Rozdział 30

1.8K 211 263
                                    

– Luno, obudź się.

Do mojego snu, niczym nieproszony gość, wdarł się ciepły, męski głos. Obróciłam się na drugi bok, ignorując twardość podłoża i niewielkie, ostre kamyczki, wbijające się w moją skórę.

Dookoła rozbrzmiał śmiech, a szorstka dłoń spoczęła na moim ramieniu.

– No wstawaj. Obiecuję, że będzie warto.

Przeciągnęłam się i powoli otworzyłam zaspane oczy. Wczorajsza podróż i trening były dla mnie niemal zabójcze. Dawno nie spałam tak dobrze, snem pozbawionym okropnych, krwawych wizji.

Promienie Słoneczne wpadały do groty, delikatnie muskając moje policzki. Tuż obok mnie kucał Dagan. Z wielkim skupieniem i zaciętą miną wpatrywał się w miejsce ponad moją głową, jakby celowo unikając spojrzenia w moją stronę. Westchnęłam, gdy poznałam przyczynę jego dziwnego zachowania. Górna połowa mojej piersi wystawiona była na widok jego oczu – gdyby jednak zdecydował się spojrzeć. Nigdy w życiu, żaden mężczyzna nie widział tak dużego fragmentu mojej skóry.

Powstrzymałam pierwszy, naturalny odruch, rozkazujący mi podciągnięcie koca. Zamiast tego wygięłam nieco kręgosłup, pozwalając tkaninie zsunąć się nieco niżej, odsłonić większy fragment ciała. Materiał zatrzymał się nieco powyżej sutka.

Pomimo że Dagan intensywnie wpatrywał się w skalną ścianę, wyraźnie zareagował na mój subtelny ruch. Mięśnie pod cienkim materiałem napięły się, szczęka drgnęła.

– Obiecywałeś, że będzie warto.

Mój głos był nienaturalnie niski i chrapliwy. Sama miałam problem z jego rozpoznaniem. Mężczyzna z wysiłkiem oderwał spojrzenie od niezwykle ciekawej skały, przenosząc je na moją twarz.

Sekundy, kiedy wpatrywał się prosto w moją duszę, zdawały się trwać całą wieczność, a mimo to wciąż były za krótkie.

Całkowicie przypadkowy mężczyzna.

Całkowicie obojętny.

Niegodny zaufania.

– Tak, obiecywałem – odpowiedział, wstając. – Ubierz się...proszę. Musisz coś zobaczyć.

Obserwowałam, jak powoli wychodził z groty. Do tej pory byłam mu ogromnie wdzięczna, za to, z jak dużym szacunkiem traktował prywatność i moją przestrzeń osobistą, lecz tym razem zupełnie mnie to nie ucieszyło.

Westchnęłam, uświadamiając sobie, że całkowicie nieudolnie próbowałam uwieść mężczyznę, najwidoczniej ani trochę mną niezainteresowanego. Nie zapominając o fakcie, iż był okropnie irytujący i w zasadzie wcale go nie znałam. Nawet go nie lubiłam.

Wciągnęłam na ciało lekko sztywne ubrania, po raz kolejny doceniając prostotę konstrukcji ze sznurka, która gwarantowała mi suche odzienie.

Dagan czekał niedaleko groty, stojąc tyłem. Musiał usłyszeć kroki, bowiem spojrzał w moją stronę, zbliżając palec do ust, nakazując milczenie. Taki sam gest wykonał, gdy zaatakował nas Mutant. Szeroko otwarłam oczy, z przerażeniem wypatrując zagrożenia. On jednak uniósł dłonie w uspakajanym geście, posyłając mi delikatny uśmiech.

Ruszył w stronę polany, a ja tuż za nim, chociaż wcale nie byłam pewna, czy chciałam tam iść.

Krajobraz wyglądał bajecznie. Srebrzysta rosa pokrywała niebieskawą trawę, jakby przez noc światło gwiazd spłynęło na ziemię, przybierając formę niewielkich, srebrzystych drobinek. Lekka, całkowicie normalna, poranna mgła wiła się pomiędzy konarami drzew, najwyraźniej bojąc się przekroczyć linię lasu.

Krew zdrajcy | ZOSTANIE WYDANE | Spętani klątwami | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz