Rozdział 28. WTEDY.

413 26 9
                                    

Nie zdążyłam jeszcze wsiąść do samolotu, a już ledwo mogłam utrzymać otwarte powieki. Wyciągnęłam telefon, który zawibrował informując mnie o nowej wiadomości.

Od Mike:
Odbiorę Cię z lotniska.

Do Mike:
Dziękuję Braciszku <3

Trochę obawiałam się naszego spotkania, bo nie rozmawialiśmy ani razu od czasu mojego wyjazdu. Nie można było odkładać jednak tego w nieskończoność.

- Co się odwlecze, to nie uciecze. – Wyszeptałam do siebie, po czym podniosłam się, gdyż otworzyły się bramki na pokład samolotu.

***

Lot zleciał zgodnie z moimi oczekiwaniami błyskawicznie. Zasnęłam jeszcze przed startem i spałam tak długo, aż stewardessa poinformowała mnie o zakończonej podróży.

Czarne bmw mojego brata, którego nigdy nienawidziłam i nazywałam autem zakompleksionych, stało w strefie kiss&fly. 

Podeszłam bliżej i nie wiem czego się spodziewałam, ale nie powinien dziwić mnie fakt, że Mike nawet nie pofatyguje się , aby pomóc mi włożyć walizkę do bagażnika.

Z jękiem uniosłam klapę i używając całej swojej siły wrzuciłam bagaż do środka.

- Dzięki za po... – Zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo zauważyłam, że spod okularów słonecznych mojego brata wystaje gojące się już limo.

- Boże! – Krzyknęłam. - Co ci się stało?! - Zapytałam i jednym zwinnym ruchem ściągnęłam akcesorium z jego twarzy.

Chłopak cały się spiął, wyrwał mi je i ubrał z powrotem.

- Nic takiego. – Warknął.

- Jak to nic takiego? – Nie dawałam za wygraną. – No pochwal się, kto ci spuścił wpierdol. – Zaśmiałam się, ale on zamiast odpowiedzieć zapytał.

- Jak było?

- No fajnie. Fajnie było, ale się skończyło. - Głupawka mnie nie opuszczała.

- Super. – Zironizował Mike, a mi zaczęło coś nie pasować. Byłam przygotowana na wybuch z jego strony, a on był dziwnie spokojny i milczący.

- Tęskniłeś za mną? – Wypaliłam głupio.

- A jak myślisz? – Parsknął, bo odpowiedź była oczywista.

- Myślę, że będziesz udawał, że nie, ale w rzeczywistości jestem twoją ukochaną, młodszą siostrzyczką i nie mogłeś się doczekać mojego powrotu.

Usłyszałam kolejne, głośne parsknięcie i zapadła niewygodna cisza.

- Nie będziesz na mnie wrzeszczał? Mówił jaka nieodpowiedzialna jestem? – Zapytałam wprost, bo nie mogłam znieść napięcia między nami.

- A co to da? Mówiłem ci już tyle razy, a ty sobie nic z tego zupełnie nie robisz. Wobec tego to olewam.

Przytaknęłam mu, bo miał całkowitą rację, ale nie byłam usatysfakcjonowana obrotem sprawy. Wolałabym już, żeby krzyczał i mnie wyzywał.

Przez resztę drogi powrotnej opowiedziałam mu pokrótce jak wyglądał nasz wypad.

- A ty co robiłeś? – Zapytałam z ciekawości.

- No wiesz.. przez większość czasu ukrywałem w domu obitą mordę.

- No tak. – Parsknęłam.

***

Weszłam do swojego pokoju, odstawiłam walizkę pod ścianą i usiadłam na łóżku. Babcia, po tym jak mnie wyściskała, pobiegła do kuchni, aby przygotować mi jakąś kolację.

Klucz do przetrwania. OGIEŃ. [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now