rozdział 12 - chrzciny

484 11 1
                                    

Dni mijały spokojnie aż nadszedł dzień chrzcin Lisy. Dziś wstaliśmy o 8, żeby na spokojnie ogarnąć się na ceremonię. Miało na niej być około 13 osób. Ja ubrałam luźną, niebieską sukienkę do kostek i bez dekoltu. Lisie założyłam biała sukieneczkę, buciki i opaskę na głowę. Leo miał niebieski garnitur, białą koszulę i białe Converse. Moi bracia i tata ubrani byli w czarne garnitury, białe koszule i różnili się tylko butami. Święta trójca miała czarne Vansy, a Will, tata i Vincent czarne pantofle. Dziewczyny ubrały bardzo obcisłe sukienki do połowy uda. Mona miała różową, a Marge czarną. Na fryzurę zrobiły sobie nawzajem piękne koki. Mamy dziewczyn ubrały kolory jak ich córki, ale miały długie i luźne sukienki, a włosy rozpuszczone.

Ceremonia była bardzo uroczysta. Na obiedzie rozmawialiśmy o wszystkim. Moi bracia nie byliby sobą oczywiście, jeśli by czegoś nie odwalili. Poszło o dziewczyny, więc było grubo.

- Odwal się od Mony debilu!

- Dobra spokojnie. Miałem tylko na myśli, że trochę przytyła już w tej ciąży. - tłumaczył, a raczej próbował nieudolnie tłumaczyć się Dylan.

- Mona była, jest i będzie zawsze najpiękniejsza.

- Tak....

- Coś ci nie pasuje?!

- Ej Tony spokojnie. To prawda, że przytyłam. Przed ciążą ważyłam 48 kg, a teraz już 53, więc może być to widać. - wtrąciła się Mona

- No widzisz. Sama twierdzi, że jest grub- że przytyła

- O NIE!! Przesadziłeś. - W tym momencie Tony wziął wazon i rzucił nim w Dylana. Ten się uchylił, a wazon trafił w szybę, która się zbiła, bo Tony rzucił z bardzo dużą siłą.

- TONY! Co ty do cholery robisz?! - Wściekła się Mona - Mam się nie denerwować i nie stresować, bo moja ciąża może nie wytrzymać, ale przy tobie spokój jest nie możliwy!

- Kochana chodź na dwór na chwilę. - wtrąciłam się.

Reszta spotkania minęła spokojnie. Po nim wróciliśmy do domu.

Przepraszam, że takie krótkie ale nie mam pomysłów.

Hailie Monet-Hardy-?Where stories live. Discover now