Rozdział 46: Ulepimy dzis bałwana

172 12 14
                                    

Po wydarzeniach z tego dnia, Harry wreszcie podjął walkę, w której wspierali go bliscy. Oczywiście, w końcu dowiedzieli się o wybryku Czarnego i musiał wysłuchać dziewięciu długich wykładów na temat egoizmu, idiotyzmu i tym podobne, jednak w końcu wyszedł z tego tylko plus, gdyż sprawa przybrała o wiele bardziej optymistyczny obrót. Wszyscy widzieli, że Syriusza trzyma na dystans. Starali się odbudować łączącą ich więź, lecz po wszystkim to nie było to samo. Szefunio odetchnął z ulgą, gdy koszmary chłopaka prawie ustały, a na jego twarzy coraz częściej gościł szczery uśmiech. Zaśmiał się, gdy Hermiona przyszła razem z resztą Hogwartczyków, cała zawalona książkami. Gdy Czarny ich zobaczył, zrobił minę zbitego psa, której niefortunnie nauczył się od Syriusza. Uśmiechnięta od ucha do ucha Hermiona położyła mu na kolanach grubą księgę zatytuowaną ,,Najprzydatniejsze zaklęcia obronne i defensywne", a Żyleta I Ron spojrzeli na niego ze współczuciem, wyrażonym minami "próbowaliśmy, nic nie dało". Dziewczyny, stojące z tyłu śmiały się cicho.

- Pomyślałam, że będziesz się nudzil, więc przyniosłam ci zajęcie - rzekła, wciąż uśmiechnięta Hermiona

- Przyniosłaś mi nawet ,,Standardową księgę zaklęć"? - spytał żałośnie Junior, widząc przed sobą stos książek

- Nigdy nie wiesz, w której będzie coś pożytecznego - odparła stanowczo Granger - Do pokonania Voldemorta nie potrzebujesz najsilnejszych zaklęć, tylko sprytu i znajomości wielu, by go zaskoczyć.

- A może zaatakuję go biblioteką? - podsunął Czarny. Milka, Werta, Ginny, Ron i Żyleta zarechotał głośno, gdy Hermiona zmrozila go spojrzeniem.

- To poważna sprawa Harry.

- Jestem uosobieniem powagi.

- Chyba debilizmu - mruknął Dylan

- Cichaj - syknął, a chłopak prychnął

- Kiedy wracasz do Hogwartu? - spytała Ginny, zmieniając temat. Junior spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, po czym uniósł pytający wzrok na Cama, stojącego w drzwiach.

- Jeśli będzie dobrze, możesz nawet po weekendzie - odrzekł, oddychając się ręką od futryny i idąc w ich stronę. Usiadł w fotelu, biorąc z talerzyka ciastko. Harry pokiwał głową z lekkim uśmiechem.

- Może być.

PUK, PUK, PUK.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Czarny uniósł brwii, wygodnie siedząc na kanapie w pokoju gościnnym. Szefunio wymienił spojrzenia z Hogwartczykami i ruszył do drzwi. Już po chwili do pomieszczenia wpadła czwórka chłopaków.

- Siema - Harry wyszczerzył się z rozbawieniem, gdy Pet usiadł obok niego, częstując się ciastkiem. Zaraz za nim wsypała się resztą Elity, również witając się ze wszystkimi.

- Przyszliśmy zatruć Ci życie - poinformował Catty z lekkim rozbawieniem. Czarny pokiwał głową z udawaną powagą.

- Cieszy mnie to.

Rozmawiali chwilę na blachę tematy, gdy niespodziewanie Frut kucnął z tyłu kanapy, pukając w najtwardszą część mebla.

- Ulepimy dziś bałwana? - zapiszczał, naśladując niski głos małej dziewczynki. Zgromadzeni wybuchnęli śmiechem - No chodź zrobimy toooooo!

- Tak dawno nie widziałam cię. Chowasz się gdzieś, czy cooooo? - zaśpiewał Czarny, wstając z miejsca i prowadząc przyjaciół do drzwi.

- Bawiłyśmy się razem, a teraz nie - włączyła się Werta.

- Dlaczego tak jest, czy wieeeeesz? - dodał Żyleta. W tym czasie zdążyli się już ubrać w płaszcze, szaliki i ciepłe buty.

- Ulepimy dziś bałwana? Albo zrobimy coś innegoooo... - zanucił Harry, nakładając czapkę na głowę Ginny. Pchnął drzwi wejściowe.

- Nie ma bata, lepimy bałwana - stwierdziła Milka, widząc kupę śniegu, zgromadzonego na podwórku. Cam że śmiechem wskazał im miejsce, gdzie mogą go postawić.

- Ja, Czarny, Whiter i Żyleta robimy spód - postanowił Danny, zabierając się do roboty. Postanowili najpierw zebrać trochę śniegu, by zrobić dość sporą kulę i dopiero zacząć ja toczyć. Ron, Vincent, i Viktor zajęli się środkową częścią, a dziewczyny były odpowiedzialne za górę. Szefunio w tym czasie wrócił do domu, by skołować marchewkę i garnek na głowę. W zaciśnietej ręce trzymał także kilkanaście kawałków drewna, a po chwili chodzenia po podwórku, mieli również dwie długie gałęzie na ręce. Niewielkie opady śniegu, szybko zamieniły się w śnieżycę, jednak roześmiani nastolatkowie nie przejęli się tym, wciąż śmiejąc się i żartując. Camden przyglądał im się z lekkim uśmiechem. Po chwili zniknął w kuchni, postanowiwszy przygotować gorącą czekoladę na później.

- Ruda! - zaśmiał się Junior, tocząc wielką kulę razem z chłopakami, gdy Ginny stanęła im na drodze - Suń się.

- Kontrola - odparła z rozbawieniem, za pomocą magii bezróżdżkowej, której nauczył jej Harry, mierząc wysokość kuli - Prawie cztery stopy - oznajmiła

Czarny przybił sobie złówiki z Frutem, Tonym i Żyletą, czekając aż pozostałe dwie grupy również skończą swoją pracę. Chwilę później wszyscy przetoczyli swoje kulę możliwe jak najbliżej wyznaczonego miejsca.

- Wy podnosicie - zarządziła Werta, wskazując na wszystkich chłopków. Ci zasalutowali jej i wspólnie podnieśli tułów bałwana, ostrożnie kładąc go na pierwszej kuli. Hermiona starannie zalepiła białym puchem przerwy pomiędzy nimi, tak, by mieli pewność, że nie spadnie. To samo zrobili z głową. Niespodziewanie Żyleta przerzucił sobie Harry'ego przez ramię, po czym posadził na barana.

- Co ty robisz?! - pisnął Czarny, łapiąc go za kaptur. Ron, Whiter, śmiejąc się głośno, podał mu garnek - Aaa - wyszcerzyl się i położył bałwanowi przedmiot na głowie. Dziewczyny w tym czasie starannie udekorowały weglem i marchewką bałwana, a Ron wetknął mu po bokach gałęzie - Perfecto.

Zeskoczył z Żylety, patrząc na dzieło ich wszystkich. Każdy musiał zadrzeć lekko głowę, gdyż bałwan był wyższy do nich wszystkich.

- To nasz największy bałwana w życiu - podsumowała Nela, opierając się o ramię Dylana

- A w życiu - prychnął Junior - Za rok pobijamy.

Parsknęli śmiechem. Milka standardowo musiała zrobić milion zdjęć, więc już po chwili ich komórki zaczęły wibrować, gdy wszystkie do nich po przychodziły. Harry, sajety rozmową z Ronem, nie zauważył składającej się od tyłu Ginny. Dziewczyny ujawniła się, ze śmiechem wsypując mu śnieg za koszulkę. Zapiszczał jak zranione zwierzę, po czym wziął w garść trochę śniegu i rzucił nią w uciekająca dziewczynę. Puścił się za nią biegiem.

- Nie żyjesz - krzyknął. Odpowiedział mu śmiech rudej. Już prawie jak dogonił, już wyciągał rękę, by ją zatrzymać, gdy poślizgnął się. W przypływie "Ratuj się, kto może!" złapał się Ginny, ciągnąc dziewczynę za sobą. Upadła na niego, przygwożdżając go do ziemi. Postanowił wykorzystać sytuację, dlatego nabrał w rękę śniegu i rozsmarował go na twarzy młodej Weasley.

- Potter! - ryknęła, wypluwając puch z ust. Och przyjaciele dusili się ze śmiechu. Rozpoczęli bitwę między sobą, tak bardzo się na nien skupiając, że nawet nie zorientowali się, kiedy zostali sami, a reszta poszła do domu.

- Czekaj - palnęła Ginny, i oboje zamuli na chwilę.

- Zostawili nas! - krzyknęli, rzucając się biegiem w stronę drzwi. Wszyscy obserwowali ich przez okno, spokojnie popijając czekoladę.

-------------
Czy skoczymy dziś na browarrrrr?
Przecież piąteczek jesttttt?
Tak dawno nie upiłem się.
Czy wódka u ciebie jeszcze jestttt?

Moje odklejki w nocy: /\


Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Onde histórias criam vida. Descubra agora