26. Naleśniki

103 10 0
                                    

Radek wlókł się z opuszczoną głową, nie patrząc, gdzie idzie. Antek prowadził go za rękę, jakby to on był starszym bratem.

Kiedy zatrzymali się w progu, młodszy z chłopców odpowiedział na osłupiałe spojrzenie gospodarza dwoma słowami:

– Przesyłka doręczona.

Po czym puścił dłoń brata, odwrócił się i odszedł w zapadający zmrok.

– Radek? Co się stało?

Chłopiec poniósł na niego zdumione spojrzenie. Chyba dopiero teraz uświadomił sobie, gdzie się znajduje.

– Wejdziesz? – zaproponował Aleks. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi, chwycił dłoń chłopca, jak wcześniej jego brat, i wciągnął go do środka. – Chodź – powiedział, kiedy Radek zatrzymał się na skraju przedsionka ze śladem refleksji przemykającej przez zmartwiałą twarz. – Nie musisz zdejmować butów.

– Muszę – odpowiedział Radek pustym głosem, a Aleks nie umiał stwierdzić, czy bardziej go to uspokoiło, czy zaniepokoiło.

Chłopiec sięgnął do sznurówek prawą dłonią, ale zatrzymał się w pół gestu; jego nadgarstek był usztywniony grubą warstwą bandaża. Niewprawnie rozsupłał sznurówki lewą dłonią i powlókł się za gospodarzem w stronę kanapy.

– Co ci się stało? – spytał Aleks, kiedy już udało mu się usadowić niespodziewanego gościa w fotelu.

– Upadłem i stłukłem nadgarstek. Ale nie jest złamany, na szczęście – powiedział Radek już odrobinę bardziej przytomnie.

– Gdzie? Jak to się stało? Poza tym wszystko okej?

Chłopiec wpatrzył się w ciemność za oknem nieobecnym wzrokiem.

– Byłem u Kacpra – powiedział po dłuższej chwili.

– I co? Pobiliście się?

Radek pokręcił głową.

– Nie lubię się bić.

– A on lubi? – spytał Aleks, marszcząc brwi. Odpowiedziało mu wzruszenie ramion. – On ci to zrobił? – W jego głosie zabrzmiała cicha groźba.

– Niezupełnie.

– Niezupełnie?

– On tak jakby... mnie wypchnął. Z pokoju. A ja straciłem równowagę i upadłem.

– A czemu ten kretyn cię wypchnął? – spytał Aleks z irytacją.

Radek znów milczał dłuższą chwilę, zanim zebrał się na odpowiedź.

– Bo powiedziałem mu, że...

Nagle urwał, a w jego oczach pojawił się strach.

– Co mu powiedziałeś? – spytał Aleks cicho. Kiedy jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał, były zaciśnięte usta i łzy zbierające się w zielonych oczach, usiadł na stoliku przed fotelem i spróbował zajrzeć w twarz chłopca. – Mi możesz powiedzieć. Mam czterdziestkę na karku i niejedną rzecz w życiu słyszałem.

Radek otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

– No? – zachęcił mężczyzna.

– Powiedziałem mu, że jestem gejem – wymamrotał chłopiec, kuląc ramiona, jakby oczekiwał na wybuch lub cios.

Aleks uniósł brwi.

– I to dlatego cię wyrzucił? Serio? Dżizas, mamy dwudziesty pierwszy wiek... – westchnął i odgarnął włosy z czoła. – No cóż, nie wiem, czy wiele tu zdziałasz. Przykro mi, że twój przyjaciel okazał się dupkiem. Może za parę lat zmądrzeje. To takie dzieciaki przede wszystkim powinny wyjeżdżać do wielkich miast. Ale akurat one na ogół zostają, zamknięte w małych miasteczkach, zamknięte na świat, zamknięte w narzuconym im światopoglądzie.

Radek odważył się podnieść wzrok. Aleks patrzył na niego ze współczuciem ukrytym za zmarszczonymi brwiami.

– Nie wyglądasz na zdziwionego...

– Hm?

– Tym, że jestem...

– Aaa. – Mężczyzna uśmiechnął się ponuro. – No wiesz, tak trochę podejrzewałem. Chcesz naleśnika z Zutellą? Właśnie miałem sobie zrobić.

Nieśmiałe kiwnięcie zamiast słów. Aleks wstał i popatrzył na rozczochraną głowę z sympatią.

– To chodź. Możesz usiąść przy mnie i ponarzekać na niesprawiedliwość świata. Możesz też nic nie mówić. Tylko podziwiać moje mistrzostwo w smażeniu naleśników.

***

Długo zbierał się w sobie, zanim zadał to pytanie.

Musiał wiedzieć.

– Ten Kacper... twój przyjaciel... czy on ci się podoba?

Radek drgnął.

– Co? Nie. Choć on chyba pomyślał, że tak.

– I nie sprostowałeś tego?

– Nie dał mi zbyt możliwości. Poza tym do tej pory uważałem, że ma wystarczająco inteligencji, żeby rozumieć różnicę między „jestem gejem" a „chcę uprawiać z tobą seks". Nie uważam, żebym miał obowiązek mu to tłumaczyć – powiedział Radek z rosnącą irytacją.

– Spokojnie. Też tak nie uważam.

– Mam już trochę dość słuchania o „tych pedałach" od osób, które dawniej nazywałem przyjaciółmi, wiesz?

– Wyobrażam sobie.

– A teraz on. Mój najlepszy przyjaciel. Nie został mi nikt. – W jego słowach brzmiała gorycz, której Aleks dotąd nie słyszał w jego głosie.

– Nie wiesz, czy wszystko stracone. Może jeszcze pójdzie po rozum do głowy.

– A gdzie ma po niego pójść?! – Radek nawet nie zauważył, że podnosi głos. – Do reszty członków naszej paczki? Przecież oni myślą tak samo. Do nauczycieli? Obawiam się, że oni również. Do rodziców? Jego ojciec pewnie da mu kij baseballowy i błogosławieństwo.

– Może i tak – westchnął Aleks. – Chodzi mi tylko o to, żebyś go nie skreślał. Nie tak na dobre. Odcinanie się od wszystkich w twoim otoczeniu raczej ci nie pomoże. No i zapominasz o jednej osobie, która może zmienić ich światopogląd. To ty sam.

– Ja?! Ja nie...! – Chłopiec był tak oburzony, że aż zabrakło mu słów. – Kurde, nie mam zamiaru ich nawracać! Ja chcę po prostu żyć! Wśród ludzi, którzy nie obrażają mnie przy okazji każdej rozmowy!

– Wiem.

– Co ty wiesz – burknął Radek.

– Niewiele, ale coś tam jednak wiem – odpowiedział Aleks, wzdychając lekko. – Na przykład to, że chyba nie jadłeś obiadu, o kolacji nie wspominając.

– Skąd...?

Mężczyzna tylko uśmiechnął się pod nosem, po czym podszedł do Radka z patelnią i zsunął na stojący przed nim talerz pachnącego apetycznie i lśniącego od tłuszczu naleśnika. Potem sięgnął do szafy i postawił przed nim słoik Zutelli.

– Wcinaj.


Odprowadzę cię do domuWhere stories live. Discover now