Rozdział 61

265 11 2
                                    

- Proszę, napij się.- Mobius podał mi szklankę wody

Siedzieliśmy w niewielkiej sali, która była utrzymana w podobnym stylu co poprzednia. W tej jednak znajdował się mały stół ze specyficznym projektorem i paroma krzesłami.

- Dzięki, ale przydałoby się coś mocniejszego.- mruknęłam, po czym wzięłam duży łyk płynu

Mężczyzna pokiwał głową z lekkim uśmiechem.

- A właśnie.- coś przypomniało mu się nagle- Możemy poczekać moment? Ta sprawa dotyczy jeszcze jednej osoby. Jest moim... pomagierem.

- Ja nie jestem żadnym miernym pomagierem.- usłyszałam za mną męski głos- Jak już to współpracownikiem.

Odkręciłam się i dostrzegłam wysokiego mężczyznę z czarnymi włosami do ramion. Wydawało mi się, że znam tę twarz.

- Loki, spóźniłeś się.- wypomniał mu Mobius

- Loki?- zapaliła mi się lampka- Ja cię kojarzę. To ty jesteś bratem Thora...

- Adoptowanym.

 - ...i kilka lat temu napadłeś na Nowy Jork.

- Tak jest.- zadowolony rozłożył ramiona na boki- Jestem Loki Laufeyson z Asgardu, bóg kłamstw i podstępu. Możesz złożyć mi pokłon.- machnął ręką

Jego arogancja przekraczała wszelkie granice.

- Chwila...- zmarszczyłam brwi, przypominając sobie jedną z opowieści Tony'ego- Czy to nie ty przypadkiem wyrzuciłeś mojego ojca z okna?

- A kim jest twój ojciec?- prychnął Loki

- Tony Stark.- syknęłam, czując narastającą wściekłość

- Oh, ten nędzny Midgarczyk ma córkę?- parsknął- W sumie widzę podobieństwo.

Jego głos był jak punkt zapalny. Wstałam gwałtownie, niemal wywracając krzesło, po czym ruszyłam w stronę Lokiego. Byłam gotowa zdzielić go z pięści w twarz.

- Jean, nie wolno!- zatrzymał mnie Mobius- Sam mam ochotę to zrobić, ale porozmawiajmy na spokojnie.- spróbowałam się opanować- Później to zrobisz.- szepnął do mnie

Mężczyzna odprowadził mnie z powrotem do krzeseł. Opadłam na jedno z nich, krzyżując ręce na piersi.

- U ciebie moja droga jest podobna sytuacja do Lokiego.- zaczął objaśniać Mobius- Zacznijmy od tego, że był rozkaz zlikwidowania ciebie, zaraz po tym jak opanują twoją anomalię.- spojrzałam na niego zaskoczona- Jednak cudem udało mi się ciebie ułaskawić i wziąć za ciebie całą odpowiedzialność. Jednak zawsze jest jakiś haczyk...

- Chwila, chwila.- przerwałam mu- Czemu niby miałbyś się za mną wstawić? W sensie nie to, że jestem niewdzięczna czy coś, ale po prostu zastanawia mnie to.

- Jean, widziałem twoje akta i przez ostatnie lata byłaś szóstkowym obywatelem. Według większości ludzi jesteś superbohaterką. Nie mamy teraz czego ci zarzucić. A poza tym masz moc i umiejętności, które nam się przydadzą.

Loki prychnął głośno, opierając się o ścianę.

- Jak dla mnie nie potrzebujemy jej. Jestem bogiem, mam tysiąc razy lepszą magię od niej.

- Zamilcz.- Mobius posłał mu zirytowane spojrzenie. Odchrząknął- Kontynuując, postawiono mi warunek, że muszę najpierw dowiedzieć się, czym ta anomalia była spowodowana. Mam udowodnić, że nie jesteś zagrożeniem oraz że panujesz nad mocami. Dlatego jesteśmy w tej sali, żeby zrobić analizę.

- Jasne, tylko powiedz mi, w czym niby mam się przydać?- zauważyłam

- Mamy problem ze złapaniem wariantu Lokiego, czyli taką jakby jego inną wersją.- wyjaśnił- Z twoją pomocą będzie to łatwiejsze.

Pokiwałam głową w zadumie.

- Raczej i tak nie mam wyboru, prawda?- westchnęłam- Niech będzie.

- Jestem wdzięczny, Jean.- Mobius uśmiechnął się delikatnie- Nie ukrywam jednak, że gdybyś się nie zgodziła, to wszystko by się pokomplikowało. I dla nas i dla ciebie.- otworzył notatnik, leżący na stole- A teraz może przejdźmy do naszej analizy.

A więc nową przygodę czas zacząć.

To be continued...



~Ella Brekker~

Stay with me | 𝙰𝚟𝚎𝚗𝚐𝚎𝚛𝚜Where stories live. Discover now