4.

221 20 29
                                    

Luz

Śmiałam się jak opętana, dopóki nie poczułam, że na kogoś wpadłam. Tym kimś okazał się być pewien niski chłopak o ciemnej karnacji, jak i ciemnych oczach oraz brązowych włosach. Był to nikt inny jak Augustus Porter o ksywce Gus, bliski mi przyjaciel. Jego i Willow- moją najlepszą przyjaciółkę - poznałam w szkole, gdy byliśmy jeszcze mali. Rdzenna przyjaźń, nie ma co. Nie wiem gdzie bym teraz była bez tych dwojga, którzy cudem znosili moje wszelkie dziwactwa, jak to, gdy przyniosłam do szkoły węże, czy wygłaszałam własne przemyślenia na forum w klasie stawając na ławce.
Inni mieli mnie raczej za dziwadło, dlatego byłam tak wdzięczna Willow i Gus'owi.

-O, cześć Luz. Długo tu jesteś? Dziwne, że jeszcze na siebie nie wpadliśmy. Willow jest niedaleko, możemy do niej dołączyć.- zalewał mnie pytaniami i propozycjami.

Lecz przypomniałam sobie wtedy o najważniejszym.
Gdzie jest Amity?

-Wiesz Gus, jestem tu z nowo poznaną koleżanką i normalnie mi nie uwierzysz, jak powiem ci kim ona...

Momentalnie urwałam zdanie, gdy usłyszałam piskliwy krzyk dziewczęcy. Moja mina zrzedła, gdy dostrzegłam skąd pochodził owy dźwięk.
Urywając rozmowę z Gus'em pobiegłam w tę stronę najszybciej jak tylko mogłam.
To była ona.
Amity.

-Zostaw mnie, to boli!- krzyczała zielonowłosa.

-Przykro mi, złamałaś zasady, wiesz co cię teraz czeka. Robię to z polecenia twojej matki.- odezwał się strażnik ciągnący jeszcze mocniej Amity.

Nagle dziewczyna trzymana przez strażnika, jak gdyby przez wspomnienie o matce utraciła cały zapał do awanturowania się i zaprzestała szarpaniny.

-Proszę wybaczyć, ale księżniczka wyraziła się jasno, że sprawia jej pan ból!

Nie zauważyłam kiedy zwyczajne zabranie głosu przerodziło się w krzyk. Na te słowa Amity uśmiechnęła się do mnie czule, jak gdyby w geście podziękowania za to, że miałam odwagę stawić się po jej stronie. Sama nie wiedziałam czemu władały mną takie emocje. Może po prostu żal mi było tej dziewczyny, a może zależało mi na tym, żeby móc się z nią jeszcze kiedyś zobaczyć.
Widok całego zajścia przykuł uwagę wszystkich cywilów znajdujących się wokół.

Na nic zdały się moje próby. Strażnik zagroził, że jeżeli Amity nadal będzie stawiać opór, to przyśle tutaj gwardię rycerską.
Widziałam tylko jak szli w stronę zamku, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Bałam się, że już nie byłoby mi dane chociażby porozmawiać z tą dziewczyną, skoro jej rodzice byli wobec niej tak rygorystyczni. Czyli to chyba koniec.
Wyszło jak zwykle, wielka porażka.

-Wow, Luz. Czy to o tej koleżance wspominałaś?!- zapytała zszokowana Willow, która właśnie dołączyła do mnie razem z Gus'em.

Zanim dane było mi odpowiedzieć przyjaciółce, Gus wyleciał jak petarda z kolejną falą pytań.

-Kolegujesz się z księżniczką?! Tak się w ogóle da będąc z niższej sfery?! Jak ty tego dokonałaś? Chyba musiała wziąć cię na litość.- ostatnie zdanie wypowiedział prześmiewczo.

-Spokojnie, nie wszyscy naraz.- załagodziłam trochę atmosferę.- A więc...

Opowiedziałam im trochę, o tym jak dobrze spędziłyśmy czas i jak w ogóle doszło do naszego spotkania. Willow i Gus byli nieźle zdziwieni, że nie dostało mi się za tę poplamioną przeze mnie sukienkę.

Po jakimś czasie uznałam, że wrócę do domu, gdyż wolałam położyć się spać, niżeli rozmyślać o tym jaką plamę dałam nie będąc w stanie pomóc Amity.

-¡Hola mama!- przywitałam się.

-¡Hola mija! Dobrze spędziłaś dzień?- zapytała z troską moja mama Camila.

Opowiedziałam jej po krótce o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. Ona również nie dowierzała w moją przygodę z samą księżniczką Blight.
Po wszystkim przytuliła mnie i kazała się niepotrzebnie nie martwić, bo kto wie, może jeszcze się zejdziemy. Życie lubi zaskakiwać.

Po kolacji przyrządzonej przez mamę udałam się do łazienki w celu wzięcia prysznica i umycia zębów, a następnie do swojego pokoju.
Zanim położyłam się spać, opisałam co nie co w pamiętniku i trochę porysowałam nie wiedząc kiedy zasnęłam z głową na biurku.

Rano

Obudziłam się i gwałtownie podniosłam głowę do góry mówiąc do siebie:

-Jeśli coś nie wychodzi, to trzeba postarać się dwa razy bardziej!

Ubrałam się w pośpiechu i jak poparzona wyleciałam z pokoju. Na szczęście były wakacje, więc o szkole to mogłam sobie na długo zapomnieć.
Gdy zeszłam na dół do kuchni, chwyciłam jednego z tostów przygotowanych przez mamę na drogę i wybiegłam w stronę drzwi wyjściowych uprzednio krzycząc do mamy.

-¡Ciao mama! Idę do Willow i Gus'a!

Oczywiście nie kłamałam mówiąc, że idę właśnie do nich. Tylko cel był trochę inny niż zazwyczaj.

Normalnie przechadzałabym się ze spokojem, rozkoszując się pięknem natury, lecz tym razem nie miałam na to czasu.
Dom Willow odwiedziłam jako pierwszy. Znajdował się on tuż przy pięknej, zielonej, bijącej życiem łące. Zaraz za nią płynął strumyk, przy którym uwielbialiśmy spędzać czas z Willow i Gus'em.

Gdy dziewczyna mi otworzyła, jak najszybciej wparowałam do środka oznajmiając jej, że mamy misję do wykonania.
Ta bez wahania nakłoniła mnie gestem abym usiadła w kuchni, gdyż nikogo nie było w domu i zaczęła przygotowywać jakieś napoje.

-Słucham cię więc.- odezwała się ciemnowłosa.

-Wiem, że jest to ryzykowane działanie, ale nie mogę przestać myśleć o Amity. Jestem ciekawa co się z nią stało...

Nie było mi dane dokończyć, gdyż Willow znając mnie na tyle dobrze sama dokończyła zdanie.

-I chcesz udać się pod sam zamek Blight'ów, który jest ogrodzony wielkimi murami oraz chroniony przez liczną straż. Rozumiem.

-Słuchaj, wiem jak to brzmi, ale mam pomysł, zaufaj mi. Musimy jeszcze tylko udać się do Gus'a, aby jego też poprosić o pomoc.... o ile ty zgodzisz się pomóc mnie.

Dziewczyna zdawała się nie być pewna co do mojego istnie szalonego planu i wcale się jej nie dziwiłam.
Właściwie od zawsze we trójkę wpadaliśmy na głupie pomysły, które nie miały prawa się udać, lecz i tak je realizowaliśmy przez co wpadaliśmy w kłopoty. Cóż, przynajmniej było ciekawie.

-Zgoda. Zrobię to dla ciebie, ale masz u mnie dług Noceda.- mówiąc to podchodziła coraz bliżej mnie.

Zdawała się mówić bardzo poważnie z grozą, lecz znam ją na tyle dobrze, że przewidziałam jej wybuch śmiechem, który nastąpił zaraz po wypowiedzeniu przez nią tych słów. Cała Willow.

-Oh dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!!!

Uściskałam ją najmocniej jak tylko dałam radę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Well, mamy czwarty i chyba najdłuższy rozdział.
Akcja się dopiero zaczyna, ale obiecuję szybszy rozwój w następnych rozdziałach.
Dziękuję ślicznie za wszystkie gwiazdki i komentarze, bardzo mnie to motywuje.🥰
Byeeeee!!!<333

Royal Family ~ LumityWhere stories live. Discover now