⊱ Rozdział 13 ⊰

472 76 52
                                    


#nicilosuwatt

˚**✿❀༓❀✿**˚


Heidi Heishen, zwany Czarnym Bogiem, zamieszkiwał obszerny kompleks pałacowy, położony na górze Heng, będącą częścią niebiańskich wzgórz Khunlun. Ktokolwiek odwiedził jego włości, wspominał potem, że było to miejsce na wskroś surowe i jałowe.

Drzewa rosły tam karłowate i przygarbione, przez co ptaki nie chciały wić na nich gniazd. Owady nie spijały nektaru z tamtejszych kwiatów, zaś stawy wyglądały jak zbiorniki atramentu. Nad nimi wznosiły się garbate mosty, pokryte szarym mchem. Jedyne ryby, jakie zdołały przetrwać w tamtejszych wodach, były z gatunku szablozębnych, ślepych i odpornych na niesprzyjające warunki.

Wiatr od świtu do nocy hulał tam swobodnie, świszcząc i jęcząc, zaglądając do wszystkich zakamarków pałacowych pawilonów. Zaczepiał płomienie w kagankach, grożąc, że je zdmuchnie i wprawiał w drżenie drewniane framugi okien.

Niewielu określiłoby to miejsce mianem ładnego, a z pewnością nikt nie stwierdziłby, że nadawało się do przyjemnego życia.

Dola była zbyt wykończona, aby dostrzec rażące oblicze góry Heng. Poczuła jedynie ostre smagnięcie wiatru, gdy rydwan zaczął pikować ku pałacowi. Nie mogła za to przeoczyć ogromnej, wielotysięcznej armii, która ścieliła okoliczne wzgórza, aż po mury pałacu. Armii stojącej na wiecznej, nieruchomej warcie, skąpanej w jasno-fioletowej poświacie, mącącej nocne ciemności.

Podniosła głowę, wodząc spojrzeniem po mnogości żołnierzy, odzianych w groźne pancerze i trzymających w dłoniach dzidy oraz miecze.

– Czy oni śpią? – wymsknęło jej się pytanie. Nie dało się nie zauważyć, że posągowa postawa mężczyzn była nienaturalna. Zdawali się nawet nie oddychać.

– Medytują – odparł Wan Ma z dumą. – Dzięki temu oszczędzają swoje qi.

– Cały czas? – Zerknęła na demona z powątpiewaniem.

– Dzień za dniem. Czekają, aż książę ich wezwie. To dwanaście niebiańskich legionów. Wyobrażasz sobie coś równie wspaniałego?

– Wan Ma! – Heidi podniósł raptownie głos. – Zamierzasz przekazać jej jeszcze jakieś inne, wrażliwe dane, zanim połamię ci zęby?

Sługa pokornie skinął głową. Jego policzki poróżowiały ze wstydu.

– Masz rację, panie. Zachowałem się nieroztropnie. Wybacz.

Nie odezwali się już słowem, aż do wylądowania rydwanu na dziedzińcu. Dola opuściła rydwan kulejącym krokiem. Gdyby nie wsparcie ramienia Wan Ma, nie dałaby rady utrzymać pionu. Tymczasem Wan Gong dawał jej do zrozumienia, iż jest mniej istotna od powietrza.

Z naprzeciwka nadbiegli słudzy w fioletowych szatach.

– Witaj w domu, Wasza Wysokość. – Kłaniając się Czarnemu Bogu z gorliwą pokorą, spojrzeli nieufnie w kierunku Laowai.

Wszyscy mieli na palcach identyczne jak Dola pierścienie, więc wywnioskowała, że podobnież byli niewolnikami księcia.

– Zaprowadźcie jej do Pawilonu Wierzb – polecił Heidi, na co wszyscy jednomyślnie podnieśli ku niemu zdumione spojrzenia.

– Ale panie! – Wan Gong zaprotestował raptownie. – Przecież to pawilon małżonki!

– Widzisz, gdzieś tu jakąś małżonkę? – Książę wzdrygnął się jak rażony piorunem. W uszach zabrzęczał mu lodowaty głos księżniczki.

NICI LOSUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz