kolacja

235 15 0
                                    

Wygląda jakbyśmy z Heli jak konto bankowe wszystkich monetów na raz. Chłopakom upadły szczęki bo chyba zobaczyli że ich siostrzyczki umieją być też gorące.
-Wow- Nareszcie odezwał się Will- nie wiedziałem że mamy takie piękne siostry.
-No-przytaknął shane
-hola hola . Dziewczyny nie powinny tak się ubierać masz na górę się przebrać-powiedział podirytowany Dylan.
-chyba ocipiałeś-powiedziałam z powagą i zarazem ironią-Nie będziesz mną rządził Dylanku.
-ale hali tak. Halina na górę przebrać się.
-niech dziewczyny zostaną tak jak wyglądają-nareszcie odezwał się Vincent wiedział że ze mną się nie dyskutuje.
-nie nie nie kurwa ja im nie pozwolę tak zostać idą się przebrać-powiedział z irytacją tony.
-tak i tak nie zdążymy się przebrać bo się spóźnimy - powiedziałam z tak perfidnym troską że odebrałam chłopakom mowy a Hailey z taką mnie i widziałam że nareszcie czuję się ważne.
Po naszej krótkiej i ostrej by mnie zdań poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy na trzy samochody. Vincent jechał z Willem, Święta trójca razem a ja z Heidi moim czerwonym mustangiem. Miałam małą smykałkę do motoryzacji trochę przez moją mamę brata. Zawsze marzyłam o mustangu z 1969 a teraz go mam.
Do restauracji jechaliśmy 40 minut przez ten cały czas śpiewałam z Haili jakieś rapowe piosenki śmiesznie było. Chłopacy byli pierwsi. Kiedy my dojechaliśmy i zaparkowaliśmy chłopacy od razu  rzucili się aby nam otworzyć drzwi. Wysiadłyśmy z samochodu i podążaliśmy całą siódemką ku drzwiom wejściowych restauracji. Okazało się że cały lokal był zarezerwowany dla nas. Wyszliśmy do ciemnej i klimatycznej sali. Przyjemność z największych stołów znajdowały się dwóch mężczyzn jeden starszy a drugi młodszy może był w wieku Vincenta a może Willa. Doszliśmy do stolika można było dostrzec że haile jest zdenerwowany. Kiedy wstaliśmy tuż przy stoliku Vincent zebrał głos:
-witajcie panowie-Przywitał się z nimi Vincent-dobrze że dotarliście.
-było kilka spraw ale udało nam się je przełożyć-powiedział starszy mężczyzna
-tak ale chyba dobrze że je przełożyliśmy-powiedział młodszy mężczyzna -nie wiedziałam że chciałeś nam kogoś przedstawić.
-tak to moja siostra-Powiedział Vincent akcentując ostatnie słowo.
-witam jestem Mary Monet-Powiedziałam grzecznie.
-Witam mi cię poznać jestem Adrian Santen.
Usiedliśmy przy stole. Siedzieliśmy w milczeniu po Dylanie i Hailie można było widać że byli wściekli. Wiedziałam że na jednym z pierwszych spotkań Hailey z Adrianem zeszła sytuacja że życie jako nożem na początku się śmiałam z tego ale za jego teksty no zasługiwał sobie.
Chwilę myśleliśmy patrzyliśmy na siebie aż starszym mężczyzną którego nawet nie znałam spojrzał na mnie później na Vincenta i zaczął mówić:
-pamiętasz o czym na jednej z pierwszych kolacji rozmawialiśmy jak jeszcze była mija z nami że układ był taki żeby jedna z monetów wyszła za mąż za santena.-powiedział jakby było to oczywiste. Ale ja o niczym nie wiedziałam . Popatrzyłam się najpierw na Vincenta potem na resztę było już widać że są wściekli.
-jak myślisz że pozwolę wyjdziesz za mąż jakiekolwiek z moich sióstr w to grubo się mylisz-Powiedział Vincent lodowaty ale to lodowatym głosem.
-Ale nawet mi się nie chciało mi żenić są za młode-Wtrącił się Adrian
-A ktoś w ogóle pomyślał żeby zapytać mnie o zdanie-Powiedziałam grobowym głosem którego nie lubiłam używać bo często używam go do ochrzeniania chłopaków-to przecież moje życie a i jeszcze więcej osiągnęłam w przeciągu 17 lat niż ty prawie 30- powiedziałam wpatrując się w Adriana na którym była widoczna irytacja.
-Już się boję kolejna będzie rzucać we mnie nożem-powiedział tak jakby chciał się teraz wyśmiać z nas.
Zirytował mnie to musiałam przyznać.
Nie jestem człowiekiem który najpierw robi później myśli ale w tej sytuacji moje myślenie było szybkie i proste odruchowo wyciągnęłam z  podwiązki pistolet i zaczęłam celować prosto w Adriana.
-Ja nie używam półśrodków jak ktoś mnie zdenerwuje często kończy źle-powiedziałam patrząc mu prosto oczy żeby wiedział że ze mną się innego-więc na następnym spotkaniu które o lordzie aby się nie odbyło lepiej uważaj na kiedy skończyłam moją wypowiedź wystrzeliłam obok niego trafiając w wazon.
Po usłyszeniu huku od razu wyszłam z restauracji. Wszyscy się ze mną oglądali ja w czarnej obcisłej sukience na szpilkach z pistoletem w dłoni idą ze swobodnym krokiem w stronę wyjścia. Bezbłędny widok. Potem jak ja wyszłam usłyszałam że wychodzi Vincent. Zgadnę będzie mnie teraz pouczał.
-co to miało być kobieto-zapytał z niedowierzaniem
-co nie zabiłabym go-powiedziałam to tak jakby było to oczywiste- wnerwił mnie nie będzie mnie obrażał i tak i tak jak dostanie małego stracha nie będzie mi podskakiwał. O powinnam też być na ciebie zła bo mi nie powiedziałeś że będą tam oni jakby ich mi powiedział się ubrała bardziej stosowniej i ja byśmy byli w garniturach nie obcisłych kieckach.
-okej masz rację powinien ci powiedzieć przez to że masz dużo udziału w firmie ale mam jedno pytanie-wskoczył mnie nie  ochrzaniał mnie.-Gdzie ty schowałaś tą broń?
-eee... W podwiązce.-trochę się nie zmęczyłam i pokazałam podwiązkę z kieszonką.
-sprytnie.-powiedział patrząc na mnie z dumą.
-wiem sprytna jestem ale mogę już wracać na chatę.
-nie nie nie tak szybko. Po pierwsze jutro będziemy mieli spotkanie z Adrianem i proszę cię nie zabij go a po drugie jak wrócimy do domu że cię do mojego gabinetu aby porozmawiać o twoim zachowaniu.
-to ja powinnam ciebie zaprosić do gabinetu bo ty nie powiedzieli że będziemy się widzieli jakimiś twoimi wspólnikami którzy będą chcieli mnie swatać z kimś.
-dobra wiem zrobiłem źle ale nie wiedziałem że będą chcieli cię swatać myślałem że po pierwszej próbie wydania za mąż haley odpuszczą myliłem się.
-dobra każdy ma prawo do pomyłek ale następnym razem mnie uprzedź.
-Dobrze.
-Ja już wracam papatki -powiedziałam się odwracając się w stronę Mustanga już widziałem że haley zresztą wychodzą. Poczekałam chwilę jeszcze na haili z którą miałam wracać. Kiedy już była przy moim samochodzie zobaczyłam w drzwiach restauracji Adriana z szatańskim uśmiechem.
-ostra takie najbardziej lubię. Do zobaczenia Mary Monet.-powiedział donośnym tonem gdzie na całym parkingu wszyscy mogli go usłyszeć.
-do zobaczenia Adrianie Santen.
Potem jak to powiedziałam całe moje rodzeństwo na mnie spojrzało wiedziałam że będzie ciekawie ale nie wiedziałam co jeszcze tego wieczora miało się stać.

rodzina monet-szafirWhere stories live. Discover now