❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑰.

361 41 19
                                    

   W głębi duszy dobrze było być spokojnym, wspaniale było móc wszystko mieć pod kontrolą. Nie odczuwać żadnego strachu, nie bać się, iść do przodu. Dzierżyć władzę, potęgę. Mieć tą siłę, przy której wrogowie uginali kolana. Jednak nawet absolutna władza miała swoje niedoskonałości, a była nią w najzwyczajniej w świecie nuda.

  Nerwowe stukanie palcami o drewnianą powierzchnię biurka roznosiło się po sali, w której tak po za tym panowała grobowa cisza. Przez lekkie zachmurzenie nie wpadały przez szyby żadne promienie słońca, a atmosfera w klasie przypominała taką, jak podczas stypy.

— Czy Yaga-sensei mógłby się w końcu zjawić?

Nikt nie odpowiedział dziewczynie na pytanie. Jeden z jej przyjaciół spał na ławce obok, a drugi tylko wzruszył ramionami, za to jej przyjaciółka bawiła się jej włosami, ponieważ siedziała z tyłu. Ich wychowawcę musiało coś ważnego zatrzymać, ponieważ nigdy się nie spóźniał na własne lekcje. Po kolejnych dziesięciu minutach drzwi do sali wreszcie się przesunęły, a do środka wszedł Masamichi.

— Satoru! — krzyknął widząc jednego ze swoich uczniów ucinającego sobie drzemkę. — To nie pora na spanie!

— Yaga-sensei... — wymamrotał półprzytomny białowłosy, który oparł leniwie głowę na dłoni. — Spóźniłeś się.

Masamichi westchnął z politowaniem i oparł ręce na swoim biurku, po czym z poważną miną spojrzał na młodszych zaklinaczy. Shoko wciąż stukała palcami o ławkę, y/n dalej zawijała sobie na palcu jej kosmyki, Geto podrapał się po karku, a Gojo wciąż nie patrząc na swojego wychowawcę ziewnął z nudów.

— Zostałem właśnie poinformowany o czymś pilnym i wysyłam was na misję.

Cała czwórka spojrzała z nutą zaciekawienia na Yagę. Lubili wykonywać zlecenia bardziej niż spędzać czas w akademii na trenowaniu. Szczególnie Gojo. On bowiem uważał się za chodzące arcydzieło, które nie potrzebowało żadnego treningu. Był tak utalentowany, mimo młodego wieku, że nawet jego wychowawca nie był w stanie mu dorównać, co dopiero go okiełznać.

— Co to za misja? — zapytała po chwili przerwy Ieiri.

— Ktoś przypadkowo, bądź specjalnie, otworzył przeklęty artefakt i wypuścił na świat klątwę rangi pierwszej. Nie będzie ciężka do pokonania z waszymi umiejętnościami, jest po prostu ogromnych rozmiarów i przypomina latającą glisdę. Na dodatek rozdzieliła swoje ciało na pół i jedna część dotarła, aż do Jokohamy, dlatego y/n i Satoru!

— Tak?! — odpowiedzieli w tym samym czasie prostując się na baczność i szczerząc zęby jak dzieci.

— Przeteleportujecie się tam od razu, a Shoko i Suguru zajmiecie się tą częścią, która jest tutaj w Tokio.

— Tak jest!

Dwójka zaklinaczy wybiegła w skowronkach na korytarz i rozpędziła się, a dziewczyna złapała białowłosego za nadgarstek i wyprzedziła go, następnie obracając się przodem do niego pociągnęła go w swoją stronę. Uśmiechnęła się promiennie, po czym specjalnie zaczęła spadać do tyłu.

— Satoru.

— y/n.

Chłopak złapał ją w talii, ale również nachylił się do przodu, a gdy ich ciała prawie przewróciły się na drewnianą posadzkę zaklinacz teleportował się wraz z dziewczyną znikając całkowicie z akademii. Jej dłonie powędrowały na jego kark, on zaś podtrzymywał ją za odkryty fragment pleców, ponieważ zaklinaczka miała na sobie top z półgolfem i krótką spódniczkę, oczywiście w kolorze granatowym jak pozostałe mundurki ich akademii. A gdy poczuła wiatr, który rozwiał jej włosy, powoli otworzyła oczy napotykając na twarz Satoru w odległości zaledwie trzech centymetrów. Wyszczerzył szereg swoich białych zębów, a y/n mocniej go objęła, ponieważ właśnie spadali z nieba... Oj, tak. Gojo uwielbiał to robić. Porywać y/n w swoje ramiona i teleportować się wysoko ponad ziemią. W ten oto niekonwencjonalny sposób znaleźli się wśród wysokich budynków Jokohamy, spadali z ogromną prędkością, ale dziewczyna była już do tego przyzwyczajona, bo tyle razy ile już zdążyli tak zrobić, to nie była w stanie zliczyć na palcach. Obróciła od niego głowę tylko po to, aby rozeznać się w terenie i wtedy dostrzegła pomiędzy szklistymi wieżowcami ogromną glisdę o szarym odcieniu.

𝑮𝒐𝒅 𝒄𝒐𝒎𝒑𝒍𝒆𝒙 ❀ 𝑮𝒐𝒋𝒐 𝑺𝒂𝒕𝒐𝒓𝒖Where stories live. Discover now