29 - 2.9 Sally/Oliver

58 4 6
                                    

Dobra, rozdział dzisiaj! Taki bardziej na luzie! Koniecznie dajcie znać, co myślicie!
Im więcej komentarzy, tym szybciej rozdział!
Miłego dnia. A i lektury oczywiście!

Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ przez nadmiar emocji nie mogłam za bardzo spać. Ciągle w głowie miałam, to wszystko co się działo nad ranem. Nawet obecność Olivera mi nie pomogła, choć nie słyszałam kiedy wychodził z mojego pokoju.

Mimo że zasypialiśmy razem, obudziłam się sama. Gdy tylko się zorientowałam, że go nie było obok, poczułam po prostu pustkę, choć wiedziałam, że dobrze zrobił, wychodząc z mojego domu jeszcze przed wstaniem reszty domowników.

To było strasznie ryzykowne. Oboje mieliśmy tego świadomość. Dobra, moi rodzice mieli bardzo mocny sen. To zawsze ja ich budziłam, gdy John źle się czuł i płakał, jako dziecko, ponieważ oni nigdy niczego nie słyszeli. Mój brat to zresztą nie raz testował, wymykając się w środku nocy. Ale zawsze mogli wstać do toalety czy coś.

Zresztą był jeszcze John. Mógł wrócić do domu i przyłapać nas w jedny łóżku, a wtedy nie byłoby tak kolorowo, ale byłam wstanie przyjąć konsekwencje. Wszystkie.

Nie chciałam, by wracał do domu. Po pierwsze martwiłam się o niego. Nie chciałam, by coś mu się stało, a też nie miałam w stu procentowej pewności, że faktycznie udałby się grzecznie spać, a nie znów wyruszył na ratunek mojemu bratu. Po drugie po prostu chciałam mieć go blisko. Potrzebowałam go właśnie teraz, bo tego wszystkiego było za dużo, jak na moją głowę. Przy nim było mi po prostu lżej. Czułam się lepiej i podobało mi się to.

Dlatego został.

Najpierw opatrzyłam mu rany. Starałam się być delikatna, choć i tak słyszałam jego ciche syknięcia i mocny uścisk jego palców na moich biodrach, co oznaczało, że bolało. W tamtym momencie zrobiłabym wszystko, by przestało...

Na początku nie chciał zostać, twierdząc, że nie chcę niczego przyśpieszać, bo coś w końcu mi obiecał, ale po milionowym upewnieniu się mnie, czy byłam na pewno pewna, skapitulował.

Leżał więc w moim łóżku, w spodniach mojego brata, bez koszulki i przytulał się do mnie, wyglądającej jak wielkie gówno. Uścisk był tak mocny, jakby nie chciał, bym uciekła, czego oczywiście nie planowałam.

Teraz naprawdę było dobrze. Lubiłam znajdować się w jego ramionach, w których czułam się tak naturalnie i bezpiecznie.

Próbowałam wypytać go jeszcze o tę sytuację, która miała miejsce, ale zbywał mnie ciągle, mówiąc że to nie rozmowa na teraz albo żebym poszła spać, bo muszę odpocząć.

Czasami też uciszał mnie buziakiem w czoło czy w nos albo lekkim muśnięciem moich ust. Nie robił niczego więcej, po prostu był, a ja czułam się z tym tak dobrze.

- Hej - powiedziałam cicho w stronę rodziców, którzy znajdowali się w kuchni. Tata siedział przy stole, pijąc kawę, a mama opierała się o blat, robiąc to samo.

- Cześć kochanie.

Poszłam w stronę dzbanka z wodą, by nalać sobie wody.

- Wcześnie wstałaś. Myślałem, że skoro wróciłaś późno, to trochę pośpisz - odezwał się ojciec.

Zawsze informowałam rodziców o powrocie do domu. Nie chciałam, by się martwili. Tym razem zrobiłam to samo.

- Nie mogę jakoś spać - przyznałam się, nie wchodząc w żadne szczegóły.

Ruszyłam w stronę krzesła, by usiąść.

- Nic nie zjesz? - zapytała kobieta.

Pytania o jedzenie były u niej częstsze o pytania "Co u ciebie?". Mogły jej nawet zastępować przecinki. Martwiła się, ale naprawdę przesadzała, bo ze mną było już naprawdę okay.

Zakazany I & IIWhere stories live. Discover now