,,Lekcja życia"

44 0 0
                                    

-Chodź pojedziemy gdzieś. tylko ani słowa rodzicom, bo mnie zabiją - Wsiadłam do auta pana Cezarego. Wyruszyliśmy w drogę. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Zasnęłam z przemęczenia czekając na rozwój wydarzeń.

- Jesteśmy śpiąca królewno! - krzyknął pradziadek. Wysiadł z auta i otworzył mi drzwi. Wyjął jakaś walizkę z bagażnika i wyruszyli przed siebie. Znajdowaliśmy się w jakimś mieście. Nie było ono duże i na pewno nie była to Warszawa.

-  Zamierzasz mnie tu porzucić? - zapytałam wskazując wzrokiem na jego bagaż, ale on tylko zaśmiał się w odpowiedzi.

- zaraz będziemy, to tylko kilkaset metrów.

- A gdzie tak w ogóle idziemy?

- Pokaże ci miejsce w którym poznałem się z twoją świętej pamięci babcią.

- A co jest w tej torbie? - znów przeniosłam na nią wzrok.

- O nic nie pytaj, zaraz będziemy. - odpowiedział sugerując żebym była już cicho. Szliśmy dość długo co nie było dobre dla mojej choroby. Nie było to kilkaset metrów. Raczej kilka kilometrów. Ale w końcu doszliśmy. Stanęliśmy w miejscu.

- To tutaj? - spytałam upewniając się

- Tak

- Liczyłam na coś bardziej wow. - powiedziałam z rozczarowaniem. Przed nami stał ceglany budynek. Była to szkoła. Zapewne postawiona podczas II wojny światowej. - No to po co my tu właściwie przyszliśmy? - zapytałam

- Sam nie wiem. Po prostu chciałem sobie przypomnieć stare lata i chwile spędzone z moją Elą. - westchnął - Nikomu tego nie mówiłem ale tęsknie za nią. Przedwczoraj minęła 50 rocznica naszego ślubu.

- Przykro mi - odpowiedziałam Współczułam pradziadkowi ale nie wiele mogłam zrobić. Nie.wiedziałam co mam zrobić.

- Spoko, nie będziemy się użalać nade mną. Opowiadaj o swojej miłości. On jest pierwszy?

- W sumie to się nie zastanawiałam nad tym, ale tak. To mój pierwszy chłopak.

- Dobrze całuje? - zapytał.

- Tak - powiedziałam onieśmielona.

- A rodzice wiedzą?

- Tak. Michał nas śledził jak poszliśmy na randkę. Przeszkodził nam w pocałunku.

-  Nie wiem po kim jest taki nad opiekuńczy. Ja taki nie byłem.

- To może po prababci Eli? - spytałam nie do końca wiedząc jak zareaguje.

- A wiesz, że możesz mieć rację? Nawet mną się ciągle opiekowała. Zawsze kazała ubierać się na cebulkę, jeść coś przed wyjściem i jeździć na kontrolne badania co miesiąc. Ale teraz tego nie pilnuje i jak widać dalej żyję i mam się dobrze.

- Hania i Michał są strasznie opiekuńczy. Bardziej Michał się o mnie boi, że ktoś mi zrobi krzywdę.

- wiesz dlaczego taki jest?

- dlaczego?

- życie go skopało w tyłek. Miał tyle dziewczyn. Po jednej nie mógł pozbierać się przez pół roku. Już nawet psycholog nie mógł mu pomóc. Ja od samego początku mu mówiłem. Zwolnij chłopie bo pożałujesz. No i się doigrał. Ale w końcu sobie ułożył życie. Ma teraz Hanię i ciebie.

- Cieszę się że trafiłam na Hanię. Gdyby nie to że miała akurat dyżur na sorze prawdopodobnie nawet byśmy się nie poznały. Nie wiem co bym zrobiła bez niej.

- Hania to złota kobieta. Każdego chce uszczęśliwić i każdemu pomóc. Ale życie jej też kiedyś da w kość. Zobaczysz.

- Jak ty to robisz? - zapytałam z podziwem

ndinzTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang