Rozdział 22. WTEDY.

421 27 3
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, pierwsze co zauważyłam była twarz mojej mamy. Pochylała się nade mną z wyraźną paniką w oczach.

- Sammy! Ale mnie przeraziłaś! Co to było? Dlaczego jesteś cała poobijana? Zawiozę cię do szpitala!

Chwilę to trwało zanim dotarło do mnie o co tak właściwie jej chodzi. Uświadomiłam sobie również, że leżę na chodniku, co było dowodem na to, że musiałam na krótką chwilę stracić przytomność.

- Nie! Nic mi nie jest! - Odpowiedziałam szybko. - Biegałam po lesie i się przewróciłam.

- Nie rozumiem. A skąd ten opatrunek? I dlaczego straciłaś przytomność? - Wskazywała palcem na moje czoło.

- Akurat przechodziła tamtędy jakaś kobieta, która mieszkała w pobliżu i mi pomogła. A zrobiło mi się słabo, bo mało dziś zjadłam. - Wymyśliłam to wszystko na poczekaniu, modląc się w duchu, żeby Jackie to łyknęła.

Stała przez chwilę badawczo mi się przyglądając, ale chyba stwierdziła, że nie ma na to siły, bo tylko głośno westchnęła.

- No dobrze, ale powinnaś pójść się położyć. Chodź, zaprowadzę cię.

- Nie trzeba! Już wszystko ze mną w porządku. - Powiedziałam wesoło, ciesząc się z tego, jak luźne podejście miała moja matka. Choć musiałam przyznać, że chwilami, aż było to denerwujące.

Zaczęłam iść w stronę domu, ale przypomniało mi się, że widziałam przed naszym domem policję. Odwróciłam się i rzeczywiście na podjeździe stał radiowóz.

- Mamo! – Krzyknęłam. - Policja jest u nas?

Zdążyła odejść kilka kroków w stronę ogrodu, ale przystanęła, po tym jak ją zawołałam, jednak odwróciła się ponownie w moim kierunku dopiero po dłuższej chwili.

- A...tak! Ale to nic ważnego, nie przejmuj się. - Powiedziała dziwnym tonem, co ani trochę mi się nie spodobało. Moja mina musiała wyrażać konsternację, więc pospieszyła z wyjaśnieniami. - Chodzi o samochód Mike'a. Był źle zaparkowany.

Mój brat rzeczywiście niewiele jeździ samochodem, wobec czego ten głównie stoi zaparkowany wzdłuż ulicy, co wielu sąsiadom nie bardzo odpowiada. Ale żeby od razu to zgłaszać na policję? Nie miałam jednak siły się nad tym zastanawiać, bo w dalszym ciągu miałam zawroty głowy. Próbowałam sobie przypomnieć kiedy ostatnio coś jadłam i z przerażeniem odkryłam, że na pewno nic nie tknęłam dzisiejszego dnia, a co do wczoraj również miałam wątpliwości. Postanowiłam, że muszę się ogarnąć.

Przeszłam przez główne drzwi i skierowałam się do mieszkania, które dzieliłam z babcią. Staruszka siedziała w swoim ukochanym fotelu oglądając brazylijską telenowelę. Kiedy mnie zauważyła automatycznie rozszerzyła oczy ze zdziwienia i zerwała się na równe nogi.

- Boże Święty, Dziecko! Co się stało?

Zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze razy będę musiała odpowiedzieć na to pytanie.

- Biegałam po lesie i potknęłam się o korzeń. Na szczęście przechodziła tamtędy jakaś kobieta, która mieszkała niedaleko i mi pomogła. - Powtórzyłam z automatu to samo kłamstwo, które wcisnęłam mamie. - Wiesz dobrze jak wyglądają moje zdolności fizyczne. - Dodałam szybko dla pewności i to był strzał w dziesiątkę.

Lucille, choć próbowała to zamaskować zaśmiała się cicho pod nosem.

- Faktycznie, nie jest to twoja mocna strona.

Nie mówiąc nic rozłożyłam teatralnie ręce. Swoją drogą, to, że byłam aż taką pierdołą, że moja własna babcia uwierzyła w tak słabą ściemę było lekko dołujące.

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz