3. Frezja

72 7 11
                                    

Jedne z niewielu kwiatów, które oznaczają jedynie pozytywne rzeczy. Symbolizują przede wszystkim przyjaźń oraz lojalność, w wielu kulturach przestrzegany również jako symbol zaufania.

Przycisnęła powoli hamulec, gdy znalazła się przed budynkiem. Położyła jedną nogę na chodniku, drugą wciąż trzymając na pedale. Wzięła głęboki wdech, gdy stres zaczął być coraz bardziej odczuwalny. Nerwowym gestem wytarła dłonie o zwiewną żółtą sukienkę, próbując za wszelką cenę opóźnić czas.

Próbowała tłumaczyć to sobie impulsem. Za prośbą dziadka miała pojechać do pobliskiej piekarni po świeże pieczywo na śniadanie. Nie była do końca pewna, w którym momencie skręciła w przeciwną stronę. Na ulice omijaną przez nią szerokim łukiem, odkąd tutaj przyjechała. Nie była na to psychicznie gotowa. Wyklinała samą siebie za impulsywność, która już wielokrotnie przysporzyła jej kłopotów.

Chciała stąd odjechać. Wsiąść z powrotem na rower i wrócić tu, gdy będzie gotowa. Jutro, za tydzień, a może nawet za miesiąc. Nie wiedziała, kiedy miałoby to nastąpić, ale nie chciała tu być. Nie dzisiaj i nie w tym momencie. A mimo to, wciąż nie ruszyła się z miejsca.

Bo choć próbowała tłumaczyć to sobie na różne sposoby, tak naprawdę prawdziwy powód był jej znany. W głowie od razu pojawiło się wspomnienie sprzed dwóch dni. Wspomnienie chłopaka, którego słów nie potrafiła wyrzucić z głowy. Dzięki niemu zrozumiała, że przezwycięży wszystko. Skoro ktoś, kto kompletnie jej nie znał był o tym przekonany, to ona również musiała w siebie uwierzyć. Nawet jeśli było to z jego strony nieszczere, to bez niego nie wykonałaby tego pierwszego kroku.

Od niej zależało czy z czasem weźmie rozbieg, czy potknie się już przy starcie.

Podniosła zaszklony wzrok. Kwiaciarnia Cynthi wyglądała bez zmian, a klientów nie brakowało. Biały budynek częściowo obrośnięty bluszczem i kwiatami, był miejscem odwiedzanym przez nią niemal codziennie. Ludzie wchodzili do środka z szerokimi uśmiechami i wychodzili z nowym bukietem kwiatów lub napojem na wynos. W niedalekiej przeszłości babcia opowiadała Azalii o tym, jak niespełniona się czuję. Uwielbiała przyglądać się ludziom i poznawać ich historię. Ze smutkiem zauważała, że zbyt rzadko pozwalali sobie na chwilę odpoczynku, a zamiast tego, brnęli na przód, nie zastanawiając się czy wystarczy im sił, by dotrzeć do mety. W taki sposób z dnia na dzień rozpoczął się remont i aktualnie to miejsce służyło również za przytulną kawiarnię, jedyną taką w Niverville.

Pojedyncze stoliki w kwiecistych wzorach zajmowały miejsce również na zewnątrz zapełnione przez mieszkańców, a kelnerki krążyły wokół nich z zamówieniami. Nostalgiczny uśmiech pojawił się na twarzy Azalii, gdy zatrzymała wzrok na drewnianym napisie „Happiness Flowers" i odetchnęła, starając się odzyskać utraconą odwagę. W końcu ruszyła się z chodnika, z zawstydzeniem zauważając, że stała na jego środku i oparła rower o budynek. Niepewnym krokiem ruszyła w stronę wejścia, spoglądając na małe kolorowe doniczki postawione w oknach.

Tak bardzo chciała, by towarzyszyła jej przy tym mama. Niestety po powrocie ze spaceru zdążyła się z nią jedynie pożegnać i przekląć jej szefa za zabieranie mamy na resztę wakacji. Bo szansę na to, że odwiedzi Azalie przed odebraniem ją stąd, były znikome.

Starszy pan przetrzymał jej drzwi, życząc miłego dnia. Od razu to odwzajemniła, a taki mały gest dodał Azalii otuchy i bez zastanowienia wkroczyła do środka. Odruchowo przymknęła powieki, gdy dotarł do niej zapach kwiatów i świeżo zmielonej kawy. Rozejrzała się dookoła ze ściśniętym gardłem. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało, jakby czas się zatrzymał. Brakowało tylko kobiety przechadzającej się po pomieszczeniu i zbierającej zamówienia. Można było powiedzieć, że Cynthia była twarzą tego miasteczka. Nie było osoby, która by jej nie znała i nie mówiła o niej w samych superlatywach. Była promykiem słońca, który rozświetlał drogi zagubionym duszom. A bez niej wszystko stało się ponure i szarawe.

Flowers of LoveWhere stories live. Discover now