42. Odkrycia

136 10 0
                                    

Tak się złożyło, że Aleks miał nie tylko owsiankę instant, ale też kilka rzeczy, które poprzedniego dnia w pośpiechu zgarnął z lodówki i szafek w domu siostry. Dało się z tego od biedy przygotować jako taki przyzwoity posiłek, choć może nie całkiem godny śniadania po pierwszej wspólnej nocy. Radek jednak wsuwał z takim apetytem, że Aleks spojrzał na niego podejrzliwie.

– Jadłeś coś przez ostatnie 48 godzin?

Chłopiec zastanowił się.

– Ostatnio drugie śniadanie wczoraj. Potem jakoś się zamyśliłem i zapomniałem o obiedzie.

– Często ci się to zdarza?

– Czasami – przyznał, spuszczając wzrok.

– Od dzisiaj jesz tutaj. Śniadanie, obiad i kolację. – Radek spojrzał na niego z zaskoczeniem. – Drugie śniadanie, lunch, podwieczorek i ciastko wraz z five o'clock też. I żadnych sprzeciwów – dodał mężczyzna, widząc otwierające się usta.

Chłopiec je zamknął, ale zaraz potem odezwał się:

– Chciałem tylko zauważyć, że zapomniałeś o midnight snack.

– Wepcham w ciebie tyle midnight snacks, żebyś przytył przynajmniej pięć kilo. Wyglądasz jak chodząca śmierć.

– W takim razie w nocy zatańczyliśmy prawdziwe danse macabre. – Radek uśmiechnął się pod nosem.

– Przyznaję, że to brzmi lepiej niż nekrofilia.

Chłopiec parsknął w swój talerz.

– Za to ty nie wyglądasz na zabiedzonego – zauważył, mierząc gospodarza spojrzeniem od góry do dołu, zupełnie tak, jakby nie widział go dopiero co w całej okazałości.

– Co jak co, ale moja siostra umie gotować. No i musiałem zjadać wszystkie kaszki, które ten bachor rozrzucał po pokoju.

– Zajmowałeś się dzieckiem siostry? – w spojrzeniu zielonych oczu ciekawość mieszała się z rozbawieniem.

– Taa. Od rana do nocy. I od nocy do rana. Tatuś padał mi do stóp. I wciskał mi premie, tak żeby siostra nie widziała, bo dzięki mnie mógł ją czasem zabierać na eleganckie kolacje i nocować w hotelu. A ja nocowałem koło śmierdzącego rzygacza.

– Chyba go polubiłeś.

– Ją. To dziewczynka.

– I nazywasz ją „śmierdzącym rzygaczem"?!

– A co za różnica, co chowa w pieluszce, brudzi tak samo. Przynajmniej w tym wieku.

– Też trochę tego doświadczyłem, kiedy Antek był mały. Ale radość z posiadania braciszka przyćmiła wszystkie niedogodności.

– Oczywiście. Bo jesteś wzorowym starszym bratem. A ja tylko zgorzkniałym wujkiem.

O dziwo, Radek nieco zmarkotniał na te słowa.

– Nie wiem, czy byłem taki wzorowy ostatnimi czasy. Rzadko gadamy. Choć wygląda na to, że Antek dobrze sobie radzi na własną rękę.

– No pewnie, że sobie radzi, ma głowę na karku. – Widząc wciąż ponurą minę chłopca, Aleks uśmiechnął się i dodał: – Od czasu do czasu mógłbyś pomyśleć też o sobie. Nie ma sensu bez przerwy martwić się o wszystkich dookoła.

Radek pokiwał głową i wsunął do ust ostatni kęs.

– Daj. – Aleks wyciągnął rękę po talerz i wsadził naczynia do zlewu. Potem podszedł do okna i oparł się o parapet, patrząc na zamyślonego chłopca. Chwilę smakował pytanie, które chciało wydostać się z jego ust, i w końcu wyrzucił:

– A co z Kacprem?

Radek podniósł na niego lekko zaskoczone spojrzenie.

– Ach... Wyjechał. Na studia.

– Z twojego powodu?

Radek westchnął i wstał, po czym podszedł i przysiadł bokiem na parapecie, chwytając dłoń mężczyzny i bawiąc się nią w roztargnieniu.

– Poniekąd. Ale nie uciekał przede mną, tylko przed naziolami, którzy wzięli go za swojaka i nie dawali mu spokoju.

– Prawie mu współczuję – mruknął Aleks.

– A ja nie. Sam się o to prosił, kretyn jeden.

Mężczyzna spojrzał na niego z zainteresowaniem.

– Wydaje mi się, czy powiedziałeś to prawie z sympatią?

Odpowiedziało mu wzruszenie ramion.

– Zrozumiałem, że miałeś rację. On był tylko ofiarą, tak samo jak ja. Wątpię, żeby jego intencją było kiedykolwiek mnie skrzywdzić.

– Rozmawialiście?

– Nie. Nie od tamtego wieczoru, kiedy dałem mu w mordę. Nie zostało nic do powiedzenia.

Aleks pokiwał głową i wyjrzał przez okno w ślad za zadumanym spojrzeniem chłopca. Nowy element w krajobrazie przykuł jego uwagę.

– Patrz!

Radek ledwo rzucił okiem na krzak pod oknem, kiedy mężczyzna chwycił go za dłoń, odciągając od szyby i wyprowadzając z kuchni. Szybko ubrali buty, wyszli przez drzwi wejściowe, okrążyli dom i zatrzymali się w mikroogródku, podziwiając wściekle różowe kwiaty, które kwitły pod parapetem mimo mało przyjaznej pory roku.

– To te patyki, które twój brat wsadził w ziemię zeszłej wiosny!

– Rzeczywiście...

– Aż trudno uwierzyć – mruknął Aleks. – Myślałem, że nic z tego nie wyrośnie.

– Ja też – przyznał Radek.

– Wygląda na to, że obaj się myliliśmy.

– Tak. I bardzo dobrze.


Odprowadzę cię do domuWhere stories live. Discover now