rozdział V

267 21 10
                                    

     Jeongguk dostał swoją szansę od losu. Losu zwanego Kim Taehyung. A to tylko i wyłącznie dzięki swojej poprawnej postawie i zaledwie kilku wyrzeczeniom. Taehyung był bardzo pozytywnie zaskoczony zaangażowaniem młodszego. Jeon ani razu nie zapomniał odebrać jego córki z przedszkola. Nie spóźniał się ani nie wykręcał różnego rodzaju wymówkami. Wręcz przeciwnie, domagał się od przyjaciela by kolejnego, i kolejnego, i kolejnego dnia znów pozwolił mu pojechać po małą Kim. Zabierał ją na obiady, najczęściej do własnego mieszkania, a gdy przychodził czas, odwoził ją do domu, dając Taehyungowi jeszcze godzinę lub dwie na wytchnienie bądź dokończenie pracy.

Był z niego dumny i to był fakt. Prawdę mówiąc nie spodziewał się, że Jeongguk wytrzyma dłużej niż tydzień, a tu proszę, minął już ponad miesiąc odkąd postanowił w ten konkretny sposób pomagać mu w wychowaniu córki. I wcale nie narzekał. Bardzo pozytywnie wyrażał się, gdy Kim pytał go co rusz o zachowanie Nari. Dobrze wiedział, że pięciolatka potrafiła dać w kość, sam nieraz miał okazję się o tym przekonać. Jednak prawdopodobnie ona i Jeongguk znajdowali się na tak podobnym poziomie intelektualnym, że świetnie się dogadywali, a między nimi nie występowały większe zgrzyty.

Weekendy natomiast pozostawały bez zmian. Raczej nie mieli ze sobą kontaktu w te dwa dni tygodnia. Niekiedy razem wychodzili na posiłek lub spacer, lecz nic poza tym. Taehyung spędzał czas wraz ze swoją córką, podczas gdy Jeongguk oddawał się swoim własnym zainteresowaniom, nadrabiając tym samym czas stracony przez swój można by rzec "proces dojrzewania". Piątkowe i sobotnie wieczory spędzał w klubach, bawiąc się jak najlepiej i pijąc na umór, natomiast niedzielę przesypiał do połowy. Wokół siebie miał masę znajomych, ale w sercu wciąż doskwierała mu pewna pustka. Do pełni szczęścia brakowało mu jedynie przyjaciela, który niegdyś towarzyszył mu w nocnych przygodach. Tęsknił za tym. Na ten stan miał jednak dość skuteczny sposób, gdyż alkohol płynący w żyłach szybko wymywał z jego głowy niepotrzebne wspomnienie Kima. Weekend był dla niego czasem na odetchnięcie. Od pracy, od zmartwień i nowych obowiązków, jakie wziął sobie na głowę.

Taehyung nie wnikał za to w to jak młodszy spędzał swój wolny czas. Prawdę mówiąc doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Znał go w końcu na wylot. To nie był jednak jego interes. Dla niego ważne było jedynie to, że przyjaciel sumiennie opiekował się jego córką w ciągu tygodnia, tak jak mu to obiecał, że mógł zaufać mu i nie obawiać się o nic.

Dlatego też może i z lekkim zawahaniem, ale zgodził się by to Jeongguk w czwartkowe popołudnie zabrał małą Nari na szczepienia. Pora, na jaką umówiona została wizyta nijak nie współgrała z jego pracą. Musiałby wyjść z niej co najmniej dwie godziny wcześniej, a to z kolei oznaczałoby masę roboty w domu. Jeongguk natomiast bez problemu mógł wziąć tego dnia wolne. W swojej firmie był zarówno lubianym, jak i szanowanym pracownikiem. Z natury posiadał ogromną zdolność do zawierania nowych znajomości i swobody rozmowy dosłownie z każdym. Dlatego też w jego pracy nie było chyba nikogo, kto nie znałby i nie przepadał za brunetem. Nie wspominając już o tym, iż niemal każda jego współpracownica rozpływała się dosłownie z pomocą jednego jego uśmiechu. Również z tego powodu po jego długich naleganiach, zapewnieniach i dziesiątkach takowych uśmiechów, Kim zgodził się przekazać kolejny obowiązek w jego ręce.

* * *

     Dźwięk otwieranych drzwi wejściowych rozległ się w mieszkaniu, gdy ścienny zegar w kuchni wskazywał dwanaście minut do godziny siódmej. Ledwo żywy Jeongguk z wciąż potarganymi włosami wkroczył do salonu Kimów i od razu rzucił się na brązową kanapę. Był tak zaspany, że prawdopodobnie gdyby ktoś zapytał go, w jaki sposób dotarł do mieszkania przyjaciela, nie wiedziałby.

Chwilę później mógł usłyszeć kroki dobiegające z korytarza. Domyślał się, że starszy kręcił się gdzieś pomiędzy pomieszczeniami, lecz nie miał siły go szukać. Z czasem odgłosy stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu gdzieś nad sobą usłyszał znane prychnięcie. Zaraz potem na jego ciało został narzucony niedbale niebieski koc w roześmiane pieski. Przytulił do siebie materiał, rozkoszując się jego przyjemną miękkością.

Oasis | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz