktoś by się o tym dowiedział i spróbował mi pomoc, prawda?

Facet wygląda na dość zniecierpliwionego. Patrzy na mnie pełnym pogardy wzrokiem, a następnie podchodzi w moim kierunku.

- Zapraszam, panno Smith. - mamrocze, lustrując mnie z góry na dół pogardliwym wzrokiem.

Otwiera przede mną tyle drzwi czarnego Range Rovera, a następnie wskazuje na tylne siedzenie.

W tym momencie przed oczami przelatuje mi całe moje życie.

Bo wiem, że właśnie teraz nastała moja ostatnia godzina.

*********************************************Wiecie co, w mojej głowie jest tyle pomysłów na tę książkę, że już nie wiem, którego się trzymać 🤷‍♀️🤔😘

INDESTRUCTIBLEWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu