1. Mieczyki

99 15 24
                                    

Te kwiaty są symbolem silnej osobowości i używane są po to, by oddać szacunek zmarłej osobie. Mieczyki mają podkreślać wartość, jaką osoba wniosła do życia osoby, która składa kwiaty.

Z niepewnym uśmiechem wpatrywała się w widok za oknem. Kobiety miały za sobą sześciogodzinny lot i czekała ich jeszcze półgodzinna droga wypożyczonym samochodem. Podróże były czymś za czym Azalia nie przepadała. Jedynym wyjątkiem były wyjazdy do rodzinnego miasteczka w towarzystwie mamy. Wydzierały się do piosenek lecących w radiu, wybuchając co chwilę śmiechem i opowiadały na przemian historie, które akurat wpadły im do głowy. Mama była jej jedyną przyjaciółką i szczerze się z tego cieszyła. Nie mogła wyobrazić sobie nikogo lepszego na jej miejscu.

Iris Leslie pracowała całymi dniami, by zapewnić swojej córce dobrą przyszłość. Zaszła w ciąże mając siedemnaście lat i uparcie chciała radzić sobie sama, chociaż jej rodzice zawsze byli gotowi służyć pomocą. Za to Azalia nie wiedziała nic na temat swojego ojca. Był to wręcz temat, o którym w ich rodzinie się nie mówiło. Szybko przestała o niego pytać i nie ciągnęło jej do tego, by dowiedzieć się o szczegółach. Skoro ich zostawił, nie zasłużył na pamięć i uwagę. Radziły sobie doskonale bez niego.

Znajdowały się coraz bliżej celu, a drzewa i pola zaczęły wyłaniać się za zakrętu. Humor dziewczyny od razu zaczął się poprawiać. Czasami myślała, że tylko otaczająca to miasto zieleń potrafiła zbudzić w niej tą dziecięcą radość. Czuła wzrastającą ekscytację na samą myśl o dwóch kolejnych miesiącach.

A dzisiaj wyjątkowo tego potrzebowała.

Dwa dni temu oficjalnie rozpoczęły się wakacje, ulubiony moment w roku chyba każdego ucznia. Jak co roku na ten czas Azalia wyjeżdżała do ich rodzinnego miasteczka, które śmiało mogła nazywać swoim miejscem na ziemi. Jednak tym razem miało być inaczej.

Pierwsze lato w Niverville bez jej ukochanej babci.

Im bliżej były celu, tym serce wybijało szybszy rytm. Przyjechały tutaj zaledwie trzy miesiące temu, ale pamiętała to jak za mgłą, nafaszerowana lekami uspokajającymi. Tym razem przepełniał ją strach. Strach o to, że cała magia tego miejsca zniknęła razem z kobietą. O to, że nie spędzi tego czasu tak radośnie i beztrosko, gdy zabraknie ich wspólnego chodzenia do kwiaciarni i metafor, którymi codziennie ją raczyła. Strach przed życiem bez niej. W końcu to ona była tym miejscem.

A czym ono było bez niej?

Nauczono ją tego, że miała prawo do gorszych chwil, tak jak każdy z nas. A minęło zbyt mało czasu, by tak łatwo pozbyć się tego bólu i ciężaru na sercu, który towarzyszył jej bez przerwy. A nawet istniała opcja, że to uczucie zostanie z nią na zawsze. Bo ile prawdy było w tym, że czas leczył rany? Według Azalii, niewiele. Czas nie zawsze staję się dla nas wybawieniem, a potrafi być prawdziwą męką. Wtedy rany się nie goją tylko pozostawiają blizny, które już nigdy nie pozwolą nam zapomnieć o sytuacji, która je wywołała. Wiedziała jednak, że babcia jest przy niej. Czuła jej obecność za każdym razem, gdy kupowała kolejny bukiet kwiatów, co zaczęła robić nazbyt często. Dlatego też starała się nie załamywać.

Bo nie jesteśmy w stanie sprawić, że burza ominie akurat nasz ogród. Możemy jedynie czekać na słońce, które w końcu wyjdzie. Prędzej czy później tak się stanie, a my będziemy dumni z tego, że nie zostawiliśmy naszego ogrodu na pastwę losu.

– Witamy w Niverville. – Iris zwolniła tuż przed tabliczką, którą właśnie mijały. – No, w końcu. Już mnie tyłek boli od tego ciągłego siedzenia.

Nastolatka parsknęła i zerknęła na swoją rodzicielkę. Azalia już na pierwszy rzut oka była jej młodszą kopią, tak jak Iris była swojej matki. Złociste włosy sięgały im do łopatek, a zielone oczy wyróżniały się brązowymi punkcikami. Po niej miała zgrabną figurę, którą nauczyła się kochać, co w latach dojrzewania nie było najłatwiejszym zadaniem. Jednak przeszły przez to razem. Tak jak każdą złą i dobrą chwilę w jej życiu.

Flowers of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz