Rozdział IX

113 9 1
                                    

Kiedy miała już miraculum Czarnego Kota udała się do domu Marinette. Mayura delikatnie zdjęła kolczyki Biedronce i wyskoczyła na zewnątrz. Niestety była już zbyt słaba, żeby skakać po budynkach, więc po prostu szła ulicami Paryża.
-Oddaj nam nasze miracula! - krzyknął nagle jakiś głos. Kobieta nerwowo odwróciła się i jej oczom ukazali się bohaterowie, jednak w innych zastępczych kostiumach, tak, żeby nikt ich nie rozpoznał. Mayura miała mało czasu, ale również i mało siły. Rzuciła się do ucieczki. Jednak wraz z każdym ruchem czuła się coraz gorzej. Nagle przed jej oczami pojawiły się czarne plamy, które bardzo utrudniały jej ucieczkę, nogi też prawie odmówiły jej już posłuszeństwa. Parę razy się potknęła, ale mimo okropnego bólu w klatce piersiowej za każdym razem podnosiła się i biegła dalej. Już w zasadzie nie mogła oddychać, a bohaterowie byli tuż za nią. Musiała wymyślić coś, żeby ich zgubić. Postanowiła, że przejdzie przemianę zwrotną. Już świtało. Pod osłoną nocy byłoby zdecydowanie lepiej się przemienić, gdyż wtedy prawie nic nie było widać, ale musiała zaryzykować. Ukryła się za jednym z budynków.
-Chowaj pióra! - krzyknęła i natychmiast poczuła ulgę. Potem upadła na kolana. Nagle zdała sobie sprawę, że Biedronka ją widziała, dlatego znów musiała uciekać. Była w o wiele gorszej formie niż bohaterowie i poza bólem całego ciała nie czuła już w zasadzie nic. W głowie kłębiły jej się różne myśli. Chciała tylko dobiec, wręczyć Gabrielowi miracula i spokojnie umrzeć. Mocno ściskała magiczną biżuterię w dłoni.
-Dlaczego ja to właściwie robię? Dlaczego tak się dla niego poświęcam? - pytała samą siebie. - Pamiętaj, robisz to przede wszystkim dla Adriena. I po części dla Gabriela. Dlaczego? Przecież go nienawidzisz. A co jeśli... wciąż coś do niego czuję...? Nie! To głupie i naiwne. Po tym co on mi zrobił nigdy mu nie wybaczę! Więc dlaczego znów tu jestem... i popełniam te same błędy... to i tak nie ma znaczenia. Wszystko prowadzi mnie do śmierci...
Kobieta głośno sapiąc wpadła przez drzwi do rezydencji. Natychmiast upadła na podłogę. Wszystko wokoło było rozmazane, a ona nie czuła już ani nóg ani rąk. Nie była nawet pewna czy nadal ma przy sobie miracula, czy przypadkiem gdzieś po drodze jej nie wypadły. Spojrzała kątem oka w dół - wciąż tam były. Odetchnęła z ulgą i próbowała wstać. Chwiejnym krokiem zbliżała się do drzwi gabinetu Gabriela.
-Oby teraz tam był... nie dam rady wejść na górę...
Sapiąc i dysząc z wycieńczenia złapała za klamkę.
-Gabriel! - krzyknęła najgłośniej jak tylko pozwalały jej na to jej chore płuca. Wpadła z wielkim hukiem na podłogę gabinetu. Mężczyzna, który akurat rozmawiał z Panią Tsurugi zerwał się szybko i uklęknął przy niej.
-Co się stało? - spytał przerażony. Kobieta nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Nie mogła złapać oddechu a łzy spływały po jej policzkach i kapały na podłogę. Potem zaczęła się dusić. Ale dźwięk kaszlu wcale nie przypominał normalnego kaszlenia, a raczej odgłos jakby miała zaraz zwymiotować. Wreszcie złapała krótki oddech i wepchnęła miracula Gabrielowi do ręki.
-Szybko! Zanim tu przyjdą. Napraw swoją rodzinę, ożyw Emilie zanim będzie za późno! A potem pozwól Adrienowi mieć normalne życie. On bardzo tego potrzebuje... - powiedziała przez łzy. Mężczyzna nie wiedział co ma powiedzieć. Nie był przygotowany na taką sytuację.
-Ale... c-co z Tobą? - spytał przez łzy.
-Nic...
-Jak to nic... - mężczyzna złapał ją drżącą dłonią za policzek. Parę łez Nathalie kapnęło mu na rękę.
-To koniec... A teraz szybko! Wypowiedz to durne życzenie, zanim Biedronka i Czarny Kot się tu zjawią! Na co czekasz?!
-Nie jestem w stanie patrzeć jak konasz...
-No to nie patrz na mnie! I tak prawie nigdy Cię to nie obchodziło! - krzyknęła. Gabriel poczuł te słowa bardzo głęboko w środku. Jednak doskonale wiedział, że miała rację. Był tylko egoistą i to już od dłuższego czasu. Mimo tych strasznych myśli kłębiących się teraz w jego głowie, założył na siebie kolczyki i pierścień. Nathalie znów głośno zakaszlała i już miała upaść twarzą do ziemi, kiedy nagle w ostatniej chwili mężczyzna ją złapał.
-Muszę Cię zabrać do szpitala.
-Teraz... nie ma... na to czasu... - odparła ciężko.
-Ale jeśli Cię teraz tam nie wezmę za chwilę będzie za późno.
-A jeśli... nie skorzystasz teraz z szansy na powrót Emilie... też może być za późno... pomyśl... albo ja albo Emilie... wiem, że ją kochasz... do dzieła... - powiedziała cicho i posłała mu słaby wymuszony uśmiech, taki na jaki w tamtej chwili umiała się zdobyć. Gabriel wziął głęboki oddech.
-Dobrze. Życzę sobie, żeby Emilie... - w tym momencie Nathalie syknęła z bólu i ścisnęła mocniej ramię Gabriela. Po chwili jednak uścisk się rozluźnił. Tak samo jak całe jej ciało. Kobieta osunęła się bezwładnie na ciało Gabriela.
-Życzę sobie, żeby... Emilie wróciła... - wyszeptał.

"BICIE SERCA" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz