14. Przygoda

105 9 0
                                    

Droga była zasypana, koła ledwo trzymały się jezdni, a przez zamieć widoczność była bliska zeru. Ponadto od czasu do czasu silny powiew próbował zmieść sunący w żółwim tempie samochód do rowu. Aleks chciał włączyć radio dla otuchy, ale na każdej częstotliwości dało się słyszeć wyłącznie szum. Jechali więc, słuchając tylko skrzypienia wycieraczek, warkotu silnika i szumu wiatru na zewnątrz. Aleks skupiał wzrok na drodze, usiłując przebić spojrzeniem wirujące tumany śniegu; Radek drżał na siedzeniu obok.

– Wytrzymaj jeszcze trochę – mruknął mężczyzna, kiedy ściany drzew zniknęły z obu stron drogi. – Już niedługo.

– Wiem. Wytrzymam.

Aleks rzucił szybkie spojrzenie na chłopca, który z napięciem wpatrywał się w monochromatyczny obraz za przednią szybą.

– Boisz się?

– Trochę.

– Czego?

– Że umrę.

Aleks wiedział, że to nie był żart.

– Nie dziś – powiedział, dostrzegając pierwsze domy.

Dziesięć minut później jechali już znajomymi uliczkami miasteczka. Tutaj także szalała wichura, kołysząca drzewami i znakami drogowymi, a wśród zwałów śniegu nie było widać żywej duszy, która ośmieliłaby się wyściubić nos z pracy czy z domu. Dopiero po chwili Radek zdał sobie sprawę, że skręcili w uliczkę, która wiodła ich dalej od części miasta, gdzie mieszkał.

– Myślałem, że mnie odwieziesz... – zagadnął nieśmiało. – Chyba nie będę mógł pracować w takim stanie...

Aleks prychnął z rozdrażnieniem.

– Oczywiście, że nie będziesz pracować, co za pomysł! Ale nie mogę cię odwieźć. Jak cię tak odstawię do domu, to matka już nigdy cię do mnie nie puści. Jedziemy do mnie. Weźmiesz gorącą kąpiel, dam ci ciuchy na zmianę.

– Ale...

– No chyba, że już nie chcesz się ze mną widywać, co byłoby całkiem zrozumiałe, to odwiozę cię do domu. Tylko powiedz.

– Do ciebie – powiedział Radek.

Aleks spojrzał przelotnie na poważne oczy, sposępniałe brwi i opuszczone kąciki ust. Jeszcze nigdy nie widział takiej miny na twarzy chłopca.

– Jestem nieznośny? – spytał.

– Całkiem znośny – odpowiedział Radek, uśmiechając się nieznacznie pierwszy raz od kiedy brnęli przez las.

– Więc odpowiedz mi na jedno pytanie.

– Słucham.

– Jak byś jednym słowem podsumował dzisiejszy dzień?

Radek namyślał się tylko krótką chwilę.

– Przygoda.

Kiedy wysiedli z samochodu przed domem nad rzeką, ponad zaśnieżoną maską posłał Aleksowi ciepły uśmiech.

***

Gorąca kąpiel rozgrzała jego skórę, ale ciepło nie było w stanie przeniknąć do głębi. Wciąż drżał, kiedy usłyszał szelest i głos dobiegający zza ściany:

– Zostawiam ci ciuchy pod drzwiami.

Z poczuciem winy wyskoczył z wanny, dopiero teraz przypominając sobie, że Aleks nadal marznie w przemoczonych ubraniach.

– Tylko jeszcze nie wychodź – powiedział gospodarz, jakby czytał w jego myślach. – Masz się porządnie rozgrzać. Zaraz jeszcze zrobię herbatę.

– Ty też musisz się rozgrzać – powiedział Radek, mając nadzieję, że przez drzwi nie słychać jego szczękania zębami.

– Nic mi nie będzie. Zdjąłem już mokre ciuchy. Schodzę na dół. Siedź tam, ile potrzebujesz. Dopiero co byłeś chory.

Radek wahał się przez chwilę, ale w końcu posłusznie wszedł z powrotem do wanny i dopuścił więcej gorącej wody. Zgarnął bąbelki powietrza, które zgromadziły się wokół włosków na jego nogach. Przypomniał sobie dotyk dłoni gładzących jego uda, ruszających się w górę i w dół, pragnących przekazać mu trochę ciepła... Muśnięcie palców na policzku...

Oparł czoło na wystających z wody kolanach i starał się wyciszyć myśli, które nie mogły przynieść nic dobrego.

***

– Imbirowa z miodem – powiedział Aleks, stawiając przed nim kubek.

– Fasolowym?

– A jakżeby inaczej.

Radek pociągnął łyk i nareszcie poczuł, jak ciepło przenika go od środka. Zadrżał i wypił więcej. Drażniąca ostrość imbiru i cudownie kojąca słodkość miodu tworzyły w jego ustach wyborną harmonię smaku.

– Zrobiłem cały dzbanek, dolej sobie, jak wypijesz. Ja idę wziąć prysznic.

Mężczyzna zniknął na schodach, a Radek zakopał się jeszcze głębiej w fotelu, podwinął nogi i naciągnął koc pod samą brodę. Miękka bluza otulała jego skórę z delikatnością waty, grube dresowe spodnie miło go grzały w dolnych partiach ciała. Pachniał jak Aleks: jego zmiękczaczem do tkanin, jego płynem do kąpieli, jego żelem pod prysznic, jego szamponem. W tym zapachu było coś swojskiego, co mówiło mu, że jest bezpieczny. Mówiło, że może zamknąć oczy...

***

Aleks zszedł na dół, ubrany w szlafrok, wycierając włosy ręcznikiem. Chciał upewnić się, że Radek siedzi ciepło ubrany, i sprawdzić, czy trzeba dorobić herbatki. Przyszło mu do głowy, że może warto wyjąć z szafki witaminę C...

Kiedy wszedł do salonu, zatrzymał się. Na palcach podszedł do fotela i spojrzał w spokojną twarz uśpionego chłopca. Długie rzęsy rzucały wachlarzykowaty cień na zaróżowione policzki. Wargi były lekko rozchylone; każdy cichy oddech, wylatując z nich, brzmiał jak westchnienie. Aleks wyciągnął dłoń i powiódł palcami wzdłuż obramowania twarzy, rysując w powietrzu jej kontury: wysokie, delikatnie zaznaczone kości policzkowe, wąski podbródek z minimalnym wgłębieniem pośrodku.

Inspiracja.

Zdawała się napływać znikąd – może z gładkiego czoła, może z lekko rozwartych ust. Może z samego faktu, że był tutaj. Aleks poszedł na górę i chwilę później wrócił z laptopem. Usiadł na kanapie i zaczął pisać, przy akompaniamencie równego oddechu, który sprawiał, że w jego duszy panował spokój.


Odprowadzę cię do domuWhere stories live. Discover now