XXX

439 10 25
                                    

W lutym jak nigdy spadło trochę śniegu i było czuć zimowy klimat, w tym miesiącu spodziewałam się chyba wszystkiego ale nie tego...

Po południu poszłam do Nat.

- Kurwa nie uwierzysz.

- W co?

- Moja matką i ten jej bogacz chcą urządzić bal zaręczynowy.

Spojrzałam na nią pytająco.

- Planują to zorganizować w naszym pałacyku w górach i przy okazji mają wypromować jego firmę.

- Jesteś zaproszona i mam z tobą pójść, tak?

- Ależ naturalnie. Ty ubierzesz tą sukienkę, - rzuciła mi ładnie zapakowane pudełko - a ja ten boski garnitur.

Po czym wyciągnęła z szafy obłędny granatowy garnitur.

- Tutaj twoja matka nie wymaga sukienki?

- Tutaj nie. No dalej rozpakuj tą sukienkę i przymierzaj, bo chcę cię zobaczyć.

Rozpakowałam pudełko i moim oczom ukazała się granatowa sukienka z brokatowym gorsetem w kształcie serca i długi do ziemi lśniący tren z rozcięciem na nodze.

- Jezus, jest śliczna.

- No mierz.

Posłusznie ją założyłam, granat idealnie pasował do mojej karmelowej karnacji i brązowych włosów, trochę gryzł się z fioletowymi pasemkami (tak znów je przefarbowałam).

Nat zaszła mnie od tyłu i złapała w pasie, a głowę oparła o moje ramię.

- Ślicznie wyglądasz. - Odezwała się.

- Tak myślisz?

- Ja to wiem.

Czując jej oddech na szyi przechodził mnie przyjemny dreszcz, miałam ochotę obrócić się i ją pocałować.

- Kiedy jest to przyjęcie?

- Za tydzień.

- Trochę mało czasu.

- Spokojnie wyjedziemy dzień wcześniej. Uprzedzając wszelkie pytania, matka ma kogoś po nas wysłać.

- Mhhh okej.

Time skip, dzień wyjazdu.

Spakowałam chyba wszystko co potrzebne na trzydniowy wyjazd. Zmieściłam się do małej walizki, a sukienkę miałam na wieszaku. Tata podwiózł mnie do Nat, która czekała już na mnie na parkingu.

- Spokojnie oddam ją w jednym kawałku. - zapewniła mojego tatę stojąc oparta o czarne Maserati.

- Miłej zabawy, trzymajcie się.

- To jak królewno, gotowa?

- Królewno?

- Nie wiedziałaś, że jesteś królewną mojego serca?

- Na podróż z tobą u boku zawsze jestem gotów.

Zapakowałyśmy się do auta i pojechałyśmy.

Podróż zajęła nam około 7 godzin.

- Nie będziemy się chyba zatrzymywać w pałacyku, co? - Zapytała.

- Dalszego nie?

Skrzywiła się ale odpowiedziała.

- Wiesz, to miejsce ma taki klimat, że na imprezy i bankiety się nadaje, ale gorzej z mieszkaniem.

- Byłaś tam kiedyś?

Pojebana OsiemnastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz