#56

154 17 3
                                    



Siedziałem przy książce, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Szybko jeszcze spojrzałem na zegarek który wskazywał koło 2 w nocy. Zastanawiając się kto może dzwonić do mnie o tej porze, spojrzałem na wyświetlacz.

Wyświetliło mi się imię mojego wychowawcy. Bardzo mnie to zdziwiło, po chwili zorientowałem się, że może chodzić o Naruto. Odebrałem.

~ Sasuke, czy kontaktował się z tobą Naruto?! — wykrzyczał w słuchawkę, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

— Nie, coś się stało? — zapytałem, zaczynajac się martwić.

~ Tak — westchnął. ~ Wujek, Naruto... Odszedł. A Naruto zniknął.

Popatrzyłem przed siebie. Zerwałem się z siadu.

~ Wiesz, gdzie może być Naruto?! — Zapytał, mnie nauczyciel.

— Nie — odpowiedziałem, zmartwionym tonem. — Pomogę wam go szukać.

~ Sasuke jest późno, my się tym zajmiemy —  wtrącił się do rozmowy kolejny z przyjaciół blondyna.

— Nie ma mowy — odpowiedziałem, nie zwracając uwagi, że odzywam się w taki sposób do nauczyciela.

Po drugiej stronie, przez chwile nie było słychać odzewu.

~ Daj nam znać jeżeli go znajdziesz — usłyszałem, jeszcze zanim połączenie się przerwało.

Szybko zarzuciłem na siebie bluzę, w między czasie próbując się dodzwonić do blondyna. Po paru sekundach dostałem komunikat, że ma wyłączony telefon.

Cholernie zmartwiony wybiegłem z domu. Podmuch zimnego wiatru oraz śniegu uderzył we mnie po przekroczeniu progu. Miałem ogromna nadzieje, że Naruto jest teraz w jakimś ciepłym i bezpiecznym miejscu.

W pierwszej sekundzie pobiegłem do jego domu. Zapukałem, wolałem go, ale nie było widać najmniejszego śladu aby w ostatnim czasie był w domu. Sygnalizował to również śnieg na klamce oraz przed drzwiami.

Nie mając innego pomysłu, wsiadłem na swój motor. Czułem, że to głupi pomysł. Śnieg padał rozszalały, przez co widoczność była mocno ograniczona.

Próbowałem odpalić maszynę. Pierwszy raz, drugi, kolejny i kolejny. Było za zimno, silnik nie odpowiadał.

— Kurwa — powiedziałem pod nosem.

Teraz już bardzo zdenerwowany, nie mając innego pomysłu, wróciłem do domu i chwyciłem za kluczyki do auta Itachi'ego.

Odpaliłem je i szybko wyjechałem na ulice. Ulice były niemalże puste, że względu na święta oraz pogodę. Nie sądziłem, że spotkam jakakolwiek policję po drodze, chociaż szczerze to nawet o tym nie myślałem.

Zastanawiałem się gdzie mógł się ukrywać Naruto. Jeździłem wokół miasta, rozglądając się dookoła. Z każda minutą, a po czasie godziną, zaczynałem się coraz bardziej martwić.

Wymieniałem się wiadomościami z przyjaciółmi blondyna, mówiąc gdzie się było i czy ma się jakieś ślady na temat miejsca pobytu mojego chłopaka. Nie wspomniałem im oczywiście, że prowadzę auto.

Nagle mnie olśniło. Pomyślałem, że może to być jedyne miejsce którego jeszcze nie sprawdziliśmy. Przetarłem oczy z zmęczenia i zawróciłem auto. Czekał mnie kawałek drogi do przejechania.

Jechałem i martwiłem się coraz bardziej. Zauważyłem, że niekontrolowanie przyspieszam, przez co zatrzymałem się na chwile na pobocze. Wyciągnąłem telefon, aby zobaczyć czy może tym razem uda mi się dodzwonić do niebieskookiego. Nie odbierał.

Wschód słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz