6.

147 9 3
                                    

???

Przechadzałam się parkiem niedaleko szpitala. Na ławce zauważyłam śpiącego blondyna, był on bardzo podobny do brata Tony'ego. Nie wiem jednak czy był to on, lecz coś mnie tknęło, żeby sprawdzić czy żyje. Powoli się do niego zbliżyłam, gdy ten gwałtownie się poruszył, odskoczyłem, bo się wystraszyłam, nie przewidziałam tego. Szamotał się jakby miał koszmar, więc położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu, on jakby się trochę uspokoił. Potrząsnęłam nim na tyle ile mogłam jedną ręką, ponieważ był masywny, a co za tym szło ciężki.

— Obudź się, kurwa. — Warknęłam, gdy ręka zaczynała mnie boleć, tak że ledwo nią ruszałam.

Zaczął nerwowo ruszać powiekami, a po chwili ledwo i sennie otworzył oczy. Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym mlasnął. Patrzył przed siebie jakby przetwarzał sytuację z przed chwili, a po chwili obdarzył mnie zdezorientowanym wzrokiem. Przymrużył oczy, zmarszczył czoło i przyglądał mi się bardzo uważnie.

Not gonna lie but it kinda scares me.  — Postawiłam krok w tył, bardzo duży, żeby móc uciec szybciej, jakby chciał mnie złapać. — Wszystko okej?

— Harley? — Zachrypnięty głos chłopaka krążył wokół mojej głowy. Co?

Przestraszyłam się, nie wiedziałam, co robić, więc zaczęłam biec. Uciekałam w stronę tylniej bramy parku, żeby szybciej zjawić się w domu. Teraz na bank wie, że to ja, kurwa, jaka ja byłam głupia.

Słyszałam ciężkie kroki i nawoływania za mną, lecz, gdy przeskoczyłam przez bramę i wbiegłam w las już było cicho. Tylko ja, przyspieszony oddech, głośno bijące serce, odgłosy natury i głosy w mojej głowie.

Harley
Harley
Harley
Harley

Skąd on mnie zna?

Czemu mnie wołał?

Wie kim jestem?

Szłam przed siebie, widziałam gdzie jestem, w końcu od paru lat w tym lesie mieszkałam. Dylan i tak się pewnie wygada na ten temat, powie innym, że mnie widział, znowu zaczną mnie szukać i nie uda mi się już uciec. Nie widząc innej opcji, wyciągnęłam z kieszeni telefon na kartę, weszłam w kontakty, szybko odnalazłam to, czego szukałam i wysłałam krótką wiadomość.

"AYM. AAC.

Wrócę do domu, wrócę. Obiecuję.

HYC."

Kłóciłam się z samą sobą po wpisaniu treści, ale szybko nacisnęłam"wyślij" i wyłączyłam urządzenie. Wepchnęłam je do kieszeni, tak jak był, zanim go wyciągnęłam. Jeżeli babcia zmieniła numer, zdążę uciec, jeżeli nie zmieniła, to jestem w dupie. Będę musiała wrócić, zobaczyć ją i Tony'ego.

Mojego Anthony'ego Monet'a.

Rozdział jest bardzo krótki, ponieważ jest z perspektywy nowej postaci, która pojawi się dopiero za kilka rozdziałów.

Pozdrawiam.

Zobaczymy się w kolejnym rozdziale. Nie wiem, kiedy będzie.

Losy Tony'ego - Rodzina Monet Where stories live. Discover now