Rozdział 15

2.3K 235 239
                                    

Miękkie liście paproci, przyozdobione licznymi, lśniącymi zarodnikami, łaskotały moją pokrytą zaschniętymi wymiocinami twarz. Zupełnie nic nie miało żadnego znaczenia, liczyło się jedynie spojrzenie błękitnych oczu, nawiedzające mnie przy każdym opuszczeniu powiek. Kilka dłuższych chwil zajęło mi zorientowanie się, iż bezpieczna noc powoli ustępowała miejsca dniu, a nieprzenikniony mrok, będący namiastką schronienia, rozwiewany był przez poranny, chłodny wiatr.

Resztkami silnej woli zmusiłam się do podniesienia z wilgotnej ziemi, służącej mi za powierniczkę cierpienia i łez. Rozkazałam swojemu ciału, wręcz zmusiłam je, aby ruszyło dalej. Ciężar sztyletu nieustannie przypominał mi o chwili, która zdawała się na zawsze wyryć w moim umyśle. Nagle broń przestała być synonimem bezpieczeństwa i niezależności. Stała się ucieleśnieniem śmierci. Morderstwa, które było dziełem moich rąk.

Musiałam dostać się do wschodnich rejonów Edanii. Nie miałam szans znaleźć się tam jeszcze tej samej nocy przed wschodem Słońca, ale musiałam ruszać, jeśli chciałam pokonać większość drogi za dnia. Mapa, pokryta teraz rdzawymi plamami zakrzepłej krwi, wskazywała, iż znaczną część dystansu pokonać będę mogła pomiędzy drzewami, a dopiero ostatni fragment wymagać będzie ode mnie przemierzenia zabudowań. Droga była żmudna, a ja musiałam zmuszać się do postawienia każdego kolejnego kroku. Moje ciało było niewyobrażalnie ciężkie, zbyt powolne i odrętwiałe. Jedynym plusem zdawała się być powoli ustępująca gorączka.

Wytężałam wzrok, wpatrując się w cienie pomiędzy drzewami, boleśnie świadoma faktu, że szpiedzy Thaliena mogli być nawet tam. Moje zniknięcie zapewne już dawno zostało zauważone, a dziesiątki Strażników zajęte były przeczesywaniem każdego milimetra Edanii.

Moje ciało domagało się pożywienia i ciepła. Piłam wodę z kałuży, odsuwając myśli o ich podobieństwie do karmazynowych plam pod rozszarpanymi ciałami. Zaciskając pięści, odwlekałam w czasie to, co niestety okazało się nieuniknione – musiałam zbliżyć się do miasta i zdobyć potrzebne rzeczy, zanim udam się na drugą stronę Muru. Nie wiedziałam, co dokładnie czekało mnie za barierą, ale jeśli wierzyć opowieściom – wszystko tam będzie pragnęło mojej śmierci.

W moich myślach raz po raz przewijały się krwawe podania o ludziach, którzy gołymi rękami, z okrucieństwem i nienawiścią, zabijali każdego napotkanego elfa. Zastanawiałam się, czy w ogóle będę w stanie odróżnić człowieka od elfa, skoro tego pierwszego nigdy nie było dane mi ujrzeć.

Światło Słoneczne nabrało cieplejszej barwy, a cienie drzew wydłużyły się. Do moich uszu dotarły pierwsze, nieco nieśmiałe odgłosy miasta. Nieprzenikniona zieleń przede mną powoli ustępowała, zmieniając się w błękitne niebo, dominujące nad miedzianymi dachami parterowych budynków.

Las stawał się coraz mniej dziki, rzadszy, a przez listowie przedzierało się złote światło. Kilkakrotnie, gdy natrafiłam na niewielkie polanki, pozwoliłam sobie przysiąść w przyjemnych promieniach Słonecznych i zrzucając pelerynę z ramion, wystawić nagą skórę do łaskoczącego ciepła.

W końcu dotarłam wystarczająco blisko zabudowań. Wdrapałam się na sekwoję, której ruda kora w świetle zachodzącego Słońca przybrała niepokojąco krwawą barwę. Z korony olbrzymiego drzewa obserwowałam miasto – Zaułek – części Edanii zamieszkała przez najbiedniejsze i najniżej urodzone elfy. Mieszkańcy byli kowalami, rolnikami, służącymi. Nie mieli nawet szans, aby dostać się w zastępy Strażników Słońca.

Wiedziałam, że spora część królestwa, pomijając południowe i środkowe partie, zamieszkiwane przez najbogatszych, cierpiała z powodu przeludnienia oraz braku pożywienia. Lata życia na tych samych terenach, brak możliwości rozprzestrzenienia się Edanii poza magiczne mury zdecydowanie zmniejszyły ilość zwierzyny żyjącej w lasach, nieustannie użytkowana ziemia rolna powoli traciła swoje właściwości. Dlatego też w ostatnich latach zdecydowano się na otworzenie Bram dla Łowców. Większość tej grupy stanowili więźniowie, którym dano możliwość wyjścia z lochów i udania się za Mur.

Krew zdrajcy | ZOSTANIE WYDANE | Spętani klątwami | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz