⊱ Rozdział 10 ⊰

435 72 50
                                    


#nicilosuwatt

˚**✿❀༓❀✿**˚


Kilka minut wcześniej.

– Nie wygląda to dobrze. Mamy kłopoty. – Chidi wpatrywała się z marsem na twarzy w rozdarty nieboskłon. Unosiła się w powietrzu, a jej pomarańczowe szaty falowały niczym wężowe macki. Ciemnobrązowe włosy włosami częściowo spięła w efektowny, powiewający kucyk, a na sobie miała intensywnie czerwone szaty, haftowane w pomarańczowy wzór.

Była jedną z Czterech Filarów Nieba, dlatego zjawiła się na wezwanie Cesarza tak szybko, jak tylko się dało. Piastowała pieczę nad Południowym Filarem, pełnym ognia i lata. Chociaż to Heidi zyskał miano niszczycielskiego, to właśnie Chidi była uważana jako najbardziej gwałtowna w swym temperamencie. Nigdy nie chowała smoczych rogów, te swobodnie wyrastały z jej głowy niczym korona z gałęzi.

Oprócz niej, zjawił się również Zielony Bóg, mówiąc:

– Jesteście pewi, że nie można przekroczyć tarczy? – Qingdi, Wschodni filar, lewitował obok Czerwonej Bogini i frasował się widokiem rozdarcia, w które oboje wpatrywali się od jakiegoś czasu. Był ubrany w zielone szaty, a czarne włosy upiął w prosty, schludny kok z zamkniętą wokół niego obręczą.

– Tak – odparł niecierpliwie Heidi, również obecny w towarzystwie. – Lu Dongbin to parszywy idiota, ale nie aż tak, żeby snuć wymysły – przyznał niechętnie. Chwalenie upierdliwego bogina przychodziło mu zawsze z trudem. – Poza tym osobiście próbowałem ją przekroczyć – dodał. – To coś, co ją blokuje, skutecznie przeciwstawia się mojej mocy. – Gorzkość w głosie księcia zdradzała, iż była to sytuacja, do której nie potrafił się przyzwyczaić.

Czy istniało cokolwiek w panteonie potężniejsze od Czarnej Materii?

– To coś wygląda jak narośl. – Chidi zmarszczyła brwi. W rozdarciu znajdowała się bowiem przedziwna, pulsująca energia, wydzielająca zielonkawy kolor. Gdy bogini wyciągnęła rękę, aby ją dotknąć, książę Baidi chwycił ją za nadgarstek.

– Nie radzę. Potrafi nieźle usmażyć palce – ostrzegł.

– Coś takiego. – Qingdi niedowierzająco pokręcił głową. – I to wszystko przez jedną dziewczynę? – Obejrzał się w kierunku Księżycowego Pałacu, który znajdował się w dole, mały jak drewniana figurka, ale jakże piękny na tle przepływających chmur. Ów pałac znajdował się najbliżej tarczy spośród wszystkich pałacy, wzniesionych w paśmie niebiańskich gór Khun Lun.

– Może trzeba ją zabić, żeby narośl zniknęła? – Podsunęła pomysł Chidi, nie bojąc się brutalnych rozwiązań, którym książę Heidi byłby przychylny, gdyby nie jeden drobny fakt:

– To decyzja Cesarza, nie nasza.

– Oszaleliście? Nie jesteśmy barbarzyńcami. – Qingdi wzniósł raptowny sprzeciw, na co Czerwona Bogini przewróciła oczami.

– Poważnie, Bai? Jesteśmy odcięci od reszty panteonów – prychnęła. – Jakim cudem nie dociera do ciebie powaga sytuacji?

– Heidi ma rację, cesarz o tym zdecyduje, nie my – podsumował krótko Qingdi. – Poza tym wybacz, że mam coś takiego, jak moralność.

– Moralność – zaśmiała się Chidi. – Szkoda, że nie interesuje ona naszych przeciwników.

– Naprawmy to wreszcie – wtrącił się Baidi, który miał już serdecznie dość lewitowania tak blisko tarczy i wdychania zielonkawych oparów. To wszystko budziło w nim dreszcz niepokoju. Rozdarcie, czy też narośl, jak to zgrabnie określiła Chidi, oraz widniejąca po drugiej stronie materia prachaosu - jakiekolwiek zadziałały tu siły, chciał się ich czym prędzej pozbyć.

NICI LOSUWhere stories live. Discover now