ROZDZIAŁ 4

4.4K 182 239
                                    

! W TYM ROZDZIALE WYSTĘPUJĄ BLUŹNIERSTWA !

Idąc przez miasto, coraz bardziej kusiło mnie, by przeczytać tajemniczą książkę. Czułam wręcz, że swędzą mnie ręce i z każdą chwilą, coraz bardziej rozważałam ominięcie zajęć. Nie byłabym jednak sobą, gdybym odmówiła treningu

Teraz wiem, że byłaby to dobra decyzja.

Kierowaliśmy się prosto na łucznictwo. Luck wydawał się poddenerwowany i zlewał moje pytania. Szliśmy więc w totalnej ciszy, dopóki nie podbiegli do nas znajomi Lucka. Dziewiętnastoletnie dupki również wybierały się na trening. Była ich czwórka. Właściwie nigdy ich bliżej nie poznałam, ale znałam ich imiona i przeszłość. Każdy miał jakieś powiązanie z kradzieżą, więzieniem czy narkotykami.

Byłam zdziwiona, że mój świętoszkowaty braciszek zadaje się z takim towarzystwem. Jedyne co ich łączyło to zamiłowanie do łuku. Całkiem możliwe, że zwyczajnie nie znałam swojego brata, albo na siłę starał się znaleźć znajomych. Potrzebował jakiegokolwiek towarzystwa.

-Siema stary - przywitał się wysoki chłopak o rudych loczkach.

Był to prawdopodobnie Micheal. Nastolatek z biednej rodziny, który zaczął chlać w wieku 12 lat i od tej pory pije codziennie.

-No proszę w końcu bliżej poznamy tę ślicznotkę, twoją siostrę. - odezwał się Chriss.

-Betty wspomniała że widziała Cię na targu staroci - wtrącił Kevin - teraz już wiemy, co tam robiłeś.

-Targu książek, głąbie. O ile wiesz co to jest, bo nie wyglądasz na takiego co potrafi czytać - wypaliłam.

To było silniejsze ode mnie, gdyż z moim charakterkiem nie mogłam siedzieć cicho.

-Nadya - upomniał mnie brat. - Powinnaś być mi wdzięczna, że Cię ze sobą zabrałem, a nie pyskować do moich znajomych. Czy to jasne?

Faktycznie nie znałam mojego brata, nie od tej strony. Zachowywał się zdecydowanie bardziej zuchwale niż zwykle. Chciał pokazać, że panuje nad młodszym rodzeństwem, czy po prostu jestem dziewczyną i według niego nie mam prawa głosu?

Śmieszne.

Nic nie odpowiedziałam i odeszłam pare kroków w tył. Czułam jak się we mnie gotuje, ale nie miałam zamiaru się upokarzać dając im satysfakcję.

No to się zaraz zdziwisz, Nadyo.

Słyszałam jak gadali o trenerze, dziewczynach i najbliższej imprezie u Stephanie.

Po chwili poczułam, że ktoś dotyka moich włosów. Odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w brązowe, lśniące w słońcu oczy.  

-Masz naprawdę śliczne włosy - powiedział Victor idący tuż obok.

-Dwie sprawy- mruknęłam.- Po pierwsze nie zauważyłam Cię i nie powinieneś mnie straszyć, bo jeszcze dostałbyś w twarz, a po drugie nie wiedziałam, że kumplujesz się z tym półgłówkami. Tak na marginesie, był to najgłupszy komplement jaki słyszałam.

-Powinnaś podziękować, a odpowiadając na twoje pytanie, nie kumpluję się z nimi. Spotkałem ich po drodze na zajęcia - odrzekł z uśmiechem.

-Strzelasz?

-Jeżdżę konno, ale stadnina jest niedaleko waszych treningów.

Victor. Mój przyjaciel z dzieciństwa. Chodziliśmy razem do szkoły dopóki nie poszliśmy do liceum. Chwilę się z nim nawet spotykałam, ale moje zainteresowanie szybko minęło.

Podczas tej rozmowy wróciły wszystkie wspomnienia. Jak dotykałam jego niepoukładanych ciemnych włosów. Jak walczyliśmy na drewniane miecze i przypadkowo zrobił mi bliznę na ręce. Jak całowaliśmy się przy zachodzie słońca i jak straciłam z nim dziewictwo. To były czasy, kiedy chciałam wierzyć w miłość.

ValenteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz