Część 1, Rozdział 8

113 12 23
                                    




Szlaban u Sharpa zabierał jej całe popołudnia, ale nie był nawet w małej części tak przykry, jak świadomość, że utraciły tyle punktów. Przez sobotni występek ich dom spadł w klasyfikacji na trzecie miejsce. Jednak Lucy miała wrażenie, że z pośród studentów siódmego roku tylko ona się tym przejmuje. Najbardziej irytował ją Sebastian, który po swoim pierwszym wybuchu złości szybko doszedł do siebie i na każdym kroku z niej kpił z tego powodu. Za to Imelda praktycznie się do niej nie odzywała. Nerida wciąż przebywała w skrzydle szpitalnym i to tam druga Ślizgonka spędzała większość dnia, gdy nie była na lekcjach ani nie odrabiała szlabanu. Lucy bardzo to odpowiadało, w końcu miała spokój w sypialni i mogła w wygodnych warunkach czytać kolejne księgi. Nadal jednak nie była w stanie znaleźć niczego na temat starożytnej magii. Na dodatek miała teraz zdecydowanie mniej czasu na własne badania, co tym bardziej ją irytowało. Czuła, że jeśli wkrótce na coś nie wpadnie, to zdarzenie z Neridą może się powtórzyć, a tego chciała za wszelką cenę uniknąć.

Cała ta sytuacja miała jednak też dobre strony. Przede wszystkim pogodziła się znów z Ominisem, a Natty przestała ją prześladować. No i Amit wyjaśnił jej, dlaczego tak źle zareagował na jej niezdarny pocałunek.

- Byłem po prostu zaskoczony - wyznał, gdy spotkała się z nim w niedzielę, po wyjściu z gabinetu Sharpa. - Nie spodziewałem się tego zupełnie, wiesz, to była nasza pierwsza randka... Nie to, żeby mi się nie podobało! - zaznaczył od razu. - Po prostu nie sądziłem, że będziesz taka szybka - zaśmiał się niezręcznie. - Jeszcze raz cię przepraszam...

Przeprosiny od niego usłyszała wtedy po raz prawdopodobnie setny, więc tylko przewróciła oczami. Mimo wszystko poczuła się dużo lepiej, gdy poznała prawdziwe motywy jego zachowania, a nie te, które sobie ubzdurała. Dzięki temu przestało być niezręcznie, a jej samoocena znowu skoczyła do góry. Jednak nie była odrażająca ani nic takiego. Zadziwiające, jak wiele to dla niej znaczyło.

W środę kończyła zajęcia przed obiadem, mając więc w perspektywie kolejne popołudniowe odrabianie szlabanu w lochach, niemrawo dziabała widelcem potrawkę na swoim talerzu, usiłując jednocześnie przeczytać rozdział o roślinach karańskich, zadany im jako praca domowa z zielarstwa.

- Co słychać, czyścicielko nocników? - Poczuła klepnięcie w plecy i prawie opluła książkę przeżuwanym właśnie kęsem potrawki. Sebastian, w wyjątkowo dobrym humorze, usiadł koło niej, chichocząc, jakby opowiedział najlepszy żart na świecie.

- Czyścimy kociołki, a nie nocniki...

- Jestem pewien, że ktoś kiedyś narobił do któregoś z kociołków Sharpa.

- Haha, bardzo śmieszne - przedrzeźniła go. - Co najwyżej zwymiotował...

Chłopak parsknął śmiechem, ale inne osoby siedzące w zasięgu ich głosu wyraźnie skrzywiły się z niesmakiem.

- Błagam, nie przy jedzeniu - poprosił Ominis, siadając z drugiej strony Lucy. - To powinno być karalne...

- Karalny powinien być brak poczucia humoru - oświadczył Sebastian, puszczając do Lucy oczko. Dziewczyna zaśmiała się, chowając księgę.

- Czasem mam wrażenie, że wasze poczucie humoru jest na zupełnie innym poziomie - żachnął się Ominis, nakładając sobie tłuczone ziemniaki. - I nie wiem, czy się z tego cieszyć czy raczej martwić.

Lucy spojrzała wymownie na Sebastiana, a ten wywrócił oczami. Po chwili oboje znów wybuchnęli śmiechem. Ominis pokręcił tylko głową.

- W każdym razie nikt nie może powiedzieć, że Sharp faworyzuje uczniów swojego domu... Cały zamek już wie, że czyścicie jego kociołki bez użycia magii - Sebastian wzdrygnął się, z udawanym obrzydzeniem.

NajpotężniejszaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang