twenty

235 17 3
                                    

Chłopak Camilii (Matthew Daddario)☝️
--------------------
5 lat później

- Hej Chase - przywitałam się z przyjacielem mojego faceta, wchodząc na siłownię.
- Hej Cami - odpowiedział, jak zawsze z miłym uśmiechem. - Matthew jest przy bieżniach - dodał, za co mu podziękowałam.
Weszłam w głąb siłowni i od razu zauważyłam mojego faceta. Tłumaczył coś jakiemuś mężczyźnie, aż mnie zobaczył. Na jego twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech i ruszył w moją stronę.

- Cześć skarbie - cmoknął mnie w usta.
- Hej - uśmiechnęłam się i podałam mu torbę, której zapomniał z domu.
- Jezu, dziękuję, kocham Cię - ucałował mnie w czoło.
- Ależ proszę bardzo - odpowiedziałam. - Lecę do pracy, widzimy się później - złożyłam szybkiego buziaka na jego ustach i wyszłam z budynku.
Skierowałam się najpierw po dwie kawy, a potem w stronę biblioteki.

Co do Matthew, ma 31 lat i jest moim chłopakiem od 2 lat. Poznaliśmy się właśnie na jego siłowni, jak stwierdziłam, że pójdę sobie poćwiczyć. Usiadłam z dupskiem na piłce do ćwiczeń i się z niej zjebałam, zwalając przy tym resztę piłek z półek. Wtedy podbiegł do mnie on i pomógł mi wstać i tak jakoś się zaczęło. Zaprosił mnie najpierw na kawę, a potem już się samo rozkręciło. No i tak jesteśmy sobie w związku. Jest naprawdę wyrozumiały i bardzo kochany, a do tego przystojny i wysportowany. Dogaduje się z dziewczynami, także jestem szczęśliwa.

- Heejka - powiedziałam, wchodząc do księgarni. Dove wyłoniła się zza regałów i uśmiechnęła się w moją stronę.
- Hej - podałam jej kubek z gorącym napojem, który od razu w siebie wlała. - Jezu, potrzebowałam tego, nie wyspałam się dziś - mruknęła i usiadła na sofie, a ja obok niej.
- Co się stało?
- Pierdolony kot latał po całym mieszkaniu w nocy, jak opętany. Ally to już chciała egzorcyzmy robić, no pojebało po prostu Pulpecika, chyba za dużo się nażarł na noc - westchnęła, a ja powstrzymywałam się przed śmiechem. Pulpecik to zwykły rudy kot, choć dość grubiutki, ale jest zwinniejszy ode mnie, mimo swojej masy.
- Jeju, już za 3 tygodnie ślub Norminah - jęknęłam, uświadamiając sobie, jak szybko leci czas. Jeszcze niedawno pomagałyśmy Dinah wszystko przygotować na zaręczyny, a tu zaraz się żenią.
- Faktycznie, teraz w weekend do klubu lecimy - poruszyła zabawnie brwiami, uśmiechając się przy tym chytrze.
- Nie dam się rozpić - zaprotestowałam, chociaż wiedziałam, że i tak skończy się jak zwykle.

Po skończonej pracy, skierowałam się prosto do mieszkania, w którym już mieszkam sama. Hansen wprowadziła się do Mani. Czasami nocuje u mnie Matthew, ale i tak częściej jestem sama.
Nagle mignął mi znany samochód, spojrzałam w tamtą stronę i na kogoś wpadłam. Prawie upadłam na ziemię, ale ten ktoś mnie złapał. Do moich nozdrzy dotarł bardzo znany mi zapach, który przywołał od razu wszystkie wspomnienia. Szybko stanęłam na własne nogi, otrzepując się z niewidzialnego kurzu.

- Wszystko okej? - zapytała, a ja spojrzała w jej zielone tęczówki. Zatonęłam, tak samo jak za każdym razem, kiedy w nie patrzyłam. Poczułam jakby w brzuchu wybuchło mi stado motyli. Czy po tych 5 latach nadal coś do niej mogłam czuć? Przecież wyzbyłam się wszystkich uczuć do niej. - Camila? - potrząsnęłam głową, słysząc znowu jej zachrypnięty głos.
- Tak, jest okej - odpowiedziałam. Czułam jak sunie po mnie wzrokiem, a na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech.
- Miło Cię znowu zobaczyć po tych latach - odparła, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- Ciebie również.
- Może chciałabyś pójść na kawę i porozmawiać? Akurat mam czas - wyczułam lekką nadzieję w jej głosie. Chwilę się zastanawiałam, czy to dobry pomysł.
- Jasne, nigdzie mi się nie spieszy, więc czemu nie - wzruszyłam ramionami, ta się szeroko uśmiechnęła i poszłyśmy do jej kawiarni.

Zamówiłam to, co zawsze i usiadłam w moim ulubionym miejscu. Po chwili przyniesiono nasze zamówienia. Lauren cały czas na mnie patrzyła nieodgadnionym wzrokiem.
- Jak tam we Francji? - zagadałam.
- Dobrze, kawiarnia się rozwija, dużo klientów jest. Jest tak jak chciałam, a jak tam u Ciebie?
- Też dobrze, dalej pracuję w tym samym miejscu, mieszkam sama, bo Dinah wyprowadziła się do Normani. Od 2 lat mam chłopaka, więc jest w sumie bardzo dobrze - zauważyłam jakiś błysk w jej oczach, kiedy wspomniałam o chłopaku. Była trochę jakby zawiedziona lub zdziwiona.
- Ja nikogo nie mam - podrapała się po karku, dojadając sernik.
- A ta Lucy?
- Zdradziła mnie po miesiącu - machnęła ręką, jakby to było mało istotne.

Przeszłyśmy w końcu na lżejsze tematy. Rozmawiałyśmy, tak jak kiedyś. Jakbyśmy były starymi dobrymi znajomymi. Cieszyłam się w sumie, że nie ma między nami żadnego dziwnego napięcia.
Przegadałyśmy tak parę godzin, aż w końcu postanowiłam wrócić do domu.

girl from library | camrenWhere stories live. Discover now