5. Para jasnych oczu

622 44 52
                                    

Przejeżdżając przez cichy las wszystko zdawało się pod osłoną nocy spać. Nawet drzewa, którymi od czasu do czasu kołysał lekko wiatr. Ta cisza usypiała niesamowicie Olivera, ale ten twardo wpatrywał się w drogę, próbując nie zasnąć.

— Wszystko w porządku? — zapytał cicho Douglas, wiedząc, że Rowena śpi na tylnych siedzeniach.

— Tak, po prostu ten las i ciemność sprawia, że jeszcze bardziej chce mi się spać — westchnął, przecierając dłońmi twarz.

— To jak za pół godziny będziemy się zmieniać, to pójdę ci kupić kawę na stacji paliw. Espresso będzie git? — Odwrócił na chwilę głowę w stronę Olivera.

— Jesteś pierdolonym aniołem, Douglas. Kiedyś ci się odwdzięczę.

— Wystarczy, że nas nie zabijesz podczas twojej tury jazdy — prychnął. — To będzie dobrymi podziękowaniami.

Oliver przewrócił tylko na to oczami, ale nie skomentował opinii o swoich umiejętnościach kierowania pojazdu. Mężczyzna spojrzał w boczne lusterko i zaraz po tym zmarszczył brwi.

— Douglas, jakiś samochód za nami jedzie. Ale może to tylko jacyś przypadkowi ludzie. — Wzruszył ramionami niepewnie.

Jednak Douglas nie był do końca do tego przekonany. Trasa, którą obrali, prowadziła przez lasy i łąki specjalnie, żeby nikt nie mógł ich wyśledzić. Dlatego też zrezygnowali z autostrady, która byłaby o milion razy szybsza. Nikt nie używał tych dróg, więc wzbudziło to lekki niepokój w obu mężczyznach.

— Wiesz co, chyba sobie wydłużymy trasę. — Castell wskazał palcem na obraz GPS-a. — Przejedziemy przez tę dróżkę leśną. Jeśli ten samochód za nami dalej nie pojedzie, to wszystko jest w porządku.

— Jesteś pewny, że to dobry pomysł? — Davis spojrzał na swojego kompana.

— Nie ma więcej zjazdów na tę chwilę, a nie zatrzymimey się na poboczu, bo może się okazać, że tamci nas zaatakują.

— Od razu zakładasz czarne scenariusze, ale okej, zróbmy tak, jak mówisz.

— To wypatruj w takim razie tego zjazdu w tę leśną dróżkę, bo jest po prawej. Ja będę się starać nie potrącić jakiegoś zwierzęcia, bo jest ich tu masa.

— Nie, że coś, Douglas, ale to jest las. A w lesie raczej jest masa zwierząt.

— Dobra, Steve Irwin. Lepiej wypatruj tego zjazdu.

— Co? Kim jest Steve Irwin?

Douglas przewrócił oczami, wzdychając.

— Zoolog, którego zabiła płaszczka podczas programu telewizyjnego... Ale to nie ważne, zajmuj się swoją robotą.

— Jak każesz, szefie — prychnął sarkastycznie Oliver, po czym zerknął jeszcze raz w lusterko. Samochód dalej za nimi jechał.

Gdy tylko Davis wypatrzył upragnioną dróżkę, od razu poinformował Castella. Douglas wjechał w zakamarek lasu, zwalniając jeszcze bardziej. Na ich nieszczęście droga nie była utwardzona ani trochę, więc odrobinę rzucało wnętrzem samochodu na boki.

Rowena tylko mruknęła coś pod nosem i nie otwierając nawet oczu, skuliła się jeszcze bardziej, zasypiając z powrotem. W tym czasie Oliver wpatrywał się w boczne lusterko, czekając, aż ten drugi pojazd wjedzie za nimi.

Jednak nic takiego się nie stało.

Oboje odetchnęli, gdy samochód minął zjazd i pojechał dalej. Już rozluźnieni i pełni spokoju omawiali zmiany w trasie. Gdy już skończyli, Oliver zadecydował się poruszyć pewien temat. Był pewny, że nie będzie on wygodny dla Douglasa, ale nie mógł powstrzymać swojej ciekawości.

MIDDAY [18+] | ᴅʏʟᴏɢɪᴀ ᴍɪᴅᴅʟᴇWhere stories live. Discover now