CAPITOLO 5

6K 187 53
                                    


Depresja nauczyła mnie jednego, żeby nigdy nie przestawać cieszyć się życiem. Trzeba brać wszystko pełnymi garściami, na chwile gdzie wszystko runie, pozostawiając daleko w tyle szczęście. Nadszedł czas, gdzie ponownie muszę się zmierzyć z demonami, które żerują na cudzym nieszczęściu. Moim demonem był nie kto inny jak Diavolo, który był najgorszym z najgorszych.

- Nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałeś. Cały czas powtarzałeś, że nie możemy przed sobą nic ukrywać, żeby się od siebie nie oddalić. - wydusiłam ze łzami w oczach do swojego taty. - A ukryłeś przede mną coś takiego, i nie mów mi, że chciałeś mnie do jasnej cholery chronić. - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

- Wiem Lili, nawet nie wiesz jak tego żałuję. Zrobię wszystko, żebyś mi tylko wybaczyła. - powiedział Papà,  z bólem w oczach - Jesteś jedynym powodem, dla którego chcę być lepszym człowiekiem. Dla ciebie córeczko.

Pierwszy raz w życiu zwątpiłam, w to, co powiedział mężczyzna, który mnie wychowywał.

Na moje nieszczęście musiał odezwać się człowiek, który zaburzył spokój w naszej rodzinie.

- Ale jesteście dramaturgami, naprawdę. Wprowadziliście taką melancholię do tego domu, że aż się tu nie chce siedzieć - oznajmił ze znużeniem Diavolo. - Powinniście się cieszyć, że zaszczycam was w ogóle swoim towarzystwem.

- Jeżeli się kurwa nie zamkniesz to ci w tym pomogę!! - warknęłam w stronę bruneta, próbując nad sobą zapanować.

- No w końcu!! Już myślałem, że nigdy mi tego nie zaproponujesz. - podniósł się, rozglądając się po mieszkaniu. - Wolisz u ciebie, czy może u mnie w domu? Wiesz, mi to obojętne, nawet możemy przy twoim ojcu. Jestem otwarty na propozycje. - uniósł kąciki ust, widocznie z siebie zadowolony.

- O czym ty pierdolisz?!- zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Ojj, nie udawaj takiego niewiniątka, Principesso. Powiedziałaś, że pomożesz mi się zamknąć, więc czekam niecierpliwie. - puścił mi oczko, ruszając w stronę drzwi. - Idziesz?

Tak bardzo chciałam, żeby sobie żartował. Widząc go śmiertelnie poważnego, czekającego aż pójdę z nim do pokoju, zrozumiałam jak bardzo wysokie miał o sobie mniemanie. Był pewien, że mu nie odmówię, jednak ja do tego grona się nie zaliczałam.

Obiecałam sobie, że nigdy nic się takiego nie wydarzy. Na pewno nie z nim. Nie udało mi się.

- Idę, ale z dala od ciebie. Nie mogę na ciebie patrzeć. - powiedziałam to przechodząc tuż obok Diavola, szczerząc się w najlepsze. - Może znajdziesz inną, która na ciebie poleci. Jednego jestem pewna, że będzie ślepa i to cholernie.

Na moje słowa brunet przewrócił oczami, nie dowierzając w to co usłyszał. Nie dane było mu jednak odpowiedzieć, gdyż jego telefon zaczął wibrować od przychodzącego powiadomienia.

-  Porca puttana! - usłyszałam donośny głos chłopaka. - Marcusie, musimy poważnie porozmawiać. - spojrzał na mnie dając mi jasno do zrozumienia, że mam jak najszybciej się ulotnić.- Na osobności, bez świadków!

Dupek.

- Z przyjemnością. Przynajmniej nie będę musiała dłużej udawać, że jesteś tu mile widziany. - oznajmiłam, po czym zwróciłam się do swojego opiekuna. - Papà, ja idę do Willa, wrócę późno, nie czekaj na mnie z kolacją.

- Kim jest Will?  - zapytał Diavolo ze zmrużonymi oczami. - I dlaczego do cholery masz wrócić późno? - spojrzał mi w oczy, z czymś takim, że nie umiałam tego nazwać.

Na pewno nie była to zazdrość, przecież on mnie kompletnie nie zna.

- Kimś kim ty nigdy dla mnie nie będziesz. - odpowiedziałam pewnym głosem. - Ciao Papà, arrivederci Diavolo.  Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.

Z całego tego zamieszania zapomniałam, że nie dałam znać Suzzy, że bezpiecznie wróciłam do domu. Miałam tylko nadzieję, że nie zdążyła rozesłać mojego nagrania, tak jak zagroziła. Nie zwlekając dłużej, wybrałam numer do Davis, która za drugim sygnałem odebrała.

- Czy tyś kurwa do reszty zwariowała?! - krzyknęła dziewczyna, nawet się nie wysilając na uprzejmość. - Dzwoniłam do ciebie z dobre dwadzieścia razy i nawet nie raczyłaś odebrać tego pierdolonego telefonu!

- Salve Suzzy, też się cieszę, że cię słyszę. - powiedziałam z wyraźnym sarkazmem w głosie. - I uprzedzając twoje uprzejme pytanie, nie, nie zwariowałam.  Właśnie idę do Willa, więc niestety muszę kończyć. Arrivederci, Ti amo Suzyy. - rozłączyłam się, nie dając możliwości blondynce, aby dokończyła swój wywód.

Mając już za sobą rozmowę z jakże kochaną Davis, postanawiam zamówić ubera, gdyż pogoda była tak piękna, jak moje przyjazne stosunki do Diavola. Czyli jednym słowem pogoda była chujowa. Czekając na ubera, moją uwagę przykuli mężczyźni, którzy przyjechali wraz z brunetem. Palili swoje papierosy, nawet nie zauważając, że nie są już sami. Przybliżyłam się z zamiarem podsłuchania o czym rozmawiali, gdy poczułam z tyłu głowy zimny przedmiot. Nie wiedząc o co chodzi, obróciłam się powoli i to co wtedy zobaczyłam, pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Owym przedmiotem był pistolet. Wymierzony prosto we mnie.

Nigdy bym nie przypuszczała, że będę zależna od kogoś, czy pozostanę przy życiu czy jednak nie.










DIAVOLO I +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz