ROZDZIAŁ 9

2.6K 130 73
                                    

-Nicolas, idziemy.

-Nicolas nie wykonuje rozkazów, kwiatuszku- odpowiedział.

-Nie mam na to czasu. Idziemy.

-Po twojej minie, wnioskuje, że to nie czas na żarty, a że jestem ich uosobieniem, znikam - powiedziawszy to przemienił się z powrotem w ducha.

-Nick, nie! - zdążyłam krzyknąć, ale chyba mnie już nie słyszał. Zniknął, jak to miał w zwyczaju. - Potrzebuję cię.... Do kitu z nim.

Zbiegłem na dół po idealnie czystych i bogato wyglądających schodach, próbując powstrzymać łzy, które lada chwila miały wypłynąć z moich zaszklonych oczu. Nie mogło mnie to jednak powstrzymać przed pokonaniem schodów jednym skokiem.

Kątem oka zobaczyłam jak Aurora całuje swojego chłopaka siedząc mu na kolanach, ale nie miałam czasu, by wyrazić swój perfidny komentarz.

Biegłam ile sił w nogach, a chwilę później mijałam już ławeczkę, na której siedziałam wcale nie tak dawno temu. Był to moment, który zostanie w mojej głowie na długi czas, gdyż był oznaką wyższości młodej dziewczyny nad wygadanym żywiołakiem.

Duma.

Gdybym uczestniczyła właśnie w maratonie, zdecydowanie stanęłabym na podium. Tu jednak nie chodziło o jakiś bezwartościowy medal czy też puchar, był to wyścig, w którym nagrodą było spojrzenie w oczy człowiekowi, który omal nie rozwalił życia mojej rodziny.

 Tu jednak nie chodziło o jakiś bezwartościowy medal czy też puchar, był to wyścig, w którym nagrodą było spojrzenie w oczy człowiekowi, który omal nie rozwalił życia mojej rodziny

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zdyszana wbiegłam do domu, a mój wycieńczony wzrok spoczął na rodzinie Valente. Rodzinie, która stanowiła ją tylko pod względem nazewnictwa.

-Cześć córciu - powiedział szorstko, zupełnie obcy dla mnie, mężczyzna.

Mijając próg domu, chciałam go zobaczyć. Obejrzeć dokładnie każdy skrawek jego twarzy. Teraz jednak, nie mogłam zdobyć się na odwagę, by na niego spojrzeć.

-Wróciłem- dodał zauważając moje milczenie.

Prychnęłam.
Wróciłeś?
Jakbym nie zauważyła.

Jakbym nie zauważyła, że zjawiłeś się w najbardziej popieprzonym momencie mojego życia, by jeszcze mi je utrudnić.

Usiadłam na kanapie, pomiędzy Luckiem, a Louisem. Dzieląc moich brach, wyglądałam niczym księżniczka, która właśnie zasiadła na swym upragnionym tronie. Na to skojarzenie moje serce przyspieszyło, a przez kark przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Księżniczka.

Zimnym i oceniającym wzrokiem omiatałam rodziców, a widok ich razem wykręcał mój żołądek. Mama znalazła sobie swój wygodny kącik na fotelu i widziałam jak cała drżała z każdym kolejnym słowem "ojca".

Wiedziałam, że moi bracia cierpią równie jak ja, ale tym razem skupiłam się jedynie na sobie i na nieznajomym, stojącym na przeciwko mnie. Byliśmy tylko my; ten człowiek i ja.

ValenteWhere stories live. Discover now