19

567 27 14
                                    

Kiedy ich wszystkich zobaczyłam w jednym miejscu wybuchłam głośnym płaczem. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Po chwili zamknęli mnie w szczelnym uścisku.

- Roxanne, słonko. - wyszeptała do ucha drżącym głosem moja najlepsza przyjaciółka. Również płakała. - Tak bardzo sie cieszę, że cię widzę. Boże, myślałam, że cię straciłam na zawsze. - dodała wybuchając płaczem. Objęłam ją mocno.

- Jestem tutaj Jessy. - wyszeptałam.

- Roxanne!! - usłyszałam jego wspaniały kojący głos, który był przepełniony troską, kiedy reszta mnie wyściskała. - Ty żyjesz!! Tak bardzo się bałem, że cię straciłem! - objął mnie bardzo mocno. Również moje ręce zawisły na jego szyi. Staliśmy tak długie minuty. Kiedy się odsunął pocałował mnie czule.

- Jake... - wyszeptałam, kiedy odsunął swoje wargi. - Ja nie chcę tam wracać. Nie chcę, błagam zabierz mnie stąd, ucieknijmy daleko stąd. - mówiłam desperacko bardziej płacząc. Jego dłonie objęły moją twarz.

- Wiem, Roxanne. Wiem. - mówił patrząc mi w oczy. - Musisz być silna, dla samej siebie, dla mnie, dla nas. Nie pozwolę im znów cię skrzywdzić, rozumiesz? Nie pozwolę im podnieść na ciebie ręki, nie pozwolę im ciebie uderzyć i przede wszystkim nie pozwolę by się nad tobą znęcali. To wszystko przeze mnie, więc teraz to ja tam pojadę i się oddam im w ręce.

- Nie, Jake. - powiedziałam stanowczo. - Nie możemy tak się narażać.

- Jeśli chodzi o twoje życie, zrobię wszystko. Musisz być bezpieczna i żyć. Nie możesz umrzeć. Nie wolno ci tam wracać i narażać się na śmierć. - widziałam jak po jego policzkach spływają łzy.

- A co z tobą, Jake? - wyszeptałam.

- Nie martw się o mnie. - powiedział posyłając uśmiech. - Na pewno sobie poradzę. Najważniejsze, żebyś była bezpieczna.

- Jake... - wyszeptałam dławiąc się łzami, a on odsunął się i podszedł do Alana. Jessy podeszła do mnie i bardzo mocno mnie objęła.

Po chwili podeszła do mnie Hannah. Patrzała się na mnie przez kilka dobrych minut, a po chwili wtopiła się w moje ramiona.

- Roxanne, przepraszam. Przepraszam, to wszystko moja wina. To przeze mnie oboje cierpicie. Przepraszam! Błagam wybacz mi. - mówiła cicho, a w jej głosie było czuć skruchę i żal. Odwzajemniłam uścisk.

- W porządku, Hannah. - odrzekłam starając się spokojnym tonem głosu. Dlaczego ją okłamuję? Nic nie jest w porządku. - To nie twoja wina. - dodałam.

- To przeze mnie federalni namierzyli lokalizację i cię uprowadzili. To ja ich wezwałam! - wykrzyczała, a mi w tym samym momencie serce zamarło.

- Co? - wyszeptałam. - Jak... Jak mogłaś, Hannah?! - krzyknęłam zaciskając pięści. - Nie rozumiesz, że się kochamy?! Że Jake kocha mnie, a nie ciebie?! Że Jake to twój brat?! - wpadłam w furię. Chciałam się już na nią rzucić, lecz powstrzymały mnie silne ręce. Należały one do Jake'a.

- Roxanne, proszę wybacz jej. Ona nie miała pojęcia co robi. - odezwał się szatyn.

- Roxanne, przepraszam! Chcę naprawić ten błąd! - powiedziała Hannah. Zacisnęłam zęby.

- To ją nie usprawiedliwia. - syknęłam do chłopaka.

- Proszę uspokójcie się. - odezwał się Alan. - Musimy wymyślić naprawdę bardzo dobry plan, który pozwoli Jake'a uwolnić z rąk tych idiotów. - dodał. Wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę. - Ma ktoś jakieś pomysły? - zapytał.

Każdy milczał. Szczerze mówiąc nie wiedziałam co możemy zrobić takiego, aby zmusić federalnych do odpuszczenia sobie chłopaka, którego kocham.

Nymos //Jake x MC (Duskwood)Where stories live. Discover now