Stałem przed ciemnymi drzwiami. Byłem nisko nad ziemią, ledwo podnosząc się, by spojrzeć na gałkę, która kusiła przybysza swoją imponującą wysokością. Przez szczeliny widziałem poruszające się cienie i coś, co pachniało absolutnie pysznie. Głośny, drwiący głos odbijał się echem od samej bariery odgradzającej mnie od celu.
- Aby przejść przez te drzwi, musisz rozwiązać moją zagadkę: Co tu jest, a czego tam nie ma? Ma uśmiech, ale nie czuje prawdziwej radości? Może stanąć na głowie, ale pozostaje wyprostowane?
- Kot z Cheshire.
Duże, ciemne drzwi otworzyły się. Przeszedłem przez nie w momencie, gdy próbowały się zatrzasnąć. Chciały mnie stamtąd usunąć, zanim zdążyłem się rozejrzeć. Szukałem - nie, polowałem na coś. Kogoś.
Chciałem kogoś skrzywdzić.
Mrugnąłem i wkrótce zaatakowałem mężczyznę. W kółko, gdy coraz więcej krwi wypływało z mojej wijącej się ofiary. Zapach był boski i zamierzałem zadawać mu ból. Mój mistrz zażądał-
Co do cholery? Nie mam pana!
DLACZEGO ATAKUJĘ ARTHURA?!
Obudziłem się z szokiem, kopiąc przy okazji mojego kumpla łóżkowego. Draco wrzasnął, wypuszczając z siebie przekleństwo, które obudziło Blaise'a.
- Kochankowie już się pokłócili...? - Blaise ziewnął.
- Co-?! - Wykrztusił Draco, ledwie mając czas, by puścić moją talię, gdy odtoczyłem się w poszukiwaniu różdżki. Znalazłem ją, oczywiście, i róg stolika nocnego... i podłogę... a potem znowu podłogę, kiedy próbowałem wstać. O rany, przecież to były trzy szafki nocne.
- EXPECTO PATRONUM! - Pojawił się srebrny jeleń, podskakując po pokoju niemal pijany. Wkrótce zatrzymał się u moich stóp, przykucnął i położył uszy płasko na głowie. - Wiesz, kogo zaalarmować.
- Harry, co do diabła? - Draco przeklął, pocierając nogę w miejscu, gdzie go kopnąłem. Jego oczy podążały za jeleniem, który przebiegł przez ściany i udał się w miejsce, o którym wiedziałem tylko ja. - Co się stało? Uderzyłeś się znowu w głowę?!
- Tata Ginny został zaatakowany. - Pocałowałem go w policzek, zarzucając pelerynę, by było mi ciepło i wsuwając mugolskie buty bez skarpetek. Draco próbował mnie powstrzymać, kładąc ręce na moich ramionach, ale odepchnąłem go. Przez chwilę rozważałem zabranie ze sobą różdżki, ale odrzuciłem ją z powrotem w stronę zdezorientowanego Malfoya. Nie spodziewał się tego ruchu, a patyk odbił się od jego czoła, jakby był zrobiony z... dobra, nie czas na metafory! Wybiegłem z dormitorium, z pokoju wspólnego i przez korytarze.
Pani Norris miauknęła na mój widok, gdy skręciłem w ostry zakręt, prawie wpadając na starego kota. Filch, tuż za swoim kotem, zatrzymał się.
- Kim jesteś i co robisz poza łóżkiem?!
- Harry Potter i muszę porozmawiać z Dumbledorem! Paaaaaa! - Mój głos ciągnął się za mną, gdy kontynuowałem bieg, modląc się, by mój Patronus dotarł do pokoju wspólnego Gryffindoru na czas. Moje stopy ślizgały się w bezlitosnej piance butów treningowych, a peleryna prawie zaczepiła się o postrzępioną krawędź rogu korytarza. W końcu stanąłem przed posągiem, który odgradzał mnie od gabinetu Dumbledore'a. Jakie było hasło? To będzie coś związanego z Bożym Narodzeniem... Bożym Narodzeniem... Bożym Narodzeniem... - Pierniki!
Gargulec odsunął się ode mnie, drapiąc swoją kamienną szyję w zaskoczeniu, gdy opadł z niej kurz. Nie mogłem powiedzieć, czy poprawnie odgadłem hasło, czy po prostu był zaskoczony krzyczącym nastolatkiem przed nim, ale posąg odsunął się z drogi. Przetarłem oczy, krzywiąc się, gdy palce musnęły moje delikatne czoło.
CZYTASZ
(5) Harry Potter and How Not to be a Teacher || tłumaczenie Harry Potter
FanfictionHarry wiedział, że ten rok nadejdzie. Rok który pamiętał najbardziej, a jednak znał najmniej. W pierwszym życiu nie lubił różu i z pewnością nie lubił go teraz. Nie pamiętał też, żeby ropucha była taka okropna. No cóż, nadszedł czas aby Harry poprac...