Lawyer: Part 8

12.7K 459 146
                                    

Od: Harry x

To gdzie dzisiaj się spotykamy? x

Do: Harry x

Kawiarnia?

Od: Harry x

To za godzinę się widzimy ;) Będę czekał x

Moje spotkania z Harrym stały się rutyną. Widujemy się codziennie i spędzamy razem po kilka godzin. Ku mojemu zaskoczeniu Harry jest strasznie zabawny, co pokazuje na każdym kroku mnie rozśmieszając.

Rzucając telefon na łóżko ruszyłam do szafy wybierając z niej zestaw na spotkanie. Po ubraniu się w przygotowane rzeczy chwyciłam telefon i wyszłam z pokoju, schodząc po schodach do salonu. Zabrałam leżące na jednej z komód klucze i wyszłam z domu uprzednio go zamykając.

Drogę przebyłam spokojnym krokiem, gdyż miałam jeszcze dużo czasu. Docierając do kawiarni w jednym z jej okien dostrzegłam siedzącego przy jednym ze stolików bruneta. Weszłam do środka i bez słowa podeszłam do stolika.

- Harry, kochanie, tak bardzo tęskniłam! – Krzyknęłam tuż nad jego uchem, tłumiąc śmiech. Brunet podskoczył na swoim miejscu i odwrócił się w moją stronę.

- Boże, Brooklyn. – Chłopak chwycił się za serce. – Wystraszyłem się.

- Ale z Ciebie baba. – Zaśmiałam się, a ten zmrużył oczy, chcąc mnie przestraszyć. – To na mnie nie działa, adwokacino. - Jego twarz się rozchmurzyła, a usta wygięły się w uśmiechu.

- Co tam u Ciebie, Tooker? – Spojrzał na mnie uważnie.

- Od wczoraj? Nic się nie zmieniło. – Zaśmiałam się. – A u Ciebie? – Jego mina zrzedła na to pytanie. – Ej, wszystko ok?

- Nie, Is, robi mi ciągłe wywody i sceny zazdrości o Ciebie. – Przewrócił oczami.

- O mnie? – Zapytałam.

- No właśnie, o Ciebie. – Zabolało. – Masz dziewiętnaście lat i jesteś tylko moją klientką, a ona zachowuje się tak jakbyśmy się przespali. – Wybuchłam śmiechem, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

- Przepraszam, ale musiałabym stracić rozum, żeby wskoczyć Ci do łóżka.

- Ja też musiałbym być niepoważny, żeby pieprzyć się z małolatą.

- To chyba jesteś niepoważny, bo twój wzrok cały czas ląduje niżej niż w moich oczach.

- Jestem facetem.

- To nie tłumaczy tego wzroku.

- Tłumaczy.

- Cokolwiek sprawi, że dziś spokojnie zaśniesz. – Uśmiechnęłam się wrednie, a on przewrócił oczami. – Ja wiem, że może Is nie jest hojnie obdarzona przez naturę, ale przecież musiałeś wiedzieć za co się brałeś, a nie patrzysz teraz na to co nie twoje. – Zaśmiałam się przez swoją wypowiedź.

- Nie wierzę, że to powiedziałaś.

- Nikt nie mówił, że jestem grzeczna.

- Gdybym wiedział, że siedzi w tobie taki zboczuch to bym Cię zerżnął na sali sądowej.

- Nie powiedziałeś tego. – Zaśmiałam się.

- A i owszem. – Uśmiechnął się zwycięsko, przysuwając się do mnie. – Jeszcze nic straconego... - Mruknął, by po chwili spojrzeć na moją przestraszoną twarz. Jego głośny śmiech rozniósł się po kawiarni przykuwając tym uwagę ludzi. Tyle, że mi wtedy nie było do śmiechu...

Lawyer || h.s  ✔Where stories live. Discover now