Rozdział 13

1.2K 114 11
                                    

Stella

Przed wyjściem z pracy powstrzymują mnie dwie rzeczy.

            Boję się, że Dario faktycznie czeka na mnie przed wejściem.

            No i boję się, że wyglądam okropnie, zmęczona, z makijażem, w którym przechodziłam cały dzień oraz w tych samych ubraniach, które wygrzebałam rano z walizki z ciuchami (tak, dalej jej nie rozpakowałam, bo nie mam jeszcze szafy).

            Dalej uważam, iż nie pasuję do tak eleganckiego faceta jak Davies, jednak on zdaje się tym w ogóle nie przejmować. Mimo moich wymówek, wahań, niepewności... on dalej zwraca na mnie uwagę. Dalej próbuje... boże, próbuje mnie poderwać.

            Już czuję jak moją szyję oraz cały dekolt pokrywa zdradziecka czerwień. Dotykam palcem kącika ust, stając na zapleczu przed bukietem róż, które wsadziłam do wiadra z wodą zaraz po przyjściu.

            Jest uroczy. Cholera, nie mogę uwierzyć w to, co się ze mną dzieje. Ze mną i z moim życiem.

            Przez osiemnaście lat tkwiłam zamknięta w domu z moimi rodzicami i starszym bratem, który jednak szybko wyrwał się z tych czterech ścian. Nikodem zaraz po zdaniu matury poszedł do wojska, do Sił Powietrznych. Samoloty od zawsze były jego pasją, dlatego jestem niezmiernie szczęśliwa, iż żyje teraz swoim wymarzonym życiem.

            Ja, o cztery lata młodsza, pierwsza córka, miałam nieco bardziej spieprzone dzieciństwo i nastoletnie życie. Dusiłam się w domu rodzinnym i każdą wolną złotówkę odkładałam na wyjazd, na wolność. Z jednej strony jestem chyba szczęściarą, gdyż nie pochodzę z biednej rodziny, przez co finansowo zawsze byłam zabezpieczona.

            Jednak po tylu latach zamykania się w pokoju, uciekania chaotycznymi myślami do książek, muzyki i pierwszego lepszego zainteresowania... bez znajomych, bez bliższych przyjaciół, z którymi mogłabym pójść do kina... ktoś zaczyna sprawiać, że mój oddech przyspiesza. Ale nie ze strachu przed humorem ojca. Z ekscytacji. Zaczynam szybciej oddychać, rumienić się, brakuje mi słów, choć w swoich myślach oraz książkach, jakie czytam, jestem bardzo odważna.

            To mi tylko pokazuje w jak złudnej bańce żyłam. Bo mój świat nie pokrywa się z tym, w jakim teraz przyszło mi funkcjonować. Z ludźmi, od których zawsze odcinałam się drzwiami od swojego pokoju, z emocjami, których nie jestem w stanie nazwać, ponieważ doświadczam ich po raz pierwszy.

            Łapię bukiet, żegnam się z Amy, a w drodze do wyjścia spoglądam na zegarek. Ósma siedem. Przechodzę przez nieoświetloną już salę, popycham drzwi, na których ruch reaguje zwieszony powyżej dzwonek. Jego dźwięk znika, kiedy drzwi ponownie się zamykają, a ja po uniesieniu głowy trafiam na spojrzenie stalowych tęczówek.

            Po plecach przechodzi mi dreszcz, niekoniecznie spowodowany podmuchem wiatru chłodnego wieczoru.

            Mężczyzna stoi oparty o mercedesa w granatowej koszulce polo i czarnych prostych spodniach jeansowych. Chyba jeszcze żaden facet nie wyglądał tak dobrze w tym wydaniu, jak on.

            Nieśmiało unoszę kąciki ust ku górze. Zerkam szybko na kawiarnię, sprawdzając czy Amy nie wychodzi, po czym podchodzę do Dario.

            – Dobry wieczór. – Staję przed nim.

            – Jak było w pracy? – Od razu przejmuje ode mnie kwiaty, które dał mi zaledwie parę godzin wcześniej, kładzie je na tylnym siedzeniu, a mi otwiera drzwi po stronie pasażera.

            – W porządku. – Z lekkim niedowierzaniem go obserwuję. Czemu to jest tak... naturalne? Jakby tak po prostu przyjechał odebrać mnie z pracy.

Rozbite uczuciaWhere stories live. Discover now