rozdział 24

48 1 0
                                    

...

Gdy wróciliśmy na komendę, rozmyślaliśmy co teraz mamy robić. Andrzej i Alex milczeli jak i Agata. Marta, jak było widać po jej minie, coś układała w głowie. Ja z Gutkiem wymienialiśmy się spojrzeniami. Było tu tak cicho, że sama biłam się z myślami. Nigdy tak nie było. Nagle moje oczy zwróciły się w głąb oczu Bielskiego. Widać, że wędrował gdzieś głową w chmurach. Czułam, że tą ciszę wreście trzeba przerwać :

- Ludzie, ile my tak będziemy siedzieć i myśleć, co mamy robić?! – powiedziałam to głośno i stanowczo. Wszyscy od razu się przebudzili.- Połączmy to wszystko.

- no dobra. – zerwała się Grabska. – mamy 5 zabójstw, tyle ile wierzchołków w pentagramie. Wiemy, że jesteś szóstym celem. I co nam sugerujesz?

- a może to, że Angela może rozwalić bombę?- Gutek oparł łokcie na stole i podparł brodę o dłonie. – wsumie, to się klei. Zemsta na byłej dziewczynie, ale po co wysadzać miasto?

- nie wiadomo.- westchnął Andrzej, po czym wstał i zabrał Alexa. Król poszła za nimi, bez żadnych skrupułów. – idziemy coś pomyszkować wśród rodziny i świadków Za około dwie godzinki wrócimy. pa. 

- na razie. - odezwaliśmy się pozostali z zmniejszonym entuzjazmem, niż zawsze. 

Ja w między czasie skontaktowałam się z właścicielem kawalerki, którą chciałam wynająć. Mogłam dzisiaj podjechać i ustalić wszystko, a za dzień ,albo dwa- wprowadzić się. Pożegnałam się z Guciem i Martą i poszłam tam na piechotę. Było trochę blisko komendy. Z trzy/ cztery ulice dalej. Bielski jednak uparł się i podwiózł mnie na miejsce. Zawsze lepiej raźniej. 

Udało się ustalić wszystko na tip top. Mogłam dzisiaj wnieść część rzeczy do mieszkania, a za dwa dni ostatecznie się wprowadzić. To i inne sprawy na mieście zajęły nam trochę dłużej. Morderstwo było o 15.00 , wróciliśmy o 16.45, a mogliśmy wyjść o 17.50. Wzięłam się za sprzątanie biurka, bo zawsze był , jest , i będzie syf.  Gdy układałam stosy papierów i chcąc pójść do kosza, poczułam, że na kogoś wpadłam. To był gutek. 

- boże, Bielski. Za 20 minut wychodzimy

 - nie chodzi o to. No bo... wiesz ...- głos jego drżał. Czułam, że to go dużo kosztuje, by mi to powiedzieć-  dużo ostatnio myślałem o tym co się stało... I sama świadomość tego, że  mógłbym cię stracić i twoje słowa...-powoli i delikatnie złapał mnie za rękę , spuszczając wzrok w bok. Po chwili jego piękne brązowe oczy wpatrywały się w moje. - uświadomiły mi... że ja też cię kocham...


hejka. sorry, że niedawno nie było rozdziałów, ale wattpada wywaliło mi z telefonu, a trochę trudniej pisze się na kompie. papa  


nigdy nie zapomnę / komisarz AlexOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz