Rozdział 14: Z Jednej Strony Krew w Ustach Mniam, Ale z Drugiej to Totalna Ohyda

952 93 52
                                    

Stałem przed ciemnymi drzwiami. Byłem nisko nad ziemią, ledwo podnosząc się, by spojrzeć na gałkę, która kusiła przybysza swoją imponującą wysokością. Przez szczeliny widziałem poruszające się cienie i coś, co pachniało absolutnie pysznie. Głośny, drwiący głos odbijał się echem od samej bariery odgradzającej mnie od celu.

- Aby przejść przez te drzwi, musisz rozwiązać moją zagadkę: Co tu jest, a czego tam nie ma? Ma uśmiech, ale nie czuje prawdziwej radości? Może stanąć na głowie, ale pozostaje wyprostowane?

- Kot z Cheshire.

Duże, ciemne drzwi otworzyły się. Przeszedłem przez nie w momencie, gdy próbowały się zatrzasnąć. Chciały mnie stamtąd usunąć, zanim zdążyłem się rozejrzeć. Szukałem - nie, polowałem na coś. Kogoś.

Chciałem kogoś skrzywdzić.

Mrugnąłem i wkrótce zaatakowałem mężczyznę. W kółko, gdy coraz więcej krwi wypływało z mojej wijącej się ofiary. Zapach był boski i zamierzałem zadawać mu ból. Mój mistrz zażądał-

Co do cholery? Nie mam pana!

DLACZEGO ATAKUJĘ ARTHURA?!

Obudziłem się z szokiem, kopiąc przy okazji mojego kumpla łóżkowego. Draco wrzasnął, wypuszczając z siebie przekleństwo, które obudziło Blaise'a.

- Kochankowie już się pokłócili...? - Blaise ziewnął.

- Co-?! - Wykrztusił Draco, ledwie mając czas, by puścić moją talię, gdy odtoczyłem się w poszukiwaniu różdżki. Znalazłem ją, oczywiście, i róg stolika nocnego... i podłogę... a potem znowu podłogę, kiedy próbowałem wstać. O rany, przecież to były trzy szafki nocne.

- EXPECTO PATRONUM! - Pojawił się srebrny jeleń, podskakując po pokoju niemal pijany. Wkrótce zatrzymał się u moich stóp, przykucnął i położył uszy płasko na głowie. - Wiesz, kogo zaalarmować.

- Harry, co do diabła? - Draco przeklął, pocierając nogę w miejscu, gdzie go kopnąłem. Jego oczy podążały za jeleniem, który przebiegł przez ściany i udał się w miejsce, o którym wiedziałem tylko ja. - Co się stało? Uderzyłeś się znowu w głowę?!

- Tata Ginny został zaatakowany. - Pocałowałem go w policzek, zarzucając pelerynę, by było mi ciepło i wsuwając mugolskie buty bez skarpetek. Draco próbował mnie powstrzymać, kładąc ręce na moich ramionach, ale odepchnąłem go. Przez chwilę rozważałem zabranie ze sobą różdżki, ale odrzuciłem ją z powrotem w stronę zdezorientowanego Malfoya. Nie spodziewał się tego ruchu, a patyk odbił się od jego czoła, jakby był zrobiony z... dobra, nie czas na metafory! Wybiegłem z dormitorium, z pokoju wspólnego i przez korytarze.

Pani Norris miauknęła na mój widok, gdy skręciłem w ostry zakręt, prawie wpadając na starego kota. Filch, tuż za swoim kotem, zatrzymał się. 

- Kim jesteś i co robisz poza łóżkiem?!

- Harry Potter i muszę porozmawiać z Dumbledorem! Paaaaaa! - Mój głos ciągnął się za mną, gdy kontynuowałem bieg, modląc się, by mój Patronus dotarł do pokoju wspólnego Gryffindoru na czas. Moje stopy ślizgały się w bezlitosnej piance butów treningowych, a peleryna prawie zaczepiła się o postrzępioną krawędź rogu korytarza. W końcu stanąłem przed posągiem, który odgradzał mnie od gabinetu Dumbledore'a. Jakie było hasło? To będzie coś związanego z Bożym Narodzeniem... Bożym Narodzeniem... Bożym Narodzeniem... - Pierniki!

Gargulec odsunął się ode mnie, drapiąc swoją kamienną szyję w zaskoczeniu, gdy opadł z niej kurz. Nie mogłem powiedzieć, czy poprawnie odgadłem hasło, czy po prostu był zaskoczony krzyczącym nastolatkiem przed nim, ale posąg odsunął się z drogi. Przetarłem oczy, krzywiąc się, gdy palce musnęły moje delikatne czoło.

(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz