3. Cassie Prescott

2.8K 132 12
                                    

Pierwszy kozioł, drugi, trzeci, dwutakt i wyskok. Wyrzuciłam piłkę do kosza w górę i spojrzałam jak obkręca się po obręczy, a następnie wpada do jej środka.

- Nie czysto! - usłyszałam za plecami znajomy śmiech.

Cassandra Prescott właśnie wyszła zza rogu domu i podeszła się przywitać. Cmoknęła mnie w policzek na przywitanie i rzuciła swoją torbę z rzeczami pod kosz. Następnie sięgnęła po piłkę, która wytoczyła się kawałek dalej i zaprosiła mnie niemo do gry. Chwilę się pokiwałyśmy i oddałyśmy parę rzutów.

- I co, namyśliłaś się? - spytała. Nawiązała do naszej wczorajszej rozmowy w szkole na temat imprezy u David'a. To chłopak z rocznika wyżej, ale Liam, chłopak Cass się z nim kumpluje i wkręcił nas na listę gości.

- No mogłybyśmy się w sumie wyrwać - mruknęłam chyba niezbyt przekonująco, bo blondynka zmruzyła groźnie oczy.

- Myślałam, że to ja jestem tą mniej towarzyską, ale ostatnio mnie zaskakujesz - podparła się rękoma na biodrach.

- To stado dzikusów wyciąga ze mnie ostatnio mnóstwo energii - westchnęłam teatralnie.

Podeszłam do schowka na piłki i wyjęłam z niego drugą, do siatkówki, i podałam przyjaciółce. Ta momentalnie zaczęła odbijać ją nad sobą, a po parunastu powtórzeniach podeszła do ściany budynku i zrobiła sobie z niej przeciwnika.

- Mówiłaś, że Shane dał ci spokój - wzrok miała wbity w żółto niebieską piłkę, ale jej podzielność uwagi pozwalała kontynuować ze mną rozmowę.

- No dzięki Bogu, że dał!

Po powrocie z nad rzeki rzucił do mnie jeszcze paroma chamskimi i nic niewnoszącymi do naszych żyć tekstami, a gdy ja nie zareagowałam ani razu, demonicznie się uśmiechnął i również zaczał traktować mnie jak powietrze. Taki stan rzeczy utrztmywał się do dzisiaj.

- To w czym problem? - drążyła przyjacióła.

Zatrzymałam się w zamyśleniu i przez chwilę było słychać tylko odgłos odbijanej od ściany przez Cass piłki.

- Kurwa, musisz tak walić? - Zza garażu wyłonił się wkurwiony Blaize. On zawsze był wkurwiony. Jego ksywa powinna brzmieć "Wkurwiony Blaize", bo był to przymiotnik, który przez 24/7 opisywał go idealnie.

Prescott spojrzała na niego i spuściła ręce wzdłuż ciała, pozwalając piłce potoczyć się poza wylany kwadrat asfaltu imitujący boisko. Widziałam, jak drobna dziewczyna skurczyła się jeszcze bardziej, zgarbiła ramiona i zmarszczyła brwi.

- Blaize, przeproś ją - syknęłam.

- Blondyna przesiaduje u nas codziennie i nadal nie ogarnęła, że w garażu się pracuje, a to stukanie cholernie rozprasza?

- Mam ci zacząć wyliczać, kto jeszcze przesiaduje u nas codziennie, robi hałas i rozprasza wszystkich? Bo z tego co kojarze klub ma sporo członków.

- Dobra Sage, luz. I tak powinnyśmy iść się ogarniać - oświadczyła cicho Cassie.

- Gdzie idziecie? - mruknął Blaize.

- Nie no, ty masz jakąś cholerną dwubiegunówkę - ryknęłam i rzuciłam w niego piłką do kosza. W ostatniej chwili schował się za rogiem, ale piłka poleciała dokładnie tam gdzie chciałam.

- Okej, nie dziwie się, że masz ich czasami dość - parsknęła Cass niby to z rozbawieniem, ale wiedziałam, że komentarz Blaize'a ją trochę dotknął.

Była dosyć cicha i nieśmiała, szczególnie przy chłopcach, dlatego wiedziałam, że moi bracia i ich kumple czasami ją przytłaczali. Nie mieściło mi się to w głowie, bo była śliczna, mądra i dodatkowo wysportowana - grała w szkolnej drużynie siatkówki. Ale z jakiegoś powodu jej poczucie własnej wartości było zaniżone i nie do końca wiedziałam jak mogłabym jej z tym pomóc.

Reed's Riding Where stories live. Discover now