epilog

22K 2K 630
                                    

Larisa

wrzesień 2024, ponad rok później

Głośne brawa rozległy się wokół nas i towarzyszył temu huk wystrzelonego korka od szampana. Ukłoniłam się teatralnie, co jedynie wzmogło oklaski.

Znajdowaliśmy w restauracji, w której świętowaliśmy i opijaliśmy ogromny sukces Little White Lies.

Rok i miesiąc po jego premierze na Netflixie US właśnie sprzedaliśmy prawa do stworzenia wersji programu UK oraz w pięciu innych państwach Europy. Sukces LWL był tak ogromny, że pobiliśmy słynne Love Is Blind oraz Love Never Lies. Netlix zamówił oczywiście kolejny sezon.

To raz na zawsze rozwiało ciężkie chwile firmy oraz moje.

– Jestem z ciebie taki dumny, mój motylku – wyszeptał do mojego ucha Alex, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie. Na oczach zebranych tu naszych przyjaciół, rodziny i współpracowników pocałował moją skroń.

To było niesamowicie urocze.

Alexander Nightford był niesamowicie uroczy i ten rok z nim, u jego boku pokazał mi, jak wielką zmianę potrafi dokonać człowiek w swoim życiu, jeśli tylko ma do tego odpowiednią motywację, płynącą z jego własnego wnętrza.

Mój mężczyzna jest tego żywym przykładem i każdego dnia jestem z niego przeogromnie dumna.

– Kocham cię – wypowiedziałam do niego, uśmiechając się i spoglądając mu w oczy.

– Ja ciebie również, skarbie – odparł, odwzajemniając uśmiech, po czym podszedł do kelnerki i zabrał od niej dwa kieliszki z szampanem.

Spojrzałam na Wylana, który rozmawiał właśnie z Alison i jej chłopakiem. Ta dziewczyna w końcu poszła po rozum do głowy i znalazła sobie fajnego chłopaka, w podobnym do siebie wieku.

Mój brat skupił się z kolei na nauce i jakoś nie ciągnęło go na razie do szukania swojej drugiej połówki. Ma na to zresztą mnóstwo czasu. Zwłaszcza, że sama wiem, że do miłości prowadzi prawdziwie wyboista droga.

Napiłam się łyka szampana, zerkając na Derka, który do nas podszedł. Uśmiechał się szeroko i również miał swoją lampkę, którą uniósł do góry, aby się z nami stuknąć w ramach mini toastu.

– Moje gratulacje, Caro – oznajmił z szerokim uśmiechem mężczyzna. Przewróciłam na niego oczami, a Alex palnął go za to w ramię.

– Dzięki – odpowiedziałam mimo wszystko, rozglądając się dookoła. – Jednak nie dała się zaprosić? – zapytałam, a on niemalże od razu załapał o co pytałam.

O dziewczynę, która pracuje w kinie. O tę, z którą tak bezwstydnie flirtował w zeszłym tygodniu, gdy udaliśmy się w czwórkę, razem z Wylanem, na film.

– Ona jest... – urwał, zamyślając się nad odpowiednim słowem.

– Specyficzna? – podsunął Alex, ale Derek pokręcił głową.

– Wyjątkowa – odparł, na co zrobiłam rozbawioną minę.

– O rany – mruknęłam, uśmiechając się. – Naprawdę ci się spodobała.

– Ma w sobie coś, co mnie do niej ciągnie. Dosłownie – zauważył, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Nie wiem o niej nic, oprócz tego jak się nazywa i że jeździ starym, niebieskim pickupem. Mam jej numer telefonu i trzymam go pod poduszką w razie potrzeby, ale zdaje się, że wszechświat działa sam. Wciąż stawia ją na mojej drodze. Bez mojej interwencji.

– To ma potencjał na piękną historię – rzuciłam, poruszając sugestywnie brwiami. Derek wzruszył ramionami.

– Będę ci kibicował, braciszku – dodał rozbawiony Alex.

– Dobrze, bo oznajmiłem jej, że będę na nią czekał jutro w jednej knajpie o 18:00. Mam nadzieję, że się tam zjawi – podsumował Derek.

– Powodzenia – mruknęłam, popijając szampana, gdy telefon mężczyzny rozdzwonił się głośno.

– Mebel? – zapytał od razu Alex, a w jego głosie mimo wszystko pobrzmiewała nuta zmartwienia.

Nieważne ile będzie się zarzekał, że nie obchodzi go jej osoba, doskonale wiem, że ten rok był ciężki dla niego, dla Dereka i dla Mabel. Operacja. Chemioterapia. Wzloty i upadki... To były bardzo długie, ciężkie miesiące.

– Nie... Jakiś numer – odpowiedział Derek, odbierając i przykładając telefon do ucha. – Tak, słucham? – zapytał i skinął głową. – Przy telefonie. Tak, znam ją, ale...

Urwał, milknąc nagle.

Zerknęłam na Alexa, który również się spiął, jakby wyczuł, że coś jest nie tak. Przysunęłam się bliżej niego, kładąc głowę na ramieniu mojego mężczyzny.

Derek uniósł swój wolną dłoń do ust. Mogłam zauważyć, że zadrżała.

– To nie... Niemożliwe – wyszeptał bez tchu.

– Co się dzieje? – zapytał zmartwiony Alex. Derek zamknął oczy, blednąc jak jasna cholera. – Derek. Co się dzieje?

Nie odpowiedział mu.

Cofnął się o krok, a jego telefon wysunął się z dłoni, uderzając z hukiem o podłogę. Odskoczyłam na bok, zaskoczona, uciekając przez roztrzaskującym się ekranem.

To trwało ułamek sekundy, gdy zaraz za telefonem, na podłogę padł Derek.

Zemdlał.

Koniec części pierwszej. 

LITTLE WHITE LIES [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz