9.

153 13 50
                                    

Luz

Ponad tydzień temu Amity zaprosiła mnie na bal królewski, który miał się odbyć już za niecały miesiąc. Dziewczyna nauczyła mnie pewnych reguł panujących w zamku oraz ustaliłyśmy jedną wspólną wersję tego, jak się poznałyśmy. Musiałam też trochę nakłamać w sprawie mojej rodziny, miejsca zamieszkania i sytuacji majątkowej, gdyż matka Amity jest bardzo- jak dziewczyna powiedziała- powierzchowna. Cóż, nie mnie to kwestionować, ale z tego co się nasłuchałam to wcale się zielonowłosej nie dziwię.

Sporo ostatnimi czasy myślałam o owej dziewczynie. Czasem nadal nie dowierzam, że ktoś tak wysoko postawiony wszedł ze mną w jakiekolwiek bliższe stosunki. Lecz to jest Amity, ona ma dobre serce i nie  ocenia po stereotypach. Zanim nabierze o kimś zdania, stara się jakkolwiek poznać tę osobę od wewnątrz. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że tak dobra osoba w ogóle na mnie spojrzała.

Od ostatniego spotkania widywałyśmy się średnio co dwa dni. Co prawda owe widywanie się polegało się na wykradaniu się z zamku przez Amity, ale to małoważny szczegół. Nasza znajomość szybko wkroczyła na etap początku dobrej przyjaźni, w której otwarcie mówimy sobie co czujemy. Ogromnie cieszyłam się z tego powodu i już nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z dziewczyną.

Odalia

-Za co uczyniłam cię złotym strażnikiem pytam się? Chyba nie za obijanie się i lekceważenie obowiązków. Miałeś dopilnować, aby ta rodzina nigdy więcej się do nas nie zbliżyła chociażby na kilometr, a ty „przypadkiem" prawie posłałeś im zaproszenia na bal?! Masz już 17 lat co czyni cię niemal dorosłym człowiekiem, powinieneś być bardziej rozważny w swoich poczynaniach Hunterze.

Po moich słowach chłopak wyraził skruchę. Nie było
mi go żal. Jednocześnie muszę go chronić za wszelką cenę. Nikt niepowołany do tego nie wie, że jest on potomkiem Belosa, co jest głównym powodem zakrywania jego twarzy poprzez maskę. Fakt ten czyni go prawowitym następcą tronu, lecz on sam o tym nie wie i tak ma pozostać. Nawet moje dzieci nie znają całej prawdy o Belosie. Walka o koronę między dwoma rodami, wskutek dawnych sporów pokoleniowych zakończyła się śmiercią owego człowieka, lecz jego syn trzymany był w ukryciu. Jest to długa i skomplikowana historia. Muszę strzec tej informacji, aby zachować koronę w naszej rodzinie, a następnie przekazać ją Amity. Wyciek choćby najmniejszej informacji wywołałby dym wśród mieszkańców, a my nie chcemy niepotrzebnego zamieszania. Dbamy o naszych osadników.

Amity

Trochę się denerwowałam tym wszystkim. Owszem, miałyśmy z Luz wszystko ustalone co do oznajmienia mojej matce z kim się wybieram na bal, ale bałam się, że coś może pójść nie tak. Najlepiej będzie przedstawić dziewczynę na samym balu, przecież w takim momencie chyba nie wywali jej za drzwi jakby coś jej się nie spodobało.

Amity, wszystko będzie dobrze. Poprawiłam swoją suknię prostując się i ruszyłam do swojego pokoju. Byłam wymęczona po spędzaniu czasu z istnym harmiderem zwanym Edric'iem i Emirą. Bliźniaki wpadli na pomysł zdezorientowania strażników, aby potem zrobić im niezłe kawały. Jakim cudem oni jeszcze stąpają bezkarnie po tym zamku?

Przekraczając próg owego pokoju rzuciłam się na łóżko uprzednio zdejmując buty na lekkim obcasie. Moje myśli automatycznie skupiły się wokół tej urokliwej brunetki.
Lecz męczyło mnie ostatnio pewne odczucie. Nie byłam w stanie tego opisać. Nigdy wcześniej tego nie czułam. Kiedy przy niej jestem moja twarda, stanowcza postawa ustępuje zakłopotaniu i speszeniu. Nogi wydają się być jakby z waty, a policzki zaczynają palić. Pewnie po prostu się ekscytuję, że w końcu mam przyjaciółkę jakiej nigdy dotąd nie miałam. Tak, to na pewno to.
Za dużo o niej myślę, to znak żeby się do niej wyrwać.
Dziś mogłam wyruszyć zupełnie bezstresowo, gdyż rodziców miało nie być do jutra na zamku z nieznanego mi do końca powodu. Wiedziałam tylko, że mają jakąś sprawę do załatwienia. Szczerze mało mnie to interesuje.

Za każdym razem, gdy byłam u Luz czułam się jakby moje życie wyglądało właśnie tak jak jej. Beztroskie, wśród natury, a nie w zamknięciu między cztery zamkowe ściany. Uwielbiałam przesiadywać w pokoju dziewczyny. Przeważnie coś oglądałyśmy, rysowałyśmy, albo plotkowałyśmy z jej mamą zajadając się ciastem upieczonym przez kobietę. Pani Camila i jej kuchnia to istna harmonia smaków. Wszystko jest tak niesamowicie smaczne. Ostatnimi czasy praktycznie pomieszkuję w domu Noceda. Za każdym razem załapuję się na obiad, deser, a nawet kolację. Oczywiście często przynoszę im coś w zamian z zamku. U nas jest tyle wszystkiego, że nikt absolutnie nie zauważa ubytków.
U Luz naprawdę się najadam posiłkami, mama dziewczyny nawet proponuje mi dokładki. Z początku trzymałam się tego, że nie wolno mi brać dokładek i powinnam mieścić się w konkretnie ustalonym przez moją matkę rzekomym zapotrzebowaniu kalorycznym, ale z czasem uznałam, że to gówno prawda. Jedząc więcej czułam się znacznie lepiej, zdaje się jakbym miała więcej sił. Występujące od czasu do czasu mroczki przed oczami oraz zawroty głowy zdawały się ustępować.

Gdy byłam już na miejscu standardowo otworzyła mi uśmiechnięta mama dziewczyny. Uwielbiam tę kobietę.

Dzień mijał mi i Luz bardzo przyjemnie i produktywnie. Z niewyjaśnionego powodu wzięło nas na pracę w ogrodzie. Z początku szło mi dość nieudolnie. Luz co chwila musiała mi pokazywać co i jak się robi chwytając moje dłonie jako swoje. To było urocze.

Po skończonej pracy wzięłyśmy ze sobą zasłużone ciasteczka oraz po kubku herbaty i usiadłyśmy na sporej podwieszanej na drzewie huśtawce z desek.
Słońce zachodziło, a co za tym idzie był przepiękny widok. Niebo było istnie różowe, a miejscami mieszało się z pomarańczowym horyzontem, natomiast wyróżniającym się na tle tego piękna były złote wręcz promyki zachodzącego słońca.

Zrobiło się nieco chłodniej, więc Luz sięgnęła po koc znajdujący się obok i przykryła nas obie. Niestety owy materiał był nieduży, a rozwiązaniem problemu było zwyczajne przesunięcie się bliżej dziewczyny. Normalnie nie miałabym z tym problemu, ale po ostatnich przemyśleniach na jej temat czułam wobec tego pewien niewyjaśniony dyskomfort. Jednak przestrzeń między nami została po chwili zniwelowana przez Luz, która wtuliła się we mnie. Wnet całe speszenie jakie odczuwałam ustąpiło ciepłu i poczuciu komfortu.

Siedziałyśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę podziwiając cudowny zachód słońca, jak gdyby był on przeznaczony tylko dla nas.

Gdy powoli zapadł zmrok, a z chmur zaczęły spadać pojedyncze krople deszczu mama Luz zawołała nas do środka.
Na miejscu udałam się do łazienki, lecz kiedy z niej wróciłam spoglądając za okno dostrzegłam, że nieźle się rozpadało. Mówiąc nieźle miałam na myśli naprawdę mocno.

-Amity, kochanie. Zaraz ma się rozpętać niezła burza. Nie uważam twój samodzielny powrót za dobry pomysł. Zbieraj się odwiozę cię skarbie.- rzekła ciepło Camila.

Kobieta udała się w stronę korytarza, lecz po chwili wróciła mówiąc.

-Naprawdę leje jak z cebra. Nie jestem pewna
co na to twoi rodzice, ale dobrym pomysłem by było jakbyś została na noc...- nie dane było kobiecie dokończyć.

-JEST, JEST, JEST!!!- podekscytowała się Luz

Wraz z tymi słowami ścisnęła mnie mocno do siebie, a ja ja stałam bezczynnie w bezruchu, gdyż dziewczyna mi go ograniczała. Jedyne na co było mnie stać to zawstydzony uśmiech i rumieńce na policzkach.

-Kochanie, nawet nie dokończyłam zdania.- zaśmiała się Camila.

-Hasło Amity w naszym domu na noc mi wystarczyło.- odparła podobnym tonem dziewczyna.

-Tak się składa, że moi rodzice wyjechali, więc mogłabym zostać bez problemu, dziękuję.

-W takim razie nie widzę problemu.- odparła z uśmiechem kobieta.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Wybaczcie mi moją nieobecność, wena to suka.
W pisaniu wątków Amity „więzionej" w zamku nieźle mi pomaga słuchanie „dollhouse".
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze.
Byeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz