Rozdział 1

221 13 56
                                    

Jego ręka pofrunęła w górę, jak wystrzelona z procy. Razem z nią podniosła się też druga, kilka ławek obok. Zacisnął wargi i wysunął swoją bardziej, starając się być dostrzeżonym przez nauczyciela. Bezskutecznie.

- Tae-hyung? - poprosił mężczyzna, zapraszając go do tablicy.

Kim wstał, nie ukrywając tryumfalnego uśmieszku. I jeszcze pokazał mu język! Specjalnie go prowokował! Wszystko się w Jeonie zagotowało. Patrzył jak chłopak staje przy tablicy i chwytając mazak, rozwiązuje matematyczne równanie. Oczywiście poprawnie. Zazgrzytał zębami.

Kim Tae-hyung. Robił mu to każdego, cholernego dnia. Na wszystkich lekcjach. Od humanistycznych przedmiotów, po ścisłe, oraz głupią gimnastykę. Jego rywal musiał mu nawet w liceum pokazać, że nie odpuści. Ledwo zaczął się rok szkolny!

Ich wyścig w dobrych ocenach i sportowych osiągnięciach ciągnął się od podstawówki. Urosło to do rangi zawodów. Los ewidentnie z niego zakpił, gdy w szkole średniej trafili do tych samych klas. Teraz, na drugim roku, nakręcił się do tego stopnia, że poprzysiągł sobie, że w końcu zmiażdży chłopaka. Niestety ten nie popełniał żadnych błędów. Był perfekcyjny, aż do porzygu. Jeon nie mógł uwierzyć, że można być tak idealnym. To było równocześnie wkurzające i... niesamowite. Widział, ile sam poświęcał czasu na naukę, więc Kim musiał cisnąć równie mocno. Przeklęty kujon w glanach!

Prócz osiągnięć, byli całkowitym przeciwieństwem. Jeon zawsze ubrany pod krawat, z wyprasowanym i czystym mundurkiem na igłę, a Kim z rozpiętą koszulą, spod której wystawały koszulki z nazwami metalowych zespołów, kolczykami w uszach i pofarbowanymi na blond włosami. Chłopak był głośny i charyzmatyczny. Otaczał go wianuszek dziewczyn. Bad boy, który umie się uczyć i do tego jest przystojny. W facetach miał samych wrogów. Często słuchał zza pleców, jak wdaje się z nimi w przepychanki słowne albo bójki, które kończyły się na dywaniku u dyrektora. Wychodził z tych awantur obronną ręką chyba tylko przez dobre oceny. Jeon za to nie miał powodzenia u dziewczyn, ale przynajmniej miał życzliwość kolegów. Często dostawał zaproszenia na wspólne karaoke czy automaty.

Niestety nie chodził na nie z pewnych powodów. Od kilku lat nie zawarł żadnej bliższej relacji rówieśniczej. Zacisnął palce na swoim długopisie i trochę mocniej niż zamierzał, zapisał ostatnie liczby w zadaniu.

Rozległ się dzwonek i cała klasa poderwała się, zagłuszając słowa nauczyciela o pracy domowej. To była ostatnia lekcja na dziś. Też wstał i zaczął pakować swoje książki. Ten dzień go podwójnie wykończył, ale teraz czekała na niego przyjemniejsza część. Wyminął otoczonego dziewczynami i pławiącego się w swojej zajebistości Tae-hyunga i ruszył na szkolny korytarz. Koledzy próbowali go namówić na wspólny powrót, ale jak zwykle odmówił. Pognał do wyjścia, czując przypływ energii. 

Doszedł do swojej szafki i zostawił część niepotrzebnych podręczników. Zabrał sportowy worek. Pospiesznie przebierał buty, choć czasu miał aż na zapas. Z ekscytacji mrowiło go każde włókno mięśnia. Wybiegł na dziedziniec skąpany w popołudniowym słońcu. W powietrzu unosił się zapach jesieni. Pierwsze liście już się złociły i spadały na ziemię.

Jeśli była jakaś rzecz, która go cieszyła po rozpoczęciu roku, to na pewno nie była nią szkoła.

Za bramą rozejrzał się jeszcze, czy nikt nie widzi w którym kierunku się udaje. Jego dom był w drugą stronę. Nie chciał, by ktoś zwrócił na to uwagę. Szedł na wszelki wypadek całą trasę zygzakiem i za każdym razem inaczej. Więc nawet jeśli ktoś by go przyłapał, to miał wymówkę na tę okoliczność i za każdym razem inną. Jego sekret nie mógł wyjść na jaw. Już rok udawało mu się być niezauważonym, więc nie mógł tego zaprzepaścić. 

W rytmie twoich kroków [Taekook]Where stories live. Discover now