2. Efekt motyla

729 17 29
                                    

— I ja wtedy mówię, żeby spierdalała, a ona mi mówi „chyba ty". No i, dobra, trochę mnie tym zirytowała. W końcu to moja młodsza kuzynka, a nasze geny zobowiązują do tego, żeby wymyślać pociski wyższej klasy. No i mogło tak całkowicie przypadkiem wyjść, że wziąłem płyn do czyszczenia szyb i jej psiknąłem tym w twarz — opowiedział Louis, trzymając telefon pod takim kątem, że wszyscy widzieliśmy jego kilka podbródków. No i dziurki nosa, w tym kilka glutów.

— I jak to się skończyło? — zapytałam zaciekawiona, siedząc przy biurku. Pisałam właśnie swoim ukochanym długopisem z diamentem pracę domową z algebry, której niezbyt rozumiałam. Musiałam się naoglądać naprawdę wiele filmików, aby cokolwiek z tego pojąć.

— W sumie to nijak. Na kilka minut straciła wzrok i rodzice musieli zawieźć ją na pogotowie, ale tak ogólnie to było całkiem spoko — powiedział, gdzieś idąc. Wnioskując po odgłosach, to do kuchni. — Noż kurwa. Ktoś mi wpierdolił moją sałatkę z kurczakiem.

Cały sobotni poranek spędziłam wyjątkowo produktywnie. Po zjedzeniu śniadania razem z mamą urządziłam sobie minispa, które miało za zadanie mnie rozluźnić. Już w nocy czułam dziwne napięcie, którego źródło było mi doskonale znane.

Po udzieleniu zgody Victorowi i wysłaniu mu mojego adresu ogarnęła mnie ochota na skok przez okno. Dopiero po fakcie dokonanym dotarło do mnie, jak bardzo głupie to było. Przecież ja go nie znałam! Nie wiedziałam o nim absolutnie nic, ani kim byli jego rodzice, ani gdzie mieszkał. Równie dobrze mógł mnie gdzieś wywieźć, zabić i zakopać w jakimś opustoszałym miejscu. Po wielu dekadach jakieś równie inteligentne dzieciaki co ja odnalazłyby moje zwłoki, a mój los stałby się kolejnym symbolem Nowego Jorku.

Trochę odpłynęłam, fakt, ale z trudem przychodziło mi spokojne podejście do tego wyjścia.

Napięcie te nie zeszło ze mnie nawet w trakcie dnia. Nie pomagało nic. Ani rozwiązywanie zadań domowych, ani czytanie książki. Nawet rozmowy przez kamerkę z moimi przyjaciółmi nie pozwalały mi na wyparcie tej dziwnej świadomości. Trudno było mi określić, dlaczego, ale przeczuwałam, jakby miało wydarzyć się coś złego.

— A czy przypadkiem to Oliver nie zjadł ci jej, gdy u ciebie byliśmy? — zapytała Rose, która coś robiła, gdyż kamera pokazywała jedynie biały sufit jej pokoju.

— Ty kurwo głupia! — wrzasnął, z impetem zatrzaskując drzwi lodówki.

— Ojej ojej, wielki mi rzeczy — przewrócił oczami Jenkins, jakby nic się nie wydarzyło. — Już się tak nie denerwuj, złość piękności szkodzi. Chociaż w sumie ci nic nie grozi.

Parsknęłam cichym śmiechem, idąc w stronę swojej szafy. Była czternasta i chociaż z pozoru miałam jeszcze sporo czasu, wolałam już zacząć przygotowywania. Aktualnie na mój ubiór składał się biały, sportowy stanik oraz szare dresy, a nie było nawet takiej możliwości, abym pokazała się w takim wydaniu Victorowi. Musiałam wybrać coś subtelniejszego i bardziej w moim stylu.

— Pudrowy róż czy lawendowy? — zapytałam, szperając między wieszakami.

— Co to lawendowy? — spytał zdziwiony Oliver.

— Co to pudrowy róż? — zawtórował mu Harris.

— Lawendowy! — krzyknęła Rose, której czoło wyszło na pierwszy kadr, gdy wreszcie chwyciła telefon.

— Zdecydowanie biel — pokiwałam głową, szukając odpowiedniej kreacji, która zrodziła się w mojej głowie.

Kiedy po żmudnych minutach poszukiwań udało mi się ją odnaleźć w stosie ubrań, odłożyłam starannie materiał na łóżko. Jako pierwsze za cel obrałam sobie zrobienie makijażu, bo nie darowałabym sobie, gdybym się ubrudziła.

LaleczkaWhere stories live. Discover now