Rozdział 7: Wystarczy, panie Potter

914 90 47
                                    

Drugiego dnia zajęć co godzinę nakładałem na skórę dłoni kojący balsam. Ze względu na jego przyjemny pomarańczowy zapach i fakt, że stosowałem go wyłącznie na dłonie, mogło to wyglądać, jakbym po prostu chciał mieć miękkie dłonie.

- Najpierw włosy, teraz dłonie. Chcesz być modelem, Harry? - Blaise zażartował, kiedy smarowałem się podczas śniadania. - Daj mi trochę, mam suche ręce.

Zanim nadszedł lunch, cała moja grupa przyjaciół pachniała jak sad.

Nie powiedziałem im, co się stało podczas szlabanu. Nie powiedziałem nikomu. Ale podczas lekcji transmutacji McGonagall przyglądała mi się uważnie, kiedy poprosiłem o pozwolenie na użycie kremu. Podrapałem się po ręce, ignorując uczucie słów tuż pod skórą, tylko po to, by moja dłoń była czerwona i podrażniona, jakbym używał balsamu do zwalczania wysypki. Powstrzymałem uśmiech, gdy McGonagall uniosła jedną brew. Mogłem zobaczyć, jak odkłada tę akcję do teczki "natychmiast zawiadomić Albusa".

Nie pozwoliłem Draco nawet dotknąć tej ręki., przez co od razu skupił na niej swoją uwagę.

Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali, boleśnie odchyliłem głowę do tyłu na dwadzieścia tablic, gdzie kiedyś znajdowały się eleganckie obrazy mające witać uczniów. Dekrety edukacyjne.

O rany.

Dwudziestego trzeciego jeszcze nie było. Ale musiałem przyznać... Większość tych zasad miała sens, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy mugolskiej szkoły, zwłaszcza amerykańskiej. Kary były przesadne, despotyczne, ale związane z nimi zakazy? Mógłbym sobie wyobrazić każdego dorosłego wychwalającego je pod niebiosa aż do zamarzniętego tyłka Szatana. Kary za oszukujące pióra, za posiadanie niedozwolonych słodyczy. Fred i George byli blisko nas i śmiali się z tego, ukradkiem wsuwając jeden ze swoich najnowszych produktów do torby. Molestowanie uczniów lub personelu również wiązało się z surowymi karami... Okej, za to przyznaję nagrodę.

Poza Dwunastym Dekretem Edukacyjnym, "Wszyscy pracownicy Hogwartu zostaną poddani ocenie przez zatwierdzonego członka Ministerstwa", nie były one takie złe. Większość z nich znajdowała się już w regulaminie Hogwartu, a dekrety tylko zwiększały kary.

Ale w tym kontekście wszystkie były okropne. Dumbledore nigdy nie pozwoliłby na taką kontrolę szkoły... Cóż, Dumbledore z zeszłego roku nigdy by na to nie pozwolił. W tym roku? Jego ręce były związane bez żadnego konkretnego powodu.

- Szczerze mówiąc, gdybym był nauczycielem, myślę, że doceniłbym tego rodzaju zasady. - Przyznałem na głos moim przyjaciołom, gdy na zmianę czytaliśmy każdy dekret na głos. - Potrzebujemy przestrzeni, aby zachowywać się jak dzieci i uczyć się na błędach, ale myślę, że byłbym zirytowany, gdybym ocenił pracę, która została napisana piórem przeznaczonym do oszukiwania.

- Zwariowałeś? - Ron sapnął, machając rękami w stronę tablic. - Żadnego eksplodującego durnia na korytarzach? Co oni rozumieją przez "nieautoryzowane źródła" dla słodyczy?!

- To znaczy... - Czy ryzykować wyjaśnienie Ronowi, czym są pistolety, żeby zrozumiał, że ostre eksplodujące dźwięki w komorze echa to zły pomysł? Skup się na tym drugim. - Ludzie mogą umieszczać całkiem złe rzeczy w słodyczach, które robią.

- Na przykład co? - Zapytał Neville, nerwowo oglądając się przez ramię. Co go tak zdenerwowało?

- Słyszałem wiele rzeczy w mugolskich wiadomościach, kiedy mieszkałem z ciotką i wujkiem. - Półkłamstwo. W wiadomościach podano, że ktoś dosypał orzeszków ziemnych do ciasteczek, mimo że jego kolega z klasy był uczulony. Ale biorąc pod uwagę, że w latach 80 w Ameryce szalały reklamy antynarkotykowe... - Nie każda zasada jest zła, to tylko kwestia upewnienia się, że leży w najlepszym interesie uczniów.

(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz