Rozdział 9

633 28 6
                                    

VIVIAN

Powoli przystosowuje się do otaczającej mnie rzeczywistości.

Dom Christiana jest dość spory, uzgodniliśmy, że mogę poruszać się po prawie całej części budynku, prócz jego gabinetu, do którego nie mam żadnego wstępu.

Poza tym już kilka razy wpadłam na te jego zrobioną od stóp do głów blondi, która za każdym razem patrzyła na mnie z mordem w oczach. Laska ewidentnie ma ze mną jakiś problem, bo ile razy na nią spojrzę, to prycha pod nosem i jeży się jak jakaś głupia idiotka.

Uśmiecham się pod nosem, bo oczami wyobraźni widzę, jak robi awanturę Christianowi. Zresztą jestem ciekawa czy ta lalka wie coś o jego szemranych interesach, a już co gorsza, że grozi mi pieprzoną giwerą i posłaniem do piachu.

A teraz siedzę na leżance, przykryta kocem i patrzę w bezchmurne niebo, na którym pojawiają się gwiazdy.

To już jutro.

Już jutro muszę pojawić się w tym cholernym kasynie i uwieść Liama Morra.

Na samą myśl żółć podchodzi mi do gardła.

Zauważyłam, że Christian nie do końca uwierzył w moje próby wymigania się z tej całej sytuacji. Próbowałam mu to jakoś przetłumaczyć, ale za każdym razem kończyło się tak samo, oskarżał mnie o kolejne kłamstwo i zapewniał, że jeśli sytuacja się powtórzy, porozmawiamy inaczej.

Zrozumiałam, że rozmowa z nim nie ma sensu. Że muszę się jakoś pogodzić z tą całą sytuacją i wymyślić choćby jakiś plan działania, który pomoże mi przetrwać i sprawi, że Liam w jakiś dziwny sposób, połknie haczyk.

Tylko to nie było takie proste.

Wręcz czułam, że jeśli tylko go zobaczę, nie będę potrafiła utrzymać nerwów na wodzy, że zwyczajnie nie wytrzymam i wygarnę mu wszystko, co o nim myślę.

W końcu zniszczył mi życie. Pieprzył jakieś laski na boku, kiedy najbardziej go potrzebowałam, kiedy moje życie sypało się jak jeden wielki domek z kart.

A kiedy wylądowałam w szpitalu, kiedy dowiedziałam się, że przez ten cały stres, straciłam swoje dziecko, nawet mnie nie odwiedził.

Zwyczajnie się ulotnił, zabierając przy tym wszystkie moje pieniądze.

- Nie wiedziałem, że jesteś typem romantyczki.

- A ja nie wiedziałam, że jesteś typem prześladowcy. - odbijam piłeczkę, przenosząc na niego wzrok.

Uśmiecha się słabo, siada na leżance tuż obok mnie i spogląda w moim kierunku.

- Posłuchaj Vivian. - składa ręce. - Naprawdę nie mam zamiaru cię krzywdzić. Jeśli będziesz lojalna i zrobisz wszystko, co ci każe, nic ci się nie stanie.

Prycham pod nosem.

- Nawet jeśli dałam ci jasno do zrozumienia, że tego nie chce? - pytam ironicznie.

- Nie rozumiem, z czym masz problem. - informuje. - Jeszcze kilka dni temu byłaś gotowa wskoczyć do łóżka, facetowi, którego poznałaś kilka chwil wcześniej.

- Coś ci umknęło. Robiłam to bo sama tego chciałam, a nie dlatego, że ktoś mi groził. - odpowiadam. - Zresztą, po co ja ci się tłumacze, co? Mówiłam Ci, że nie musisz się obawiać. Zrobię co do mnie należy, a później zniknę z twojego życia raz na zawsze. W końcu tego ode mnie oczekujesz, prawda?

- Tak. - patrzy mi prosto w oczy. - Tylko tego od ciebie oczekuje, Vivian.

Podnosi się z leżanki, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. Kiedy, wychodzi zostawiając mnie samą, ciężko wzdycham. Okrywam się szczelnej kocem i chowam twarz w dłoniach.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 12, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

INDESTRUCTIBLEWhere stories live. Discover now