2.

614 11 1
                                    

HAILIE

Dalej nie mogłam się pozbierać po tym, co się stało z Tony'm. Myślałam, że umiera. Mimo, że był moim najmniej lubianym, przeze mnie, bratem, to i tak go kochałam. Tony też mnie kochał, ale na swój sposób. Stałam obok niego, a on opadł na ścianę za nami, wydawało mi się, że ciągle uważał, żeby nic mi się nie stało. Pobladł, ciężko oddychał, a Shane był bardzo nie miły. Nie wiem jak można takie coś powiedzieć i to jeszcze do swojego bliźniaka. Jego widok był przerażający.

Od tamtej sytuacji minęło kilka godzin, w tym noc. Ja, Will i Tony zostaliśmy w domu. Na początku byłam temu przeciwna, bo chciałam iść do szkoły, ale Vincent tak zdecydował, a z nim się wykłócać nie będę. Ja zostałam, bo wczoraj się bardzo przestraszyłam i się o mnie martwili, Tony został, żeby nie dostał ataku w szkole, a Will w razie jakiegoś problemu.

Czytałam książkę siedząc, przykryta kocem na łóżku. Nudziła mnie już, a ja nie mogłam się skupić, bo ciągle myślałam o Tony'm. Gdzie pojechał? Kim była ta dziewczyna? Kiedy wrócił? Czy w ogóle wrócił?

W końcu wstałam i ruszyłam pod drzwi pokoju z srebrną literą "T". Nie pewnie zapukałam, a drzwi pod wpływem uderzenia same się rozchyliły. Nikogo nie było w pokoju. Na łóżku było trochę krwi i dużo chusteczek. Podeszłam pod drzwi od łazienki, które były faktycznie zamknięte. Zapukałam, nic. Powtórzyłam tą czynność jeszcze kilka razy coraz mocniej uderzając w drewno. Czułam, że coś było nie tak, więc poszłam do Will'a. Opuściłam jego pokój i ruszyłam pod drzwi z literą "W". Zapukałam, a one od razu się otworzyły, znaczy otworzył je mój brat, który wrócił z porannego biegania.

— Cześć, malutka. Coś się stało? — Zapytał troskliwie, patrząc na mnie zmartwiony.

— Coś jest nie tak. Tony zamknął się w łazience i nie ma z nim kontaktu. — Wyjaśniłam, patrząc na niego z łzami w oczach.

Mężczyzna sięgnął po coś na półkę obok drzwi i wyminął mnie.

— Nie martw się, malutka. Idź po telefon, bo może będzie trzeba dzwonić po Vince'a. — Uśmiechnął się do mnie. Tak jak powiedział, tak uczyniłam. Poszłam do pokoju, wzięłam telefon i powoli trochę zestresowana wróciłam.

Stałam w głównych drzwiach do pokoju mojego najmłodszego brata. Oparta o framugę, widziałam wystarczająco dużo, a nie chciałam przeszkadzać Will'owi. Męczył się chwilę z drzwiami, po czym sięgnął do kieszeni, z której wyjął mały srebrny kluczyk. Zapasowy do pokoju Tony'ego. Szybkim ruchem włożył go w wyznaczoną dziurkę i przekręcił. Z każdym jego ruchem coraz bardziej się stresowałam. Will dość mocno popchnął drzwi, a ja mocniej ścisnęłam telefon w dłoni. Nie widziałam wszystkiego, ale tyle było wystarczająco, żeby wiedzieć, że muszę zadzwonić do mojego najstarszego brata.

— Hailie, dzwoń po Vincent'a. — Powiedział zdesperowany.

Trzęsącymi się rękoma i zamazanym obrazem przed oczami przez łzy znalazłam w kontaktach imię brata, od razu na nie nacisnęłam i przyłożyłam do ucha. Patrzyłam co robi Will, słuchając sygnału. Jedyne co widziałam w łazience to, nogi Tony'ego we krwi i sam leżał w dziwnej mazi. To chyba jego wymiociny. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze i ledwo powstrzymałam się od zwrócenia jedzenia. Za trzecim sygnałem odebrał.

— Co się stało, droga Hailie. — Zimny głos Vincent'a rozbrzmiał w urządzeniu.

— Tony... — Wyrzuciłam, przez co jeszcze bardziej wybuchłam płaczem.

— Już idę. — Rzucił, po czym się rozłączył.

Chwilę później słyszałam kroki z zakazanego korytarza. I widziałam sylwetkę mojego brata. Był ubrany jak zawsze elegancko, ale teraz nie wyglądał jak zawsze. Był zmartwiony. To chyba pierwszy raz, kiedy widziałam, żeby wyrażał jakiekolwiek uczucia. Wyminął mnie w drzwiach i ruszył prosto do Will'a, prawie biegnąc.

Losy Tony'ego - Rodzina Monet Where stories live. Discover now