Rozdział 12.

941 76 8
                                    

Zdecydowanie za dużo mrugałam. Szczególnie z boku musiało to dziwnie wyglądać. Ale nic nie mogłam na to poradzić, ponieważ z lekkim oszołomieniem wpatrywałam się w helikopter, do którego mnie prowadzono. Szeroki pas zieleni w ogrodzie posłużył dla maszyny jako lądowisko. Nie powinnam być zaskoczona, w końcu Derbezowie byli jedną z najbogatszych rodzin nie tylko w Hiszpanii, ale również w Europie.

- Podaj mi rękę. – Victor wyciągnął dłoń, aby pomóc mi wejść do helikoptera.

Miałam na sobie elegancką, drogą sukienkę oraz buty na obcasie, więc skorzystałam z jego propozycji.

Gdy zasiadłam w fotelu brunet pokazał mi, jak zapiąć pasy. Włożył na uszy słuchawki z mikrofonem, za pośrednictwem których miałam komunikować się z nim i pilotem. Następnie sam zajął miejsce obok i dał znać do startu.

Chwyciłam się dłońmi pasów, kiedy maszyna zaczęła się unosić. Nigdy nie podróżowałam helikopterem. Mój umysł momentalnie przypomniał mi o wszystkich katastrofach, o których słyszałam z udziałem tej maszyny. Media najczęściej wspominały o celebrytach czy politykach, a ile jeszcze było nienagłośnionych wypadków...?

Szarpnęło mną. Usłyszałam dziwny dźwięk, po czym zatrzęsło całym wnętrzem. Nie podobało mi się to, o czym przypominał mój żołądek, który zacisną się nieprzyjemnie.

- Spokojnie. – Usłyszałam w słuchawkach. – Thom to doświadczony pilot. – Victor nachylił się do mnie i chwycił moje nadgarstki. Siłą oderwał skurczone palce od pasów. – Te dźwięki są typowe. Boisz się latać? – Odłożył moje dłonie na uda.

- W normalnym samolocie nie, ale temu – wskazałam palcem na wnętrze maszyny – nie ufam.

Przez szybę widziałam, jak zostawialiśmy posiadłość Derbezów w tyle. Lecieliśmy nad wysokimi drzewami i prowadzącymi między nimi drogami. Budynki stanowiły zdecydowaną mniejszość w krajobrazie.

- Co to za przyjęcie? – zapytałam, aby nie myśleć o wstrząsach. Nawet jeżeli były lekkie, od razu przywoływały czarne scenariusze.

- Bal organizowany przez hiszpańską izbę gospodarczą pod patronatem króla i królowej.

- Będzie tam król i królowa Hiszpani? – zapytałam, wytrzeszczając oczy.

- Tak – powiedział spokojnie, jakby mówił o kimś całkowicie przeciętnym.

- I dopiero teraz mi o tym mówisz?

Tylko pokiwał głową. Początkowo sądziłam, że znów miał gorszy humor, w końcu informując mnie o balu był oziębły i niezainteresowany tym, co miałam do powiedzenia. Jednak widząc, jak walczył z opadającymi powiekami, zauważyłam, że był po prostu zmęczony. Oparł głowę o oparcie i z ciężarem wypuścił powietrze.

Od kilku dni widziałam, jak stopniowo opuszczała go energia. Pilnował się, aby nikt tego nie zauważył, jednakże nie zawsze pozostawał czujny. Nawet jego twarz wydawała się bladsza. Zlitowałam się nad nim i zamilkłam. Odwróciłam głowę w stronę okna po mojej stronie. Z czasem mój lęk się zmniejszył, więc mogłam podziwiać krajobraz. Po kilku minutach, zauważyłam, że Victor zasnął.

Nie powinno mi być go szkoda. W końcu siłą, najpierw uwięził mnie w swoim mieszkaniu, następnie przywiózł do rodzinnego domu. Prawdopodobnie kłamał, mówiąc, że nie znał mojej siostry. Był wszystkim, co złe, a jednak odwzajemniłam jego pocałunek. Teraz miałam ochotę podłożyć mu poduszkę pod głowę.

Pokręciłam karcąco głową dla samej siebie.

Z czasem zaczęłam dostrzegać coraz więcej zabudowań. Niewysokie budynki wykonane z materiału przypominającego piaskowiec zajmowały coraz większy obszar. Zapadł mrok, więc miasto, nad którym lecieliśmy uruchomiło uliczne oświetlenie, co z góry wyglądało imponująco.

IzabelaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt