°•Rozdział 1•°

13 1 25
                                    

2 lata temu

W sali rozbrzmiewał odgłos tykających wskazówek zegara. Każda sekunda była ogłaszana za pomocą tego tak dobrze znanego odgłosu, co teraz wydawało mi się niezwykle interesujące. Nie miałam ochoty dołączać do reszty uczniów i zacząć rozwiązywać test. Chciałam zacząć go pisać dopiero gdy ostatnie minuty dzieliły by mnie od końca lekcji by poczuć adrenalinę.

Znałam bardzo dobrze odpowiedzi na wszystkie pytania, które krążyły wokół tematów historycznych, ale i nie tylko. Jednak nikogo nie interesowały moje zdolności, ponieważ byłam przecież z Brixton. Z tej zepsutej części Londynu, która mimo starań naprawy, dalej jest tą pogardzaną przez innych ludzi.

Przez pewien czas irytowało mnie to jak ludzie oceniali mnie po dzielnicy w której mieszam. Chciałam jako małe dziecko zabłysnąć i zostać doceniona. Zamiast tego dostałam lekcję, która na zawsze zostanie w mojej pamięci.

Spojrzałam ponownie na zegar i gdy dostrzegłam iż zostało tylko pięć minut do końca, chwyciłam kartkę i zaczęłam pisać. Nie zajęło mi to długo czasu, ponieważ temat, który przerabialiśmy był moim ulubionym.

Słysząc dzwonek na przerwę wstałam i oddałam kartkę nauczycielowi, który już nawet nie był zdziwiony tym że znowu każde pytanie miało pod spodem moją poprawną odpowiedź.

Wyszłam na korytarz i pod klasą zobaczyłam bardzo dobrze znanego mi szatyna. Wpatrywał się w telefon i coś pisał. Korzystając z jego nieuwagi przywaliłam mu z otwartej ręki w plecy na co korytarz został pochłonięty głosem jego wrzasku.

- Ała! Kretynko! - krzyczał z bólu trzymając się za miejsce w które go uderzyłam. - Dobrze wiesz że ci oddam!

- Bądźmy szczerzy, Clifton. Dobrze wiemy że nawet gdy chciałeś skrzywdzić muchę to zacząłeś płakać bo nie chciałeś by rodzinka tej muchy straciła jej członka. - wytknęłam mu idąc za nim do jego szafki.

Clifton tak jak ja wychował się w dzielnicy Brixton. Poznaliśmy się gdy ja miałam 6 lat a on był o rok starszy. Płakał, ponieważ nie wychodziły mu tricki na deskorolce. Byłam wtedy bardzo wyczulona na ludzką krzywdę i skoro urodziłam się stworzona do jazdy na deskorolce to mu pomogłam. Było ciężko ale bardzo dobrze wspominam nasze pierwsze lekcje.

- Być może, ale widzisz to? - wskazał na swój biceps i napiął go uwydatniając przy tym swoje całkiem mocno zarysowane mięśnie. - Kiedyś ci przywalę, mówię ci. - żartował i otworzył szafkę.

- Prędzej to walnę się na rudo niż mi przywalisz. - sarknęłam, patrząc jak wyciąga zeszyty. Nagle gwałtownie odwrócił się w moją stronę posyłając mi swój przeraźliwe poważny wzrok. Wystraszyłam się jego nagłą zmianą nastroju i odsunęłam się o krok gdy on podniósł wskazujący palec kierując go w moją stronę.

- Choćby miało się walić, palić, sralić, nigdy, ale przenigdy nie zmieniaj koloru włosów. - mówił to bardzo powoli przenosząc co chwilę wzrok na górę mojej głowy. Zachciało mi się śmiać z powodu wagi jakiej przykładał do koloru moich włosów.

Moje kruczoczarne włosy od zawsze były obiektem westchnień Cliftona. Był zachwycony tym kolorem, ponieważ mam go naturalnie. Nie wiedziałam czemu tak bardzo go przejął żart o farbowaniu włosów bo dla mnie to tylko kłaki.

- Dobrze, dobrze, kochanie. Nic nie zmienię we włosach. - uspokajałam go na co posłał mi udawany przebłysk powalającego szczęścia.

Przyjaciel zamknął szafkę a my udaliśmy się na swoje lekcje, które mijały już w szybkim tempie.

Po lekcjach Clifton poinformował mnie że nie wróci ze mną do domu i że mam na siebie uważać.

Z plecaka wyciągnęłam scyzoryk i gaz pieprzowy, który włożyłam sobie do kieszeni dresów.

Muzealny skokWhere stories live. Discover now