PROLOG

1.2K 41 121
                                    

Tego wieczoru Biedronka i Czarny Kot po raz kolejny musieli zmierzyć się z Bobogigantem. Nie wymagało to Bóg wie jakiego wysiłku, gdyż pomijając to, iż złoczyńca był zwyczajnym bobasem, walczyli z nim już wiele razy.

Kiedy już udało się pozbyć akumy, maluch wylądował bezpiecznie w rękach bohaterki.

– Więc... Co to było tym razem? – zagadnął blondyn, próbując nie zapatrywać się w widok uśmiechu na ustach ukochanej jak jakiś psychopata.

– Nocna zachcianka. Tak Auguściku? – dziewczyna zaczęła obracać dzieckiem i się nad nim rozczulać. Adrien pomyślał, że chciałby, żeby kiedyś na niego również patrzyła z takim zachwytem... – Oj! Jesteś taki słodziutki!

– Robię się zazdrosny – mruknął chłopak, zakładając ręce na piersi.

Nagle kolczyki Marinette zapikały, przypominając o rychłej przemianie zwrotnej. Jako że została jej minuta, oddała przyjacielowi dziecko, odpowiadając pośpiesznie:

– Niepotrzebnie. Trzymaj, przytul go.

Już po chwili zniknęła, aby wylądować za kominem swojego domu, zza którego mogła bezpiecznie przedostać się na balkon.

– Nie chodziło mi o niego! – zawołał, chociaż wiedział, iż szanse na usłyszenie go przez jego Kropeczkę były raczej marne. W tym czasie bobas zaczął gaworzyć, więc Czarny Kot spojrzał mu prosto w oczy, uśmiechając się. – Co, już za nią tęsknisz? To tak jak ja...

– Dyduś – wymamrotał maluszek, a blondynowi przypomniało się o tym, iż miał on smoczek, który... Zabrała Jego Pani.

Razem z małym towarzyszem wzniósł się przy pomocy kija, lądując na balkonie piekarni. Nagle zobaczył...

– Marinette?

Dziewczyna również zauważyła, iż nie oddała dziecku jego "dydusia". Kiedy tylko zobaczyła stojącego na przeciwko jej bohatera z Augustem na ręku, wyrzuciła go na ziemię.

W momencie, w którym Adrien zdał sobie sprawę z tego, że właściwie to jego koleżanka prawie zawsze pojawiała się znikąd po atakach akumy, trybiki w jego głowie zaczęły pracować.

To nie może być przypadek... – myślał.

– Nie pierwszy raz na ciebie wpadam zaraz po mojej wspólnej akcji z Biedronką... – analizował, zaś granatowowłosa zaczęła się coraz bardziej stresować, co nie umknęło jego uwadze... Nagle go olśniło. – Czy ty nie jesteś...

Czy to w ogóle możliwe, żeby miał ją na wyciągnięcie ręki przez ten cały czas?

Dupain-Cheng musiała szybko wymyślić cokolwiek, byleby tylko nie dopuścić do odkrycia swojej sekretnej tożsamości. Ostatecznie poszła na żywioł, przez co okropnie się skompromitowała...

– Zakochana w tobie! – rzuciła pierwszą lepszą wymówkę, jaka przyszła jej do głowy. Czarny Kot niespecjalnie w nią uwierzył, lecz tak nagłe wyznanie i wylądowanie w ramionach fiołkowookiej skutecznie go zdezorientowały.

– Marinette – zażenowanie ich obojga tamtą sytuacją wywaliło poza skalę, gdy klapa się otworzyła i na przytulaniu się przyłapał ich pan Tom Dupain. – A niech mnie gęś kopnie, woow!

Błagam, powiedzcie mi, że to zły sen – posiadaczka miraculum Biedronki miała ochotę walnąć z całej siły głową o beton. – Bo gorzej być nie może.

Od razu odsunęła się od blondyna. Maluszek coś tam pogaworzył, gdy usłyszał pikanie jego pierścienia.

– Na mnie pora, muszę go odnieść do jego mamusi – wymamrotał chłopak. Już miał się ulotnić, gdy nagle poczuł na swoim ramieniu silną dłoń mężczyzny.

Tato, nie – błagała niemo Marinette.

– Czekaj. A może dasz się zaprosić do nas jutro na podwieczorek? – Adrien totalnie nie wiedział co ze sobą zrobić, więc posłał mężczyźnie głupkowaty uśmiech.

Cofam swoje słowa – fiołkowoka już topiła się w fontannie zażenowania. – Jednak mogło być gorzej.

Czarny Kot przez chwilę bił się z myślami. Chociaż jego przyjaciółka wyraźnie sugerowała mu odpowiedź przeczącą, to dworska grzeczność przecież obowiązywała.

– Będą makaroniki – pan Dupain puścił do niego oczko.

– Jakże mogę w takiej sytuacji odmówić? A zatem, do zobaczenia jutro! – w końcu się ulotnił, co skwitował westchnieniem ulgi.

W tym momencie mogę kopać sobie grób – pomyślała Marinette.

Tymczasem Czarny Kot biegł już po jednym z dachów paryskich kamiennic, analizując tamtą sytuację. Nie wierzył w wyznanie miłości Marinette, gdyż podczas jednej z rozmów na balkonie dziewczyna wspominała mu o "innym chłopaku".

To oznaczało, że kłamała. A dlaczego mogła kłamać?

– Czy ty jesteś Moją Panią? – zadał to pytanie, a następnie po raz ostatni spojrzał w kierunku piekarni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

SIEMAKOOO

TO MÓJ KOLEJNY FANFICTION JUŻ

ŹDZISIEK SZALEJE

I TUTAJ ADRIENEK MÓZGU UŻYWA

MARYNATA ZA TO MNIEJ

WOOWWW

POZDRAWIAM,
ŹDZISŁAW

Are You My Lady? ~ Miraculous Where stories live. Discover now