2. Coś znajomego

119 7 2
                                    

   Zbudził się gwałtownie, czując deszcz uderzający go prosto w twarz

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

   Zbudził się gwałtownie, czując deszcz uderzający go prosto w twarz. Usiadł na mokrej trawie, rozglądając się dookoła, tak, jakby oczekiwał, że znajdzie się w znajomym miejscu. Niestety ponownie siedział we mgle, a dookoła niego była zupełna cisza. Nawet fakt, że spał przy drodze sam w sobie był niepokojący, a co dopiero reszta?

   — Czyli muszę radzić sobie sam, co? — mruknął pod nosem, wstając z ziemi, na której pozostawił swój ślad w postaci uleżanej trawy. Deszcz choć lekki, dawał mu się we znaki ze względu na to, że już sam był przemoczony, a dodatkowa ilość wody na ubraniu wcale mu się nie podobała. Nie wiedział ile spędził czasu śpiąc i budząc się na przemian od momentu, w którym po raz pierwszy się przebudził i zdał sobie sprawę w jak gównianej sytuacji był. Może minął dzień? Lub kilka godzin? Nie wiedział, bo skąd, skoro jego komórka nadawała się już tylko do wyrzucenia. Włożył dłonie do rękawów bluzy i wolnym krokiem skierował się w kierunku, z którego przyszedł. Musiał stanąć na drodze i tam postarać się poszukać wskazówek w postaci drogowskazów. 

   Droga. Ponownie pojawił się w miejscu, w którym się zbudził, jednak kompletnie mu to w niczym nie pomogło. Gęstość mgły skutecznie mu uniemożliwiła rozpoznanie terenu, a przecież ciężko było trafić do domu, patrząc tylko w mokry od deszczu asfalt, prawda? Coś mu się kojarzyło, że oglądał jakieś tam ciekawostki survivalowe, ale nie potrafił sobie nic przypomnieć. Zostało mu tylko iść cały czas do przodu w nadziei, że znajdzie coś, co mu przypomni jak się znalazł w tym miejscu lub wskaże, gdzie powinien się udać, aby trafić do domu. 

Z każdym pokonanym krokiem wydawało mu się, że mgła gęstniała, a deszcz przybierał na sile. Gdyby nie fakt, że był na świeżym powietrzu to zapewne zacząłby się dusić. I pomimo faktu, że szedł drogą już pewnie godzinę, ani razu nie usłyszał samochodu, czy innych dźwięków, które oznaczałyby, że zbliżał się do miasta lub miasteczka. Cały czas otaczała go cisza i  szara smuga. 

Jeongguk musiał przyznać, że z sekundy na sekundę rósł w nim strach, że znalazł się w próżni, a nie w realnym świecie. W końcu prócz niego samego, nie było żadnej żywej duszy. Pustki i cisza były oznaką, że został sam, tylko problem polegał na tym, że nie wiedział, czy był żywy czy może duchem.

   Dopiero gdy nogi go już porządnie rozbolały, a brzuch zaczął dawać koncert ze względu na głód, Jeon postanowił odpocząć. Nic od początku podróży się nie zmieniło. Czuł, że krążył w kółko zamknięty w pomieszczeniu z imitacją mgły i ktoś robił sobie z niego żarty, patrząc, jak próbuje się wyratować. I pewne nawet by uwierzył w taką wersję, gdyby nie odgłos klaksonu. Wyprostował się jak struna, słysząc dźwięk dobiegający gdzieś dużo przed nim. Nie chciał dużej czekać na cud, że ktoś go odnajdzie, dlatego pomimo głodu i zmęczenia, ruszył przed siebie, aby móc odnaleźć samochód, którego klakson słyszał. I choć tempa nie zmienił, wydawało mu się, że biegł w miejscu, ponieważ cały czas odgłos klaksonu wydawał się mu być dużo dalej niż wcześniej, tak, jakby pojazd się oddalał. Dopiero po kilku minutach biegu zdał sobie sprawę, że gnał kogoś, kto już dawno zniknął za mgłą. Jeongguk nie miał już ochoty ani sił, dlatego usiadł na środku drogi. Czuł, że nic nie będzie jechało. W końcu od dobrych paru godzin nie było obok niego żadnej żywej duszy.

   Zaczęło się robić ciemno, gdy znajomy zapach kimchi dopadł jego nos. Przebłysk ciepłego dania przygotowanego przez mamę sprawił, że złapał się za bolącą głowę. Widział tylko białą miskę wypełnioną po brzegi jedzeniem oraz postać kobiety, choć nie mógł powiedzieć, że potrafiłby ją opisać. Wiedział, że była to kobieta i była jego mamą, ale nie potrafił przypomnieć sobie, jak wyglądała. Widział  tylko rozmazaną smugę, która podsunęła mu pod nos obiad.

   — Jak poszedł test z fizyki? — Spokojny głos sprawił, że na chwilę zastygł w bezruchu.

   — Chyba dobrze, przynajmniej tak mi się wydaje — Odpowiadał choć tak naprawdę nie poruszał ustami. Zrozumiał, że to był on z przeszłości. Oglądał własne wspomnienie. — Czy mogę potem iść do kolegi?

   — Zrobiłeś zadania?

   — Zrobię je u kolegi, dobrze? — Kobieta tylko przytaknęła i powróciła do jedzenia obiadu natomiast Jeon odpisał koledze. I na tym jego wspomnienie się skończyło.

    Ponownie tamtej nocy miał przebłyski wspomnień w postaci głosów, zapachów czy uczuć, które przeżył kilka dni wcześniej. Jednak to wciąż było za mało, aby był wstanie trafić do miejsca, które by znał. Licealista wciąż nie wiedział, gdzie był, dlatego nie liczył na to, że uda mu się odnaleźć dom, za którym bardzo tęsknił. Zwłaszcza za uczuciem ciepła i bezpieczeństwa, które, jak się okazało, zostały mu odebrane.

 ~~~***~~~

I tym oto sposobem dotarliśmy do końca rozdziału drugiego, który ponownie nie był obfity w akcje i dialogi. Jednak sami rozumiecie, że nie mogę przecież od razu rzucić tutaj akcji ;)

Mimo to mam nadzieję, że wam się podobało i zaczekacie na kolejne rozdziały, ponieważ następne na pewno będą już dużo ciekawsze. A przynajmniej się postaram aby tak było ^^

mgła |taekook|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora